No jasne, że zazdroszczę Świetlickiemu. Za życia jest już jakąś legendą, pisarzem/poetą kultowym, a po śmierci od nadmiaru papierosów, zapewne wszystko jeszcze się zwielokrotni.
Modlitewnika z boskimi matkami i ojcem Rydzykiem próżno jest szukać po EMPiKach, trzeba zamawiać i czekać na przesyłkę, jakby tytułowa Polska nie wierzyła, że można ją opisać wierszem ubranego na czarno autora numerowanych kryminałów.
Miałem taką czarną książeczkę do nabożeństwa, jako pamiątkę pierwszej komunii, z czerwoną, szmacianą zakładką, ale podobno została pochowana razem z którymś członkiem rodziny, choć nie wiem, do czego mogłaby się tam przydać, w wykopanym w ziemi grobie.
Polska, czyli wiązanka pieśni patriotycznych pokazuje poetę zaangażowanego, a jednocześnie sarkastycznie obojętnego na losy mieszkańców kraju namaszczonego. Do tego całość okraszona jest wycinankami Alicji Białej, gdzie jesteśmy jeszcze gorsi wizualnie od tego, co widujemy w telewizji. Polska w wierszach Świetlickiego i obrazkach Białej jest ubabrana tym podskórnym prowincjonalizmem, który siedzi w każdym z nas, w tym Januszu, głęboko skrywanym, wstydliwym, a przecież wyłażącym wciąż z nas, kiedy nieopatrznie dajemy sobie trochę luzu.
Sto wierszy na stulecie niepodległości to wiersze już wcześniej publikowane, plus osiem zupełnie nowych i nie są to wiersze miłosne. Choć wydaje się, że taki abnegat jak Świetlicki może mieć w dupie Polskę i jej problemy, to jednak głęboko się mylimy. Wywlekając z trzewi polskości głównie przywary i wągry, nie naucza i grozi palcem, a raczej spoziera z góry, czarny prorok w masce prześmiewcy. Z kogo się śmiejecie? Sami z siebie się śmiejecie. „Piszę po ścianach. Obśmiewam mieszkańców w mieszkaństwie zatwardziałych, sprawiam im przyjemność chwilową, zaraz potem wyklinają mnie” Niezła proza, ale przecież to wiersz „Nie stąd” otwierający ten tomik.
Świetlicki w swojej poezji zlepia wyrazy pozornie nieprzystające, jakby pisał w nim jakiś wewnętrzny głos, a potem całość, która czeka na puentę odchodzi rozczarowana, bo żadnej puenty nie ma i nie będzie. Wiersz często jest niejednoznacznie pogmatwany, wygibasy słowne dają niespodziewane efekty, ale sens musisz dośpiewać sobie sam. To wygląda jakby Paul Celan oglądał telewizję Polsat. Równość, bezrobocie, braterstwo, Polska od morza do morza, podatki, Gazeta Wyborcza.
Osobiste spotkania z Marcinem Świetlickim nie odbyły się. Raz widziałem go w Krakowie, jak siedział na Małym Rynku, palił i chyba udzielał wywiadu, No ale w Krakowie można spotkać wszystkich. W Sylwestra jadłem schabowego czytając „Deltę Dietla”, też w Krakowie. Oczywiście podobały mi się kryminały, przez swoją niespójność, rozedrganie i brak pomysłu na zbrodnię. Nie byłem nigdy na koncercie Świetlików, choć podoba mi się jedna piosenka z płyty „Obóz koncentracyjny”. Mam płytę z zespołem Zgniłość i obejrzałem powtórnie debiut Smarzowskiego pt. „Małżowina”. Jedyna dedykacja uzyskana nieosobiście brzmi: „Dla Mariusza od Janusza”, cokolwiek to znaczy. Autobiografia „Nieprzysiadalność” powiedziała mi o Świetlickim najwięcej.
Tak, Świetlicki się dystansuje ale on dystansuje się od wszystkiego, również od samego siebie.
„I trzeba się bać. Teraz miłość jest bezsilna
jest tylko w deklaracjach
oraz deklamacjach. Wszystkie poranne złudzenia
przemieniają się w gorzki wieczór. Jest
później niż myślicie.”