Nareszcie życie komisarza Wistinga znalazło swoje dopełnienie – czwarty tom, nie licząc prequela, wypełnia lukę wydawniczą, ponieważ do tej pory skakaliśmy po różnych okresach życia komisarza, zaczynając od tych najnowszych, w których żona była tylko bolesnym wspomnieniem, a nagle cofając się do czasów, kiedy życie małżeńskie kwitło na dobre. W „Jednej jedynej” finał zagadki kryminalnej pokrywa się z wiadomością o śmierci żony. Nie zdradzam tu żadnych tajemnic, bo nawet jeśli ktoś nie czytał „Jaskiniowca” czy „Ślepego toru”, to może zerknąć na skrzydełka okładki i przeczytać: Ingrid Grinden (ur. 5 kwietnia 1958, zm. 25 lipca 2006).
Otrzymuję regularnie tomy kryminałów Horsta i doskonale wiem, czego mogę się spodziewać: skandynawska flegma, krzątanina wokół sprawy, zamknięta grupa podejrzanych, z których należy wyłonić wszystkich, którzy kłamią, a kłamią na potęgę, ponieważ miejscowi policjanci nie biorą nikogo na dołek i nie biją podejrzanych. Stąd mamy te nieustające wizyty i rozmowy, a nie przesłuchania, gdzie za każdym razem układanka jest uzupełniana. Przyznam, że bywa to denerwujące, kiedy jedyną metodą pracy policji jest dedukcja, składanie przedziwnych wydarzeń, jak obdzieranie ze skóry kota czy podejrzane groby, wkopane w środku lasu.
Horst daje nam do rozwikłania zagadki, których finału nie idzie się domyślić, czyli nie ma tu możliwości wykrycia sprawcy przez czytelnika, ponieważ jest on wciąż zaskakiwany nowymi faktami, które pojawiają się w kolejnych rozmowach z podejrzanymi.
A co pisze wydawca? „Upalne lato w Larvik, mieszkańcy norweskiego miasteczka pogrążają się w sielankowej bezczynności. Spokój nieoczekiwanie burzy zaginięcie kobiety. Kasja Berg – znana piłkarka ręczna nie dociera na trening i przepada bez śladu. W momencie, gdy nieznajomy mężczyzna odnajduje pusty dół na skraju lasu, instynkt Wistinga podpowiada najgorsze. Czy słusznie? Śledztwo pełne niedomówień prowadzi na manowce, a kluczowi świadkowie zdają się ukrywać niewygodne prawdy. Pożar lasu obnaża jednak nową, makabryczną poszlakę – zwęglone ciało przykute do drzewa. Czy to Kasja? Teraz o sprawie zaginionej dziewczyny usłyszy nie tylko Norwegia, ale i cały świat.
„Jedna jedyna” mrozi krew w żyłach. Doskonale oddana psychologia postaci uzmysławia, że ludzie wolą ufać obcym, niż kierować się własnymi podejrzeniami. Porwania i zaginięcia kobiet to tysiące dramatów rocznie, a prawdziwe niebezpieczeństwo czyha tam, gdzie najmniej się go spodziewasz. Proza Horsta to przejmująca i mroczna historia detektywa zawieszonego między siłą a bezradnością wobec zła. Historia człowieka – nie tylko komisarza, lecz także męża – na którego barki spada sprawa tak ciężka, że po raz pierwszy może utopić go w mroku.
Horst słynie z doskonałej znajomości policyjnych procedur, ale i śledczych zaniedbań. W „Jednej jedynej” łączy wnikliwość wejrzenia w ludzką naturę i współczesny świat. Jak to jest stracić najbliższą osobę? Jak poradzić sobie z nieoczekiwaną samotnością?”
Kolekcjonerzy powieści Horsta z pewnością będą usatysfakcjonowani, choć ten tom jest wyraźnie słabszy od wcześniej u nas wydanych, jest więcej mielizn i chyba po raz pierwszy miałem problem z zapamiętaniem kto jest kim w tej układance. Mnogość norweskich nazwisk wpędza nas w chaos i czasem trzeba wracać do wcześniejszych stron, żeby sobie przypomnieć kim jest Gusland, a kim z kolei Patrik Kleven.
W jednym z wywiadów Horst stwierdził, że jedynych Polaków których zna, są ci, których wsadził za kratki. Nie odwdzięczajmy się pisarzowi podobną retoryką, ponieważ przywiązaliśmy się do postaci z jego książek i choć w Polsce mamy zdolniejszych pisarzy kryminałów, to zawsze porządnie wydane przygody Williama Wistinga, będą satysfakcjonującą rozrywką, dla pasażerów zatłoczonych pociągów, którzy w atmosferę dusznych przedziałów zechcą wtłoczyć trochę skandynawskiego chłodu.
Pozostali mogą zastanowić się, skąd autorowi przyszedł do głowy taki tytuł powieści, ale wydaje mi się, że odpowiedź znał już Mieczysław Fogg.