Mariusz Czubaj. Dziewczynka z zapalniczką.

Mariusz Czubaj nie pisze grubych powieści jak Wojciech Chmielarz, czy Katarzyna Bonda, nie ma też tak błyskotliwego pióra, jak Marcin Wroński, nie zagłębił się w retro kryminalne historie w stylu Marka Krajewskiego i brakuje mu dowcipu Ryszarda Ćwirleja. Ten sympatyczny pisarz stworzył postać Rudolfa Heinza, trochę przetrąconego przez los policjanta, miłośnika głośnej muzyki, samotności i braku szczęścia do kobiet. Taki klasyczny „loser”, idealnie nadaje się na bohatera kryminałów, bo nie ma nic do stracenia i zawsze można mu dołożyć kolejną zmarszczkę do życiorysu.

W piątym tomie przygód Heinza, intryga skupia się na tajemniczym morderstwie sprzed lat, oraz na wiążącym się z przeszłością zabójstwem policjanta. Zamordowanie dziewczynki i okaleczenie zwłok, zdaje się być lekko naciąganą próbą zaintrygowania czytelnika, jakby bezmyślne okrucieństwo wymyślono jedynie po to, żeby opis tej zbrodni zwiększył nakład.

Czubaj „opakował” Heinza dosyć sprawnie, a więc mamy mistrza karate Kastoriadisa, koleżanko-kochankę Pocahontas, przezwisko Hippis, grę w zespole rockowym, wizyty u psychologa i prześladowcę z przeszłości. Bohater tkwi w tym sosie od lat, a jego życie to głównie piwo i muzyka – takie śląskie klimaty.

Chyba po raz pierwszy zdarzyło mi się wytypować bezbłędnie mordercę, co nie świadczy dobrze o pisarzu i jego zdolnościom gmatwania. Z drugiej strony wplątanie w zabójstwo dodatkowych postaci, skutecznie zamydla akcję i jakoś do końca nie przekonują mnie zarówno Prolog jak i Epilog, powiem więcej, kompletnie rozmywa mi się ta wizja dziewczynki z zapalniczką i motywy jej działania.

Wszystkie te niuanse nie przemawiają za książką Czubaja, a jednak czytałem ją z pewną przyjemnością, odnajdując w klimacie i sposobie prowadzenia postaci pewną charyzmę, coś swojskiego, a przez to, że jest tak krótka, nie wzbudzała niecierpliwości i irytacji, wręcz przeciwnie – chciało się ją czytać  kibicować Heinzowi. Gdyby Czubaj nie komplikował nadmiernie i nie gmatwał, gdyby skupił się bardziej na swoim bohaterze i nie zamydlał nam oczu psychologiczną tragedią tytułowej dziewczynki, można by uznać powieść za udaną. Tymczasem jest ona jedynie kolejną zapowiedzią, przedsmakiem kryminału, który w końcu Mariusz Czubaj napisze, bo sympatię czytelników na pewno ma, natomiast talent musi się jeszcze szlifować.

Ten wpis został opublikowany w kategorii książki i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.