Przyznam się, że zdecydowanie wolę milicyjne kryminały Ćwirleja, osadzone w ponurych latach Polski Ludowej. Siłą tych książek są wyraziste postaci na czele z Teofilem Olkiewiczem. Ćwirlej jakiś czas temu rozpoczął nowy cykl kryminalny, sięgając z akcją bardzo daleko wstecz. Wcześniej zabrał nas w okolice przewrotu majowego („Już nikogo nie słychać”), a tym razem trafiamy do Poznania zaraz po Powstaniu Wielkopolskim. Ta powieść pokazuje początki pracy w policji Antoniego Fischera. Jest rok 1919. Właśnie zakończyło się jedyne, zwycięskie powstanie w naszych dziejach, czyli Postanie Wielkopolskie. Niemcy chcą sabotażowymi zamachami, przywrócić swoją władzę. W takich okolicznościach porucznik Fischer zaczyna kierować polską już policją. Na kartach kryminału spotkamy wiele postaci historycznych jak np. generał Dowbor-Muśnicki, czyli mianowany przez Piłsudskiego dowódca powstania, czy wtedy jeszcze porucznik i jego adiutant Władysław Anders jako Szef sztabu Armii Wielkopolskiej w.
Zaraz po powstaniu rozpoczyna się na tych terenach praca wywiadów- nie tylko polskiego. Mamy tutaj trupa francuskiego szpiega a do tego powieszonego stróża. W którego samobójstwo Fisher nie wierzy. W akcje niemieckich prowokatorów wplątuje się przez przypadek Tolek Grubiński, co wywołuje niemało zamieszania kilka trupów. Niemcy dają się wykiwać a przyjazd generała Hallera do Leszna udaje się bez żadnych prowokacji.
Jak widać Ryszard Ćwirlej w „ Pójdę twoim śladem” poszedł bardzo daleko w opisywanie faktów historycznych i akcja jest mocno zazębiona w odzyskiwanie niepodległości oraz umacnianie polskości w Poznańskiem
A jednak czegoś mi tutaj brak, jakoś emocje nie grają. Przede wszystkim dlatego, że Fisher to jednak nie Teoś Olkiewicz, brakuje tego zawadiackiego humoru z kryminałów milicyjnych. A ta rzeczywistość przedwojenna jest ciekawostką, która fascynuje Poznaniaków bardziej, niż np Dolnoślązaków
Seria z Antonim Fisherem może być niezłym uzupełnieniem twórczości Ćwirleja, ale sławny to on będzie dzięki historiom, które osadzi w bliższej przeszłości, którą prawe wszyscy jeszcze dobrze pamiętają.
„ Pójdę twoim śladem” liczy ponad pięćset stron i to lekko irytuje niecierpliwego czytelnika – podobnie zresztą jak to było w opisywanej przeze mnie pierwszej opowieści mocno retro, którą przeczytałem prawie dokładnie rok temu: „Już nikogo nie słychać”, gdzie Ćwirlej zabierał nas do roku 1926i planowanego przyjazdu Piłsudskiego do Poznania.