Sąsiednie kolory, czyli metafizyka codzienności z Księżniczką Juchu i Bogiem.

Wreszcie dotarł do mnie fenomen   opowieści Jakuba Małeckiego, ponieważ po nieudanym falstarcie z „Dygotem” , kiedy to po niezrozumiałych perturbacjach  odtwarzanie audiobooka  zacięło mi się  niespodziewanie, gdy zacząłem wciągać się w tę wiejską aurę   i wahałem pomiędzy fascynacją a odrzuceniem. Tutaj  ponownie kreuje się świat bez smartfonów  i roztańczonych nastolatek  słuchających K-popu.

Świat Małeckiego to nisza, wycięty  trójkąt  gdzieś w Polsce, w okolicach  punktów Konin, Koło , Turek, jak nauczano mnie w szkolnej geografii; Tymczasem u Małeckiego to Koło,  jego miejsce urodzenia w 1982 roku, kiedy  ja już miałem  co wtorek zajęcia z  łąkarstwa, stanowi centrum   mieszania się losów postaci  tak zwyczajnych, że aż promieniujących jakąś fascynacją- bo przecież to co nijakie  i  proste, zawsze będzie nas pociągać i udowadniać, że i nasze życie może być wykorzystane  w prozie utalentowanego autora.

Słuchałem  Danuty Stenki i Filipa Kosiora w oryginalnej narracji, bo w tle spazmatycznej Stenki i uładzonego Filipa,  rozlegały się  dźwięki naśladujące podawaną rzeczywistość. Te stukoty, mlaskania, kroki, chrząknięcia  początkowo  napawały mnie irytacją, zwłaszcza kiedy jadąc samochodem zdawało mi się, że  to dźwięki psującego się samochodu i z niepokojem wsłuchiwałem się  w ciąg dalszy, aż rozumiałem, że to stolarz Krystian Dzierzba   struga trumnę dla niepocieszonej samobójczyni. Starałem się polubić postaci  wychylające się z tej prozy i nie jest to trudna decyzja, bo większość z  nich nadaje się na naszych przyjaciół, może tylko bez  zestrzelonego czarnego kormorana.

. Fajne są córki melancholijnego stolarza, które wyruszyły w las szukać Diabła a odnalazły Boga, choć tenże Bóg jest miłośnikiem kaszanki, i nie zamierza wcale zbawiać ludzkości.  Przedwojenne Koło to prędzej wiocha z garstką mieszkańców, których losy plotą się nieustannie a wszystkich łączy melancholijna zaduma nad własnym losem.

Podróż z Małeckim to sen, opakowany misternie, podany na przedwojennej zastawie, nostalgiczny i zmuszający do zapatrzenia się we własny los.

Jego postaci myślą i nawet pies  nie szczeka bez przyczyny. Nad wszystkimi czuwa nieistniejąca księżniczka Juchu, a z Diabłem zawsze można się dogadać.

Małecki idzie drogą, nieprzystającą do oczekiwań dzisiejszych czytelniczek wpatrzonych w migający ekranik, w oczekiwaniu  nikomu niepotrzebnych, nieuzdrawiających lajków.

W tej prozie mało się dzieje, poza myślami, które krążą  wokół postaci, próbując uchwycić ich melancholię i porównać ją z własną tęsknotą, tak bezgraniczną samotnością, w oczekiwaniu kiedy wreszcie do mnie wrócisz.

„Sąsiednie kolory” Jakuba Małeckiego to ponad sześć godzin słuchania w serwisie Audioteka.pl

 

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii książki i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.