Trzeci dziennik” Pilcha skończyłem czytać nagle, dopadł mnie koniec tych zapisków bez ostrzeżenia, około południa w niedzielę wyborczą Nie ukrywam, że przyjemność obcowania z codziennością pisarza Pilcha, chciałem smakować jak najdłużej, tymczasem ciach i skończyło się nagle zapisem, że jego starość to najświetniejszy czas, jaki kiedykolwiek był mu dany. Ten trzeci dziennik nie jest wcale czymś wyjątkowym, można powiedzieć, że autor od lat pisze o tym samym, że międli na okrągło te same zagadnienia – a to rzeczywistość rodzinnej Wisły, wspomnienia z tym miejscem związane, choroba i utarczki z nią, oczywiście są też refleksje dotyczące aktualnych lektur, protestantyzm oraz sny, w których pojawiają się niedawno zmarli znajomi, co przeradza się niekiedy we wspomnienie i pożegnanie, np. tym razem z redaktorem Pietrasikiem, czy też wspomnienie zmarłego nagle w dalekim Egipcie Janusza Głowackiego, co Pilch żartobliwie podsumowuje kpiąc z oferty „last minute”, która w kontekście śmierci brzmi wyjątkowo perwersyjnie. Latem 2018 roku ukazała się ostatnia powieść Mistrza, czyli „Żywego ducha”, o której jesienią już nie pamiętałem i w jakimś zamroczeniu usiłowałem ponownie nabyć. Całe szczęście, że ten stupor pamięciowy spowodowany był jedynie buntem organizmu, który wymazał lekturę tej słabej książki.
Cieszyły mnie wyjątkowo wzmianki o uwielbieniu pisarza dla prozy Nabokova, a zwłaszcza jego umiłowaniu „Obrony Łużyna – to była moja pierwsza lektura Nabokova, po której rzeczywistość literacka nabrała kompletnie innego wymiaru.
Polityką generalnie Pilch sobie głowy nie zawraca, ale wiadomo, że kaczorowi zawsze dołoży a głupoty rządzącej kliki bezlitośnie wykpi. Co jakiś czas poutyskuje na formę swojej ukochanej Cracovii i już, cały dziennik, który jednakże czyta się ze smakiem i wyjątkowo żal, że na kolejny odcinek przyjdzie nam poczekać długo.
Rzecz jasna, refleksje dziennikowe Pilcha zahaczają niejednokrotnie o fakty ,z którymi sam miałem okazję się skonfrontować, co podkreśla jeszcze mocniej moje przyjemności z lektury. Pilch wspomina w listopadowych wpisach biografię Andrzejewskiego i w związku z tym również pisze o biografii Gombrowicza, zaliczając obie do literatury gejowskiej, co podkreśla stwierdzeniami typu: ”pisarze są, jacy bywali. Świat jest, jaki bywał. Literatura jest, jaka bywała”. Wracają w pamięci, przypomniane zapiski Andrzejewskiego, które czytywałem regularnie w Literaturze, ale do których nie powróciłem później, kiedy zakupiłem je wydane w postaci dwóch tomów, jako ”Z dnia na dzień”, pierwszy tom biały a drugi czarny. Czy te zapiski potrafiłyby jeszcze zainteresować? To jak z dylematem, czy wyrzucać zaraz po przeczytaniu magazyn Książki? Zbieram te gazety i gromadzę nie wiem po co, bo przecież tracą aktualność na drugi dzień po przeczytaniu i jedynie zagracają to pełne papieru mieszkanie. Wracając do Andrzejewskiego Pilch zastanawia się dlaczego czytywał jego książki i wychodzi mu, że obaj pisarze są/byli pasjonatami porządku, zwłaszcza tego na biurku i kwestia zmiany położenia na nim długopisu przeradza się w pełen pasji fragment o pedantyzmie Kiedy Andrzejewski umierał w 1983 roku, jak to pisze Pilch, jako ”alkoholik zupełny”, to Pilch swoje przygody z piciem rozpoczynał. Można powiedzieć, że nastąpiła pisarska zmiana warty, choć stylowo te prozy więcej dzeli niż pijacie rytuały mogłyby łączyć.
Chciałbym czytywać regularnie refleksje Pilcha na temat piłki nożnej i aż dziw, że nikt jeszcze mu tego nie zaproponował; być może wszystko rozbija się o kwestie finansowe – trzeba by mu sporo zapłacić, żeby np. raz w tygodniu w Wyborczej ukazał się felieton podpisany przez pisarza. Robił tak kiedyś chyba pisarz Kuczok i kiedy tylko udało mi się na to trafić, było to bardziej interesujące od fachowych komentarzy specjalistów.
„Trzeci dziennik „ Pilcha rozczarowująco jest krótki; rozpoczyna się w Wiśle 7 maja 2017 roku, wpisem o tym jak bardzo pisarz czuje się chorym i starym, a kończy 15 lipca 2018 roku, w niedzielę, konstatacją, że jego starość to najświetniejszy czas, jaki kiedykolwiek był mu dany, A co będzie dalej być może się dowiemy kiedyś- zwłaszcza, że jak notuje Pilch, czasem bywa chujowo ale bojowo, co wróżyć może kolejną książkę, tylko po lekturze dziennika nie ma szans, żeby dowiedzieć się o czym ona będzie.