Pierre Lemaitre napisał kilka świetnych książek z kurduplowatym Camille Verhovenem i nie sposób było nie polubić tego bohatera. Po zaliczeniu kilku kryminałów, nie bez obaw sięgnąłem po zdobywczynię Nagrody Gouncourtów, czyli powieść „ Do zobaczenia w zaświatach” i nagle okazało się, że Lemaitre potrafi zaczarować czytelnika klasyczną prozą, wciągającą historią niekoniecznie z podtekstem kryminalnym – raczej obyczajowym. I choć czekałem raczej na ciąg dalszy przygód małego Camilla, to pisarz postanowił zabawić się w kontynuację swojego poważnego dzieła , które w międzyczasie zostało sfilmowane.
„Kolory ognia” to losy rodziny bohaterów „Do zobaczenia w zaświatach”, a główną postacią jest Madaleine, córka bankiera Marcela Pericourta, która zmuszona jest zmierzyć się z nieszczęściami, które spadają na nią, jak w pierwszej scenie książki, mały Paul, który otwiera akcję brawurowym skokiem na trumnę dziadka. Wykończona finansowo i psychicznie Madeleine poradzi sobie wyśmienicie i nie tylko dopadnie wszystkich swoich adwersarzy, ale też zapewni sobie satysfakcjonujące pożycie erotyczne z przemiłym panem Dupre,pracującym dla niej prostym facetem od czarnej roboty – i tego typu smaczkami co rusz autor zachwyca zdumionego czytelnika. Podkreśla się zawsze jaka to biedna ta wyrolowana przez wszystkich Madeleine, ale mnie się wydaje, że ta zadufana w sobie mieszczanka dostała okrutną nauczkę przez swoją beztroskę – dziedzicząc ogromny majątek nie zadała sobie trudu, żeby choć przez chwile pojąć, że te pieniądze to także odpowiedzialność, a świat dookoła nie służy wyłącznie do zapewniania jej komfortowej egzystencji. To najbliżsi uczynią z niej żebraczkę, a przecież gdyby zdobyła się odpowiednio wcześnie na trochę refleksji, uniknęłaby upokorzenia. Można stąd wywnioskować, że nie warto młodej kobiecie powierzać odpowiedzialności za poważne interesy i choć w finale, dzięki sprytowi i pomysłowości, odbierze co swoje, karząc grzeszników i odczuje wreszcie słodki smak zemsty.
To książka niby o zemście i funduje nam ona poczucie satysfakcji, kiedy szubrawcy dostają za swoje, to jednak widzę też w niej nauczkę, dla naiwnych i łatwowiernych lekkoduchów, którym się wydaje, że należy im się więcej z racji pozycji czy majątku. Książka przyciąga szeregiem smaczków godnych wielkich pisarzy, uderza pewną prostolinijnością, a przecież odnosi się do najlepszych tradycji wielkiej literatury francuskiej, spod znaku Dumasa czy Zoli. Nigdy nie byłem fanem Balzaka czy Zoli, to jednak przestrzeń odmalowana przez Lemaitre, tak bogata w realizm historyczny Francji lat dwudziestych XX wieku, kusi i przyciąga raczej wyrobionego czytelnika, choć prosty poszukiwacz sensacyjnych opowieści znajdzie tu dla siebie dużo dobrego i być może doceni ten mistrzowski koncept literacki, tę mieszaninę fascynującej intrygi i doskonałego warsztatu.
Autor maluje portrety swoich bohaterów nie szczędząc szczegółów i niuansów, przez co każda postać żyje własnym życiem, a jej losy splatają się z historią rodu Pericourt. Aż chciałoby się poznać dokładniejszą wersję historii polskiej służącej Vlady, której ogromne oddanie dla małego Paula dorównuje jej apetytowi seksualnemu, w czym nie przeszkadza jej nie tylko brak znajomości francuskiego, zwłaszcza, że postanawia czytać po polsku małemu kalece „Króla Maciusia”. A do tego ta śpiewaczka operowa, która pojawia się w życiu Paula nie wiadomo po co, chyba jedynie dlatego, żeby utrzeć nosa hitlerowskim notablom.
Francja w kryzysie to nie tylko łotry, którzy wykorzystują naiwną Madeleine, żeby wydrzeć jej majątek, to również głupi politycy, jak ten Charles Pericourt, który choć spokrewniony, nie zawaha się pogrążyć córki Marcela dla własnych ambicji, chciwej żony i brzydkich córek-bliźniaczek, których wątek wzbudza w nas politowanie. I ta piękna dziewczyna, bigamistka Leonce, uwodząca swoją panią, by w rezultacie ją okraść, jej mąż Robert, idiota, który świetnie sprawdza się jako wykonawca najbardziej brudnych zadań. I wreszcie ten Dupre pokrywający panią z wyższych sfer w sposób mechaniczny, ale jakże skuteczny, oddany sprawie prostak, dzięki któremu Madeleine nie przestaje być kobietą.
Cały ten szpaler postaci – nie zapominajmy o nauczycielu małego Pula, pedofilu a jednocześnie kochanku pani i ambitnemu dziennikarzowi, więc cały ten melanż tworzy kolorowa perspektywę francuskiego życia sprzed stu lat, który Lemaitre opisał brawurowo, co z pewnością właśnie przede wszystkim francuskiemu czytelnikowi odmaluje klimat tych dziwnych lat rodzącego się faszyzmu , co w Polsce próbowali opisywać autorzy tacy jak Choromański czy Dołęga Mostowicz, ale nigdy nie osiągnęli finezji współczesnego Lemaitre,
„Kolory ognia” to sprawnie napisana powieść o zemście i choć można czasem narzekać, ż autor prowadzi nas zbyt czytelną linią i szybko domyślamy się jak przewrotna i skuteczna wydaje się być główna bohaterka, to jednak i tak kibicujemy małemu Paulowi, kiedy postanowił wzbogacić się na produkcji pachnącego kremu, co już może wydać nam się zbyt naciąganym happy endem.
Coś czuję, że pisarz nie zamknie wątku rodziny Pericourtów i jeszcze raz skorzysta z wyobraźni podpowiadającej jak dalej potoczą się losy nieszczęsnego Paula i jego matki – być może trzeba się będzie skusić na poznanie przygód wybranej postaci drugoplanowej – obstawiałbym patriotycznie Władysławę Ambroziewicz, której temperament pozwoliłby nam przeżyć niejedną fascynującą przygodę. Ale to już będzie zupełnie inna opowieść.