To już dwunasty raz śledziłem losy Harrego Hole, chyba najbardziej ulubionego bohatera, kryminalnych serii powieściowych. ( kiedyś wydawało mi się, że jest nim Kurt Wallander z cyklu Mankella, ale ostatecznie ten zdziadziały policjant, którego zawsze w finale książki ogrywał dynamiczny przestępca, a bohaterski Szwed orientował się, że albo zgubił telefon, albo zapomniał broni,więc szybkom straciłem do Wallandera cierpliwość ). „Nóż” wydaje się pożegnaniem, choć Nesbo sprawnie zawiesił akcję na końcu książki, dając nadzieję, że jednak odnajdziemy jeszcze swojego ulubieńca, choć z pewnością nie odbędzie się to w przyjemnych okolicznościach.
Ciężko jest pisać o tym co znajdziemy w tej książce bez zdradzania szczegółów, które pozbawią przyjemności ambitnego czytelnika ale np. ja zawsze lubiłem, jeśli ktoś wcześniej zdradzał mi niektóre szczegóły akcji.
Trochę spoilerów będzie więc, ale postaram się ograniczać. Jak pamiętamy, Nesbo w każdym swoim kryminale stawia przed Harrym olbrzymie wyzwania, a to narażając jego najbiższych na wszelakie niebezpieczeństwa, a to wybierając morderców wśród osób, co do których mamy przekonanie, że z ich strony nie grozi nikomu żadna krzywda. Tym razem zdaje się, autor lekko przesadził. Przede wszystkim zabił Rakel, największą miłość Harrego, a do tego stopniowo upewnia czytelnika, a przy okazji samego policjanta, że czynu tego dokonał on sam. Jak widać Nesbo wlecze nas po bandzie, wskazując środkowym palcem, że nie będzie to prosta opowieść, a nasza przygoda z wysokim policjantem z Oslo, dobiega końca, bo Harry już się z tego wszystkiego nie wygrzebie. I to właśnie uczucie rozgoryczenia towarzyszy nam od samego początku, a przecież jeśli jesteśmy odrobinę nawet empatyczni w stosunku do bohatera, to czując to co on, zaczynamy złorzeczyć Jo Nesbo. Tak więc dla miłośników twórczości Norwega, nie jest to lektura łatwa, natomiast dla debiutantów jest to nie lada gratka.
Jak widać podstęp Nesbo opiera się na takiej zasadzie, że zabije to co bohater najbardziej kocha, a potem wmówi mu, że to on jest wszystkiemu winien. Granie na emocjach czytelnika to podstawowa zasada pisarstwa Nesbo i stąd zapewne niebywały sukces jego powieści, a „ Nóż” to bardzo sprawnie poprowadzona intryga, wciągająca każdego, zwłaszcza jeśli wcześniej nie przyzwyczaił się do wyskoków Harrego, a zwłaszcza do jego pijaństwa. Nie rozumiem tylko po co na samym początku próbuje wszystko zagmatwać, jakimiś wynurzeniami staruszka ze sklepu myśliwskiego, żeby opisać i uzasadnić dlaczego ludzie montują kamery leśne. Staruszek widzi to co wydarzy się później a my zostajemy z tymi wizjami, jak przysłowiowy Himilsbach z angielskim.
Nie napiszę na szczęście, jak to się wszystko skończy, choć można się domyślić, że jakoś tam wracamy do początków kariery Harrego, a nasz wredny autor postara się następnym razem wysłać Holego w takie przygody, o których nie śniło się nawet największym pasjonatom jego twórczości.
Wszystkie tomy przygód Harrego Hole, wyglądają efektownie na półce, wzbogacone jeszcze kilkoma kryminałami, w których Jo Nesbo nie skorzystał z postaci dzielnego policjanta, więc zawsze można rozpocząć wszystko od nowa sięgając po „ Karaluchy” albo „Człowieka nietoperza”, czego wszystkim debiutantom szczerze zazdroszczę.