Kiedy odkrywałem Iwaszkiewicza, poznałem Annę i było to poznanie w identycznym stylu jak z twórczością Jarosława: wiedziałem, że była obfita, często filmowana, ale tak naprawdę nigdy nie przebrnąłem przez Brzezinę, a pamiętałem najlepiej listy do Wajdy.
Więc ta żona przewijała się obok męża, była jak cień obecna, ale nieważna, a przecież miałem dylematy czy warto mieć jej dzienniki.
Biografia uderza z miejsca chorobą psychiczną, determinującą jej całe życie. Była osobowością dziwaczną, depresyjną, a jednak trwała w małżeństwie z pisarzem homoseksualnym, bo sama niepewna własnej orientacji.
Skazana przez samobójstwo ojca na geny depresji, schowana w sobie, wrażliwa na sztukę, Prousta i Conrada. Historia z matką nie pomagała w leczeniu depresji, a przesadny katolicyzm rujnował normalne funkcjonowanie. Autorka pokazuje Annę raczej z sympatią, nie szczędząc opisów jej słabości, na których raczej buduje jej osobowość. Krucha natura zgodziła się wspierać męża, pomimo jego skłonności – Anna nie oceniała, nie wypominała – była przyjacielem codziennym i obowiązkową kochanką, która urodziła poecie dzieci. Czy Jarosław poślubił Hanię Lilpop z wyrachowania, czy raczej zakochał się w jej delikatnej naturze? Myślę, że zderzyły się tu obie przyczyny i małżeństwo rozkwitło, choć wymagało cierpliwości obu stron.
Sylwia Góra na szczęście nie poszła w stronę kreowania Anny na walczącą feministkę, choć przesłanki wskazywały świetny materiał biograficzny, udowadniający jak łatwo byłoby oskarżyć świat o niesprawiedliwość. Anna nie wierzyła w swój talent, a tłumaczenie Prousta było w jej wykonaniu doskonałe; a jednak przekonanie o własnej niedoskonałości, depresja oraz dewocja, odwiodły ją od pracy literackiej, gdzie mogła odnieść sukces.
Strona Anny jest niezmiernie skomplikowana psychologicznie i o ile w stronę Swanna żona Jarosława szła dzielnie i z przekonaniem, to jej własny los zdaje się być niespełnionym talentem, a satysfakcja sprowadza się do 57 letniego małżeństwa z ukochanym Iwaszkiewiczem.
I do tego ta niesamowita Maria Morska, która nieustannie staje mi na drodze, że przydałoby się napisać i jej biografię.
Uczucia do Morskiej Anna opisuje szczegółowo w swoim dzienniku i ciekawie oddziela pożądanie fizyczne od promieniującej od ukochanej czystości erotycznej. Chłopięca uroda Iwaszkiewiczowej mogła rzutować na jej orientację – mogła być pociągająca dla lubiącego chłopców Jarosława jak i dla kobiecej i subtelnej Marii.
Późniejsze przygody Morskiej w jednym pokoju z mężem i kochankiem, to przejmujący scenariusz filmu grozy, psychologicznie rujnujący wszystkich bohaterów.
Biografia Anny zostawia jednak szerokie pola przypuszczeń i niedopowiedzeń. Szczególnie kuszące są te fakty z biografii, o których autorka pisze bez zahamowań: a więc choroba psychiczna, Tworki, depresje, dewocja, homoseksualizm, porzucenie przez matkę, próby literackie…
Wszystko to na jednej głowie, przemieszanie talentów, próby literackie, Proust, cały ten galimatias odkrywa Annę w kalejdoskopie błysków. Jeśli jeszcze dodamy do tego wojenne Stawisko, to ta Anna gubi się kompletnie i przestaję ją widzieć w samotności taką, jaką była naprawdę. „W stronę Anny” idę przebodźcowany i zdezorientowany, co w tym całym życiu było najistotniejsze – może jednak miłość do Jarosława, cierpliwość, pogodzenie się z losem, który wybrała w zamian za możliwość bycia artystką, tłumaczem?


