„A do cholery z taką miłością”

Chwytamy się za „Polaka”, myśląc, że dowiemy się czegoś o sobie  albo ojczyźnie, tymczasem to historia miłosna, dla której Polak i Chopin, są tylko pretekstem i podkładem równie dobrym  dla Włocha czy  Francuza. Ale Coetzeemu przyszedł do głowy Polak i kiedy połączył go z Chopinem, wyszedł mu  schemat , w którego jeszcze wtłoczył Dantego i Beatrycze.

Historia Dantego to pretekst, na którego fundamencie  pisarz  konstruuje dziwaczny związek Polaka i Hiszpanki, którego nie nazwałbym miłością, bo tutaj partnerzy tak naprawdę do końca się nie poznają, a uczucie Witolda to raczej obsesja, w przypadku Beatriz początkowa odraza i obojętność przekształcają się w uzależnienie.

O co chodziło Coetzeemu dowiadujemy się dopiero w finale książki i zastanówmy się jak bardzo ten wielki finał jest dla nas zaskoczeniem i czy  tak naprawdę nie spodziewaliśmy się takiego zakończenia tej przejmująco smutnej opowieści.

Polak”, to powieść o samotności, o pustce pozostawionych samym sobie, Witold, stary i przeciętny pianista,  przeczuwając rychły koniec, wymarzył sobie ostatni powiew  najważniejszego w życiu uczucia i ulegając romantycznej: polskiej, chopinowskiej naturze, zauroczył się  w przypadkowo poznanej kobiecie. Przypomina to trochę opętanie i prześladowanie. Pianista osacza Beatriz, wyznaje miłość i proponuje wspólny wyjazd do Brazylii, porzucenie męża.

Wszystko śledzimy z punktu widzenia kobiety, a Polak nie ma szans wyłożyć swoich racji, nie znamy jego myśli  i zamiarów – to kobieta snuje własne refleksje na temat   tego związku. Wydaje się być osobą powściągliwą, raczej chłodną uczuciowo, z przebrzmiałymi namiętnościami, pogardliwą i wyniosłą – to najgorszy rodzaj kobiety do uwielbiania, lecz bezkreśnie podniecający mężczyzn, którzy nie dorastają do jej poziomu. Beatriz brzydzi nie tylko wygląd Witolda, jego wielkość i kościstość – nie wyobraża sobie jego dotyku.  Coetzee w mistrzowski sposób pokazuje   jak ukryte pragnienia zmieniają kobietę, jak ulega, choć Witold nie stara się jakoś spektakularnie ją zdobyć. Wierzyłem, że to uczucie rozpaczy, będzie jedynie platonicznym wyskokiem starca, a jednak niejako wbrew sobie Beatriz  doświadcza nawet ostatniego w życiu orgazmu. Wymowniejszym byłoby oszczędzenie Witoldowi scen łóżkowych, którymi pisarz nie epatuje, bo zadziwia nas sam fakt sprokurowania  przez kobietę możliwości erotycznych z tym kościstym olbrzymem, o które nie bardzo zabiegał rozmiłowany pianista.

Powieść dzieli się na dwie części, gdzie w pierwszej  dochodzi do spotkania Polaka z Beatriz i następuje wybuch jego miłości – poznajemy refleksje Hiszpanki o tym zauroczeniu, a także dowiadujemy się więcej o samej kobiecie i jej życiu.

Druga odsłona to perypetie niejako pouczuciowe i brak Polaka wyzwalający w nagle osamotnionej kobiecie, pokłady tego wszystkiego o czym marzyła całe życie.

Witold to ratunek dla starzejącej się kobiety, tak jak wybawieniem dla Dantego było ujrzenie w wieku dziewięciu lat Beatrycze, co utrzymywało go przy życiu do końca, pomimo wczesnej śmierci jego wybranki i nigdy nie spełnionej namiętności.

„Polak”  nie gra polskością i choć  trochę kraju przewija się po kartach powieści to jednak nie jest laurka, to raczej pogardliwa obojętność, niczym uczucie Beatriz do Witolda. Muzyka Chopina jest tu nutką goryczy dla i tak już smutnego życia Polaka, Szkoda, że nie poznamy jego przemyśleń i zamiarów. Koniec życia musiał mieć szalenie  przygnębiający i jedynie wspomnienia czasu spędzonego z Beatriz, rozświetlały mu mroki egzystencji.

Samotność gryząca  niczym natrętne pluskwy na radzieckim dworcu, jest przeogromna i skłania do czynów na miarę Polaka. Coetzee napisał subtelną  i smutną powieść o naszym losie, który nigdy nie ma dobrego zakończenia, nawet gdyby Beatriz uciekła od męża, nie byłaby szczęśliwa z Polakiem, zanurzona na zawsze we własnej samotności.

Spodziewałem się, że ta książka będzie mocnym impulsem  dla duszy, stąd  widziałem się z egzemplarzem w dłoni, z pachnącymi kartkami i twardą oprawą, tymczasem  nieoczekiwanie włączyłem na  trzy godziny audiobooka z Audioteka.pl i nie żałuję. Bardzo umiejętnie zinterpretowana przez Mateusza Drozdę, pozwalała odetchnąć podczas słuchania Zazwyczaj literatura piękna traci  podczas słuchania, bez powolnego przemierzania treści  wzrokiem, lecz tym razem mogę z czystym sumieniem polecić tę opowieść z morałem, wszystkim lubującym się w leniwym podsłuchiwaniu.

 

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii książki i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.