W labiryncie uczuć.

Wgryzanie się w powieść Sigge Eklunda nie jest rzeczą prostą. Autor znalazł pretekst, żeby opisać cztery charaktery, dwa związki uczuciowe oraz relacje rodzicielskie. Posłużył się symbolem labiryntu, żeby udowodnić, że psychologiczne poplątanie potrafi wykreować najdziwaczniejsze sytuacje. Czytamy o małżeństwie Martina i Asy, jak o rozkładającym się układzie, który tak doskonale do siebie przystawał na początku, a rozlatywać się zaczął w momencie, gdy przestali się sobie zwierzać, a ich relacja sprowadziła się do powierzchownych otarć. Do tego galimatiasu z jakimś dziwacznym chłodem emocjonalnym Martina, dokładamy traumy z dzieciństwa i w ten sposób labirynt plącze się w supły, które wydają się łatwe do rozwiązania, a tak naprawdę musza doprowadzić do tragedii.

CSC_0063

Wspomniany na początku pretekst tej powieści psychologicznej, kreowanej jako kryminał, choć nie uświadczysz tam zabójcy, a ofiara jest z góry naznaczona, więc tym pretekstem, jest zniknięcie córki Martina i Asy, jedenastoletniej Magdy, której losy tak naprawdę poznajemy fragmentarycznie, jakby autor użył jej tylko jako środka do wywabienia wszystkich traum rodziców. Magda jest dzieckiem wymarzonym na ofiarę, a jej zaginięcie owiane tajemnicą, choć na końcu Eklund podaje rozwiązanie zagadki, łatwe do przeoczenia przez nieuważnych czytelników.

W losy małżeńskiej tragedii angażują się również Tom i Katja, oboje jakoś naznaczeni, zaplątani w dramat przypadkowo, ale to oni decydują o wypadkach, podobnie jak przyjaciółka Martina Christina, a jednocześnie pacjentka Asy. Tom jest pracownikiem Martina, a Katja higienistką w szkole Magdy i kochanką, kolejną, Martina. Jakby tak wszystko podsumować, to siłą sprawczą dramatu jest właśnie Martin, obciążony śmiercią ukochanego brata, zaniedbujący córkę, zdradzający żonę.

Galimatias powiązań, labirynt uczuć, mroczne tajemnice, wszystko co zamierzacie ukryć pracuje przeciwko wam. Emocjonalne tłamszenie, unikanie rozmowy, brak otwarcia się na drugą, najbliższą osobę, zawsze wciąga w labirynt gorzkich niedomówień i nieporozumień. To nie brak dobrej woli psuje relacje, ale przypadkowe, fałszywe ruchy, które w końcu doprowadzają do ześlizgnięcia się z prostej drogi do szczęścia.

Autor tej psychologicznej rozprawki, którą zaczyna się czytać z nieufnością a kończy w napięciu, to szwedzki celebryta Sigvard Viggo „Sigge” Eklund. Ze skrzydełek okładki patrzy na nas brodaty przystojniak, którego podcasty ogląda co tydzień pół miliona Szwedów. Sam ma dwoje synów i córkę, stad zapewne łatwiej mu było opisać relacje z dzieckiem. Jest synem słynnego szwedzkiego ekonomisty Klasa Eklunda i nawet napisał książkę o swoim dzieciństwie i dorastaniu w cieniu znanego ojca, czego ślady znajdziemy również w naszym kryminale.

Nie dziwię się, że książka wywindowała Eklunda na szczyty i że zaraz przetłumaczono ją na kilkanaście języków – to solidna porcja doskonale przemyślanej psychologii.  Nazywanie takich książek kryminałami pozwala jedynie zwiększyć sprzedaż – przecież jeśli ginie dziecko, nie zawsze musi chodzić o morderstwo, choć zawsze wiąże się to z rodzicami.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.