Anagalis czyli kurzyślad polny

Ponownie wtrąciłem się w światy, kreowane we mnie przez Wydawnictwo Próby, którego kilka tomików zgrabnie prezentuje się na centralnym regale.

Światy niejednokrotnie weneckie, fascynują od czasu  kiedy zanurzyłem się w „Paradiso”, gdzie Brodski, bo wiadomo gdzie spoczął i kogo kochał, poprzez Ewę Bieńkowską, której „Co mówią kamienie Wenecji, nawet miałem przy sobie podczas październikowych spacerów po mieście; stąd miłosna historia  Paolo Maurensiga  zdawała się być naturalną konsekwencją poszukiwań przygód wśród połyskujących lagun.

„Anagalis” to szkatułkowa  opowieść, z centralnym motywem  nieznanego opowiadania autentycznego Henry Jamesa, w które zanurzam się z tęskniącą rozkoszą, zazdroszcząc bohaterowi, z którym bez wahania zamieniłbym się na życia – bo któż nie chciałby być młodym, utalentowanym pisarzem u progu sławy, który  beztrosko spędza czas wałęsając się po pięknym mieście, jednocześnie zafascynowany uroczą dziewczyną, która zdaje się odwzajemniać jego uczucia.

Henry James znany mi jest jedynie z ekranizacji, gdzie odnajdujemy ten brytyjski klimat wyższych sfer, snobistyczne gierki z krajobrazem i nieszczęśliwe miłości.  W „Anagalis” lekko wyniosły idealista  nie potrafi poradzić sobie z  uczuciem do niewinnej, ulotnej dziewczyny, spędzając z nią czas na snuciu się po wilgotnym mieście. Bohater  ponosi porażkę, jest słabym i zanurzonym w sobie  paniczem, którego nie stać na zdecydowany krok – unosi go wenecka mgła, udaje, że szuka piękna, jest niemrawie samolubny i konwencjonalny, choć  bez wysiłku mógłby uratować   piękną dziewczynę.

Maurensig potrafi  szykować napięcie i budować historie, zazębiając  motywy w taki sposób, by tworzyły  nastrój podniosłej tęsknoty. Jak zawsze w literaturze romantycznej króluje tęsknota, więc kiedy zaczynamy z początkującym reżyserem zwiedzać  weneckie domostwa i antykwariaty, bez zaskoczenia  znajdujemy tam  podniecające opisy  naszych tęsknot w rodzaju:”Wyszła mi naprzeciw kobieta młoda – urody- rzekłbym- nie w pełni rozkwitłej, podobnej do kwiatu oszukanego przedwczesną wiosną”. Mamy więc nawiązanie do  kurzyśladu, nie wiem tylko czy tego o niebieskich, czy czerwonych kwiatkach. Chwast ten pospolity, wszędzie płoży się niczym sława Henry Jamesa. Anagalis to tytuł noweli, którą słynny pisarz dał do przeczytania swojej przyjaciółce Konstancji, której tragiczny los pieczętuje autor na samym końcu tej niebieskiej jak  kwitnący kurzyślad książeczki.

Urok krótkiej powieści streszcza się w pragnieniu  każdej sentymentalnej duszy, do przeżycia romantycznej przygody z niestety tragicznym zakończeniem. Rozstanie jest koniecznością zapominania, w sytuacji, kiedy wszystko krzyczy z tęsknoty, a przyszłość zdaje się być  martwa bez wspomnień.

„Anagalis” lepiej nie czytać nad laguną, nie oprowadza po mieście, nie pokazuje pałaców, raczej snuje się mgliście po wnętrzach a folklorystyczne opisy odciągają od porównywania własnych losów, z nieszczęściem fikcyjnej piękności.  Można to było skończyć filmowo, zatrzasnąć głównych aktorów w schemacie „żyli długo i szczęśliwie”, ale autor poszedł w dramat i zburzył sielankę, zamykając  impresję w  krótkim epizodzie szczęścia. Pisarz u progu kariery przeżył przygodę, dzięki której  jego twórczość nabierze charakterystycznego wymiaru  greckiej tragedii. A może zapomni szybko o wszystkim i tylko wracając po latach do tonącego miasta, wspomni o południowych randkach, pod zegarem na placu.

Niebezpieczna książeczka, potrafi wywrócić spokój po rozłące, zanurzyć się w malignie niewykorzystanych chwil we dwoje, tych momentów nie do odzyskania, kiedy będąc z kimś, czujesz już jak kiedyś będziesz  tęsknił.

Tragiczny los Konstancji Fenimore ( w trzecim pokoleniu James Fenimore Cooper był jej krewnym), sugestywnie wyświetla nam włoski pisarz w ostatnim rozdziale, kiedy głucha i pogrążona w depresji kobieta, kończy na bruku weneckim, przypadkiem czy świadomie? Dwuznaczny jej związek z Henry Jamesem wykorzystano tu do wyjaśnienia losu ukrytego w pudełku po herbatnikach rękopisu przypisanego wielkiemu pisarzowi, który zakochana Konstancja otrzymała do oceny. Jak to się łączy i czy  obrazek na pudełku ma znaczenie; obrazek przedstawiający  reprodukcję Moneta:”Taras nad morzem w Sainte-Adresse”, jakoś łączy się z historią i czy tym widoczkiem  pisarz chciał nam coś zasugerować? Obraz jest tak sielankowy, jakby wyrażał tęsknotę za zwyczajnym, szczęśliwym życiem, choć kiedy powstawał Monet  nie miał pieniędzy a żona była w ciąży.

Jak widać powiastka Maurensiga może wzburzać na wielu płaszczyznach. Jest niebezpiecznie sentymentalna, przygodowa, a nawet tajemnicza. Losy  każdej z kilku postaci zdają się przesycone fascynującym przyciąganiem, jak chociaż intrygująca Olga z antykwariatu, prezentująca rękopis słynnego pisarza, nie wspominając nawet o depresyjnej Konstancji, której koniec przypomina o nieuchronności nieszczęśliwej miłości.

Czy lektura Maurensiga przybliża mnie do Henry Jamesa, czy jego książki potrafią zaintrygować jak przepełniona tajemniczością „Anagalis”?

 

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii książki i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.