Ostatni proces Kafki

Przekleństwem zbyt obfitej biblioteki, jest czasem traumatyczna niemożność odnalezienia w niej aktualnie potrzebnej książki. Przy okazji czytania niezwykle interesującej opowieści Benjamina Balinta o długoletniej batalii o prawa do rękopisów Franza Kafki, przypomniałem sobie, że posiadam cienką książeczkę o Maxie Brodzie i teraz, przy okazji   mógłbym ją przewertować. Dodatkowo zapragnąłem sentymentalnie wrócić do „Dzienników” Kafki, a nawet po latach przeczytać znów jego listy i te do  Felicji, i te do Mileny. Niestety, odnalezienie  zarówno dawno nie widzianego  Broda jak i tomów Franza okazało się przedsięwzięciem niewykonalnym.. Rzecz jasna mam pewne podejrzenia na której z wysokich półek Kafka spoczywa, jednakże w obecnym stanie nie jestem zdolny do nich dotrzeć. Poczekajmy więc do lata na lekturę tych mrocznych dzienników Franza  Kafki, zastępując je Pilcha diarystyką. No ale jak wiadomo, tony są tutaj zupełnie inne i o innej rzeczywistości rozmawiamy.

Tymczasem „Ostatni proces Kafki” pobudza do szeregu refleksji – co by pomyślał sam Kafka, dowiadując się ile emocji wzbudzają jego utwory, a zwłaszcza jakie kwoty można za nie uzyskać. Ten niezwykle skromny i nieśmiały człowiek czułby się na pewno niekomfortowo zażenowanym, widząc te wszystkie spory o to czy jego rękopisy powinny powędrować do instytucji niemieckich cz też żydowskich. Zasadniczy dylemat sprowadzał się między innymi do tego, czy Niemcy, którzy zgładzili nie tylko siostry pisarza Gabriele  i Walerie, które wraz z rodzinami zostały wywiezione w październiku 1941roku do łódzkiego getta, skąd zostały wywiezione we wrześniu 1942 do ośrodka zagłady w Chełmnie nad Nerem) i tam zginęły., ale również w planie mieli eksterminację całego narodu, włącznie przecież z jego literaturą, w tym dziełami Kafki.

Do kogo należały rękopisy Kafki? Czy do Broda, który ich nie spalił jak tego żądał Franz, czy też potem do obdarowanej nimi przyjaciółki Maxa i jej córek? „Sztuka nie należy do nikogo, ani do mecenasów, ani nawet do samych artystów”- tak pisał Josif Brodski  i w czasie lektury tej książki co chwila zastanawiamy się komu te pamiątki po pisarzu się należą – czy uzasadnione są dociekania sądu nad tym czy Franz Kafka był pisarzem żydowskim czy niemieckim, bo przecież w tym języku pisał swoje utwory.

Sam Kafka nie miał dobrego zdania o  własnej twórczości, stąd polecenia dotyczące spalenia wszystkiego co nazywał „gryzmołami”, bo przecież oprócz rękopisów opowiadań i powieści, były tam też jego niesamowite dzienniki a także rysunki i listy. Brod  wszystko ocalił, bo wyobraźmy sobie co by się działo gdyby po latach przyznał, że zniszczył niedokończoną powieść oraz dzienniki. Czy byłaby to zbrodnia, z której nie mógłby się wytłumaczyć? A może tylko wyraz jego lojalności w stosunku do przyjaciela?

W książce miłośnicy życia i twórczości Franza Kafki. czyli szczególnie ja, odnajdą obok faktów dotyczących sporów o jego rękopisy, szereg interesujących informacji o swoim ulubionym twórcy.  Jeśli mówimy o paleniu rękopisów, to jednak ogień strawił część pism Kafki, a czynności palenia podjęła się, na życzenie pisarza Dora Diamant.  A  to, co Kafka zostawił Dorze w Berlinie zabrało Gestapo w 1933 roku i rzecz jasna te notatniki i listy przepadły na zawsze.

Zasanawiamy się cały czas nad oceną Maxa Broda, nie tylko dziękując mu, że nie posłuchał przyjaciela i nic nie spalił –  z drugiej strony to Brod podał nam Kafkę i wykreował jego twórczość, choć jak mówią niektórzy np. Coetzee, Brod Kafkę podziwiał ale go kompletnie nie rozumiał. Ocalił Kafkę a potem go wylansował. Max Brod jest w pewnym sensie postacią tragiczną – sam będąc pisarzem, swoją sławę zawdzięcza twórczości przyjaciela, podczas gdy jego  twórczość została zapomniana i  niedoceniana. Historia spuścizny Broda zawiera w sobie elementy pisarstwa, które ocalił przed  zagładą i które pozwoliło w jakimś sensie zaistnieć także jemu. Brod nie tylko redagował pozostawione utwory Kafki, często niedokończone i bez tytułów, ale także dokonywał selekcji i cenzury: usunął z dzienników jakieś lubieżne fragmenty o tematyce seksualnej. Brod manipulował tą prozą, łączył fragmenty opowiadań, wykreślał całe kawałki prozy. Brod stworzył dla nas takiego Kafkę jaki jemu odpowiadał, stąd  tak ważne jest dokładne zbadanie wszystkich rękopisów i pozwolenie na pracę nad nimi poważnym literaturoznawcom.

W całe to zamieszanie wokół Kafki, Max Brod wplątał rodzinę Hoffe, zapisując swojej przyjaciółce własne archiwum, którego zasadniczą wartością były rękopisy Kafki. To bezcenne dla literatury skarby, mają też swoja konkretna wartość i można nimi handlować i znacznie się wzbogacić. W 1988 roku Esther Hoffe sprzedała manuskrypt „Procesu” Kafki za równy milion funtów szterlingów. Była to najwyższa suma, jaką osiągnięto kiedykolwiek za rękopis współczesnego pisarza. Niezidentyfikowany nabywca przekazał go nieodpłatnie największemu prywatnemu archiwum literatury niemieckiej w Marbach koło Stuttgartu. W archiwum tym dostępne są już od dawna niektóre listy Kafki do Mileny oraz słynny list autora do ojca.

W jakim stanie są  dziś  te stuletnie rękopisy, przechowywane w zwykłym biurku w wilgotnym klimacie– za jakiś czas mogą już być nieczytelne i tu mamy kolejny dylemat. Czy jest prawo pozwalające odebrać siłą skarby narażone na unicestwienie?

Ostatni  proces Kafki Benjamina Balinta kończy się optymistycznie, być może dla nas, ale na pewno nie dla Evy Hoffe; w sierpniu 2016 roku sąd izraelski orzekł., że cały majątek Broda ma trafić do Biblioteki Narodowej Izraela- bezpłatnie.

Autor podsumowując całą tę sprawę pisze: „być może całą tę naszą historię można najlepiej odczytać- jako szereg wiadomości, które zostały zaginione, utracone, zatarte, zniekształcone, przegapione lub spóźnione: niedostarczony list Kafki do ojca, niewypełnione ostatnie instrukcje Kafki skierowane do Broda …itd.”

To przecież jest cały ciąg niedopowiedzeń i być może najbardziej zawinił tu sam Brod, który znając wartość rękopisów Kafki, nie określił do końca gdzie powinny trafić.

W wyobraźni Kafki nasze wiadomości nie mogą się stać zrozumiałe aż do przybycia Mesjasza. A jednak sam Mesjasz przybywa za późno. „Mesjasz pojawi się, gdy już nie będzie potrzebny Pokaże się dopiero na drugi dzień po przybyciu, nie ostatniego, ale najostateczniejszego dnia” pisze Kafka w jednym ze swoich notatników.”

To właśnie Kafka jest tym pisarzem, który od samego początku, kiedy tylko wziąłem do ręki „Zamek”, stał się najważniejszym twórcą, którego literatura ukształtowała mój literacki gust na zawsze.  „Ostatni proces Kafki” pokazuje jak bardzo opisywany przez Kafkę świat, dosięga nas współcześnie.

 

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii książki i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.