Wspinacze.

Wróciła moda na czytanie o górach wysokich. Książkę o Wojciechu Kurtyce zamówiłem zaraz po jej ukazaniu się, ponieważ ten legendarny alpinista od zawsze był mi najbliższy, pośród całej rzeszy himalaistów. Imponowała mi jego filozofia górska i jakiś rodzaj mistycyzmu, który ze wspinaczki robił coś więcej niż tylko zaliczanie kolejnych szczytów. Po śmierci praktycznie całej elity polskiego himalaizmu w latach osiemdziesiątych, postawa Kurtyki wydawała się najbardziej racjonalną formą pasjonowania się górami wysokimi.

Książka Bernadette McDonald pojawiła się w doskonałym czasie marketingowym, czyli po dramacie na Nanga Parbat i śmierci Mackiewicza. Akcja ratunkowa wykreowała nagle nowych idoli, a polski Janusz stał się nie tylko wybitnym patriotą, ale przede wszystkim znawcą wspinaczki na ośmiotysięczniki. Adam Bielecki zaistniał medialnie po dramacie na Broad Peaku, kiedy to ratując własne życie, został oskarżony o nie udzielenie pomocy Maciejowi Berbece i Tomaszowi Kowalskiemu, którzy zginęli podczas zejścia ze szczytu.

Książka Bieleckiego ukazała się już jakiś czas temu, ale zdawało mi się, że nie jestem przekonany, czy ten bardzo młody człowiek, może dać mi coś oryginalnego w swoim życiorysie, że zainteresuje mnie jego historia. Oglądając od czasu do czasu jego filmy na You tube, postrzegałem go jako bardzo butnego, silnego i nastawionego na sukces człowieka, ale doceniałem pasję i wiedziałem, że jest po prostu bardzo dobry w tym co robi. Zapewne wkrótce kupiłbym jego książkę, ale brawurowa akcja ratownicza po Revol i atrakcyjna promocja w związku z tym książek o górach (tak to działa – Polak ginie w górach, inny Polak zostaje uznany za bohatera, robi się szum medialny na niespotykaną wcześniej skalę i ludzie rzucają się czytać o Himalajach), więc po tych dramatycznych wydarzeniach, książka Bieleckiego trafiła do mnie w piątek, a w sobotę już była przeczytana.

Wojciech Kurtyka wciąż wygląda jak w czasach mojej młodości. Siedemdziesięcioletni i szczupły, lekko zdystansowany, charyzmatyczny lider, jeden z najlepszych wspinaczy na świecie spotkał się z czytelnikami oraz autorką książki o nim, a relację z tego wydarzenia śledziłem w Internecie. Kurtyka zawsze był postrzegany przeze mnie jako wielki mistyk, duchowy przewodnik, filozoficznie traktujący góry i swoje w nich przeżycia. Kiedy jego partner Jerzy Kukuczka, ścigał się z Messnerem po koronę Himalajów, Kurtyka odcinał się zdecydowanie od takiego podejścia do życia. A mimo to stanowili z Kukuczką wybitną parę wspinaczy, dokonując wielu niezwykłych osiągnięć w górach wysokich.

Książka o Kurtyce pokazuje właśnie ten zdystansowany a jednocześnie mocno metafizyczny światopogląd na samo przebywanie w górach, na wspinaczkę i partnerstwo. Nie każdy oczywiście może doświadczać takich uczuć w górach – Kurtyka był doskonale wytrenowanym, pełnym pasji i zdolności alpinistą, który szukał w ścianie wyzwań niezwykłych, a sława pozwalała często na ekstrawagancję. Kurtyka był wspinaczem niepokornym, łamiącym przepisy, przemytnikiem, prowokatorem, dokonującym nielegalnych wejść. Był buntownikiem z wyboru, niepokorną duszą, a jednocześnie odpowiedzialnym i charyzmatycznym przywódcą.

Anegdotyczna jest historia przyznawania mu Złotego Czekana za wybitne osiągnięcia górskie i systematyczna odmowa alpinisty, który uważa, że właśnie dlatego ucieka w góry, żeby odciąć się od próżności i niebezpieczeństw , które niosą zaszczyty i nagrody.

Wojciech Kurtyka popchnął wspinaczkę w Himalajach na zupełnie inne tory, diametralnie odmienne od reguły wielkich wypraw narodowych, lansowanych od czasów Andrzeja Zawady. Wchodzenie na szczyty w stylu alpejskim to była zupełna nowość i szaleństwo, a wyszukiwanie najbardziej ekstremalnych ścian i pokonywanie ich w stylu wzbudzającym podziw, to specjalność Polaka. Czytając o pierwszych latach wspinaczkowych Adama Bieleckiego dostrzegłem tutaj analogię –  zobaczyłem determinację i tę samą siłę oraz wrodzoną umiejętność, jak u młodego Kurtyki. Po akcji na Nanga Parbat nagle objawił się Bielecki jako człowiek z innej półki, doskonale wytrenowany i zdolny do poświęceń. Z jego książki wyłania się portret chłopaka, który pasję wymarzoną w dzieciństwie zrealizował z nawiązką. Stał się czołowym polskim himalaistą, bo ma doskonałe geny i wytrzymałość.

Kto nigdy nie przebywał w górach wysokich nie może sobie wyobrazić, co się dzieje z organizmem od 4-5 tyś. metrów. Żmudne i wielogodzinne podchodzenie wymaga nie tylko siły fizycznej, ale również psychicznej, odporności na warunki bytowe oraz umiejętności znoszenia niskich temperatur. Kiedy w śnieżycy wracałem z bazy pod Everestem do schroniska w Gorakshep wyobrażałem sobie co muszą czuć himalaiści, którzy w takiej pogodzie wspinają się dwa tysiące metrów wyżej, a wchodząc żmudnie następnego dnia na Kala Patthar, na wysokości 5,5 tyś. metrów zastanawiałem się, dlaczego pokonanie kilku kroków do góry, wiąże się z tak wielkim wysiłkiem.

Bielecki uczestniczy teraz w zimowym atakowaniu niezdobytego o tej porze roku K2. Szanse chłopaki mają skromne, ale już dzięki akcji ratowniczej z Denisem Urubko po Tomka Mackiewicza, o polskim himalaizmie zrobiło się głośno. Kibicuję Bieleckiemu, bo po przeczytaniu jego książki wierzę w jego intencje i pasję, podobnie jak zawsze intuicyjnie lubiłem Kurtykę i jego styl życia, który był czymś więcej, niż tylko zaliczaniem szczytów.

Te dwie biografie, jedna na finiszu a druga rozkwitająca, namieszają w wielu głowach i choć książek o górach nie brakuje, to jednak ci dwaj są na pewno z najwyższej półki. Oby jak najdłużej, czego głównie Adamowi życzę.

Ten wpis został opublikowany w kategorii książki i oznaczony tagami , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.