Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o Kafce, ale nie wiecie gdzie szukać.

Pojawienie się Franza Kafki w moim życiu, to pewien letni dzień, szkolna wycieczka do Łańcuta, pochylona ku mnie koleżanka z niepozorną książką, która powinna zapełnić na jakiś czas nudną drogę, w rozświetlonym popołudniowym słońcem autobusie. Ten gest podawania „Zamku” pamiętam do dziś, jakby waga tego wydarzenia naznaczyła tę chwilę na zawsze.

„Był późny wieczór, kiedy K. przybył” to zdanie otworzyło przede mną świat kafkowskich wizji. Zauroczenie, któremu ulegamy czytając tę prozę, nie jest łatwo wytłumaczyć – czasem ciężka i niezrozumiała, powinna odrzucać nas od kolejnych prób przeczytania jakiegoś opowiadania, a jednak nie burzy to wcale głęboko zakorzenionej fascynacji.

Czterech autorów „Encyklopedii” dało nam podsumowanie wszystkiego, co z pisarzem się wiąże, a więc przede wszystkim informacje o życiu Kafki, streszczenia wszystkich dzieł, zarówno publikowanych jaki niepublikowanych, opisy głównych postaci z jego fikcji, biogramy znajomych, przyjaciół i rodziny, wyjaśnienie pojęć kulturowych związanych z Kafką.

To książka do wieczornego studiowania, smakowania, ale i poszukiwań. Dla fanatyków punkt odniesienia – interpretacja podana bez autorytaryzmu, tak jak to robią encyklopedie, czyli informacja raczej pobudza niż zamyka temat. Nie polecana dla debiutantów w drodze do poznawania pisarza, natomiast dla smakosza „Zamku” czy „Procesu”, dla tropiciela szczegółów biograficznych, nadaje się wyśmienicie.

Kafkę chciałbym znowu odnaleźć w listach do Mileny i Felicji oraz w Dziennikach. Marzy mi się powrót do tych lektur po latach i Encyklopedia to pragnienie podsyca, podobnie jak powolne czytanie, wydanego w 2016 roku tomu „Opowieści i przypowieści”. Odczucia podczas czytania Kafki określa się często słowem „konsternacja”, a jednak wszyscy chcą Kafkę czytać – Joyce jest równie enigmatyczny, ale nigdy nie osiągnął takiej skali czytelnictwa jak Kafka.

Mówi się, że czytając Kafkę doznajemy podobnej frustracji, jaką przeżywają jego bohaterowie, ponieważ wpadamy w jakąś otchłań dziwnych wypadków, trudnych do wyjaśnienia. Autorzy Encyklopedii otrzymali w gruncie rzeczy piekielną misję do wykonania, gdyż powinni jasno wyjaśnić i określić szczegóły jego pisarstwa, zinterpretować tę prozę, co jest zadaniem praktycznie niewykonalnym, ponieważ każdy badacz może to zrobić na kilka sposobów. I tu dochodzimy do określenia, które weszło nawet do potocznego języka, kiedy jakaś sytuacja wydaje nam się paradoksalnie niezrozumiała, mówimy, że jej natura jest „kafkowska” . Sami autorzy Encyklopedii stawiają się w roli bohaterów prozy Franza, ponieważ ich droga do poznania tej literatury, jest z góry skazana na porażkę i nieustanne próby tłumaczenia się z podjętych interpretacji.

Studiowanie Encyklopedii jest przygodą, podczas której spotkać cię może kilka niespodzianek. Natrafiłem na hasło „homoseksualizm” z informacją, że kwestie homoseksualizmu, albo transseksualizmu u Kafki, wysunęły się na czoło w badaniach nad jego prozą. Nigdy na myśl mi nie przyszło mierzyć się z orientacją seksualną Kafki, ponieważ jawił mi się on jako bawidamek, podrywacz owładnięty nawet jakąś pasją w erotycznych podbojach, zwłaszcza praczek, służących, barmanek czy kobiet upadłych. A tu nagle że gej Kafka. Rzecz jasna mocno ukryty, wywleczony przez badaczy każdego słowa przezeń napisanego, każdej relacji z mężczyznami. Kafka zmuszony do obsesyjnego maskowania się, byłby ukrytym homoseksualistą – ten chorowity, przystojny podrywacz, wabiący Felicję, Milenę, Dorę…

Hasło „gruźlica” i opis, rzecz jasna, szczątkowy i enigmatyczny, przyczyny śmierci pisarza, daje nam obraz zmagań Kafki z chorobą, przez którą przecież nie mógł ani się ożenić ani tworzyć, która była pretekstem dla wielu jego działań, usprawiedliwień się, i stała się też bohaterką, którą interpretatorzy wyśledzili niestrudzenie na kartach ostatnich opowiadań.

„Biurokracja” i jej związek ze światem ojców, to kolejna pożywka dla autorów. Ojciec Kafki i słynny list, który zrozpaczony syn pisze do ojca, a który wcale do niego nie dotarł, przekazany do przeczytania matce pisarza, którego mężowi nie pokazała, jakby Franz pisał do niej w gruncie rzeczy, a nie do despotycznego ojca. I znowu pisząc o ojcu, demonizujemy zawsze jego rolę w życiu Kafki – tutaj pojawia się łagodniejsza jego postać, jakby zmitologizowana opinia przerosła rzeczywistość.

Odszukuję hasło „K.” – to moja ulubiona postać, chyba jedyna w twórczości Kafki, która działa, dąży do celu, nie daje się wlec losowi, ale aktywnie zabiega. K. jest arogancki, dumny, pewny siebie, złośliwy, przebiegły. „Zamek” przypomina labirynt, gdzie każda decyzja K. jest błędna,  a on sam jakby lubuje się w bezczelności, atakuje na ślepo, podaje się za geometrę, ale nikt go nie widział przy pracy, za to znajduje sobie kochankę. Szybka interpretacja bohatera nie sprzyja refleksji – autorzy podają nam K. skończonego, ale my wiemy, że K. może być inny, że my jakże często jesteśmy takimi K. którzy pragnąc czegoś tak bardzo, nie zauważamy, że decyzje zostały już dawno podjęte, że Ty nie będziesz ze mną, bo tego nie chcesz, a ja nie mogę tego zobaczyć, bo oślepia mnie wizja Zamku, jako miejsca, gdzie chciałbym dotrzeć.

Franz Kafka. Encyklopedia to skondensowany obraz pisarza i jego dzieła, coś co smakuje jak dobrze przyprawiony kondensat, pobudza do sięgnięcia głębiej, przypomina i porządkuje, ale również odkrywa – coś dla pasjonatów, dobrze przyrządzony, inteligentnie podany, delikatny w interpretacji. Portrety Franza znane od lat przypominają tę chłopięcą twarz chronologicznie, a robaki na zielonej okładce zwiastują przemianę, podczas której niektórzy zamieniają się w kogoś zupełnie innego, wzbudzając w nas konsternacje, zakłopotanie a na koniec obrzydzenie.

Ten wpis został opublikowany w kategorii książki i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.