Iwaszkiewicz intymnie.

Gromadzimy rzeczy, jakby to one trzymały nas przy życiu, a gdy znikniemy nagle i bezpowrotnie, zostaje po nas sterta niepotrzebnych szpargałów, kiedyś ważnych dla nas, teraz wyrzuconych na śmietnik. Książka Anny Król „Rzeczy. Iwaszkiewicz intymnie”, obnaża skłonność pisarza do gromadzenia wszystkiego,  co kiedykolwiek przeszło przez jego ręce, od rachunków poprzez restauracyjne menu, a skończywszy na góralskiej ciupadze.

W domach naszych babć i dziadków były takie szuflady, ze szpargałami wszelakimi, kompletnie nieprzydatnymi już rzeczami, z którymi żal było się rozstać, więc wrzucało się je do tej szuflady. Z Iwaszkiewiczem jest trochę inaczej, ponieważ był znanym pisarzem, dostojnikiem państwowym i rzeczy z nim związane, po jego śmierci, zostały dokładnie skatalogowane i zostawione właściwie na swoim miejscu, w domu pisarza w Stawisku, gdzie utworzono muzeum.

Studio_20151030_182159_resized

        Anna Król postanowiła zabawić nas tymi rzeczami, snując opowieść wokół guzika, portmonetki, pocztówki, szafy czy kalendarzyka. To są preteksty do zabrania nas w podróż przez życie człowieka, którego nie za bardzo już się czyta, natomiast obsesyjnie się czyta o nim. Nawet „Dzienniki”, których dwa tomy zdołałem kupić (na trzeci też przyjdzie czas), nie wciągają niczym zapiski Twardocha, pozbawione są nawet uroku Dehnelowskiego dziennika roku chrystusowego, nie mówiąc już o Pilcha wynurzeniach. Skrupulatność Iwaszkiewicza skazuje nas na mordęgę, a przecież to była osobowość niezwykle złożona i wybitnie emocjonalnie fascynująca.

Król zrobiła trochę krzywdę Jarosławowi, bo obnażyła ten jego nienowoczesny, zakurzony, starczy, (nawet wtedy, kiedy opisuje jego młodzieńcze losy), świat, obdarty z przyjemności, piękna i radości. Zdaje nam się, że pisarz wciąż się zmagał, wciąż cierpiał albo narzekał, gdy tymczasem nie musiało tak być. Napisana przez Radosława Romaniuka  pierwsza część biografii Iwaszkiewicza „Inne życie”, to fascynująca podróż przez młodość pisarza. Oczekując (doprawdy już za długo) na tom drugi, otrzymujemy wciąż przykłady fascynacji pisarzem, choć bardziej zajmują nas jego listy (do Wajdy czy Miłosza), jego biografia, niż powieści.

Rzeczy przybliżają nam osobę, piętnują jej nawyki, rozczulają swoimi losami, opowiadają albo pozwalają snuć przypuszczenia. To doskonały pomysł na zrozumienie charakteru i przyzwyczajeń, świetna pożywka dla wyobraźni, co też autorka wykorzystuje, snując przed nami wątki z życia pisarza, ubarwione fabularnie, bawiąc się również w tworzenie scen z przeszłości, gdzie aktor Iwaszkiewicz ustawiony przez Król, poruszany jest przez jej pociągnięcia piórem. Nie zawsze się to sprawdza, ale lubię na przykład scenę ze snu autorki , kiedy w Sandomierzu, w pokoju pracy twórczej, otwartym już po śmierci pisarza, ale z widokiem, który Jarosław na pewno by cenił, pisarz komentuje to miejsce, przypominając kozę, która kiedyś pasła się przed wynajmowanym w Sandomierzu pokojem, uprzykrzając mu życie swoim zapachem.

Książka rozpoczyna się najgorzej jak tylko można, bo wpadamy w wir po śmierci Iwaszkiewicza, kiedy to wszystkie rzeczy nagle zyskują inny status, kiedy sytuacja przedmiotów nabiera wymiaru metafizycznego – przestają służyć i oddychają wymiarem bezwładnej bezczynności. Król je skrzętnie wydobywa, szpera w szufladach, wywleka intymne lufki do papierosów, butelki z resztkami wody kolońskiej, tubkę z pastą do zębów, puderniczkę żony.

Jeśli chcemy poznać Iwaszkiewicza możemy zagłębić się w książce Król, ale jest to poznanie szczególne, trochę wiwisekcyjne, sprowadzone do przyziemności, fizjologii, tej codziennej udręki, którą pisarz musiał znosić. Brakuje mi w tej bardzo ładnie wydanej książce fotografii, o których tak często autorka przypomina – zdjęcia z ukochanym psem Trupkiem, zrobionym w zimie, któremu autorka nadaje specjalne znaczenie,  zrobionego przez fotografa Tadeusza Rolke, zdjęcia Stawiska czy wnętrz, o których się opowiada. Są bardzo nastrojowe fotografie na początku rozdziałów, ale one, pomimo że pokazują i opisywany płaszcz pisarza, i jego portmonetkę, z resztkami monet z lat osiemdziesiątych, to jednak nie wyczerpują naszej ciekawości.

Autorka trochę w tej książce przemyca siebie, ale to raczej pomaga nam w czytaniu – przecież można pojechać do Stawiska, odwiedzić Atmę w Zakopanem, można chodzić ścieżkami Iwaszkiewicza, posmakować tego życia z własnej perspektywy, a potem pokazać, jak bardzo pisarz, odchodzący w zapomnienie, może zawrócić w głowie.

Książka do kupienia tutaj.

TK_male (1)

Ten wpis został opublikowany w kategorii książki i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.