Ręka Opatrzności.

          Mankell ma raka o czym poinformował oficjalnie. Walkę z chorobą zamierza opisywać w gazecie. Nie wiadomo co kiedy i komu i pisane. Bułkę najlepiej zjeść od razu, nie odkładać na później, aż stanie się czerstwa, kochać mocno, spać mało. „Ręka” czyli ostatnie śledztwo Kurta Wallandera to jakby dodatek do losów popularnego na całym świecie Kurta, którego śledztwa mam na półce w komplecie, (oprócz części pierwszej, której los i przeznaczenie nie są mi znane) i nie zamierzam się ich pozbywać.

            Akcja jak to u Mankella niespieszna, bohater rozwiązuje zagadkę ludzkich szczątków znalezionych w domu, który zamierzał kupić, osiadając na starość za miastem. Najciekawsze w kryminałach o Wallanderze były losy głównego bohatera, jego zmagania się z własnym charakterem, żoną, córką przyjacielem, ojcem i kolegami z pracy. Kurt zdawał się nam po prostu zwykłym facetem, którego wędrówkę śledzimy systematycznie, a przy okazji dostawaliśmy morderstwa, śledztwa i nieudolną strzelaninę na koniec każdej książki, kiedy to nasz detektyw gubił pistolet, komórka rozładowywała się a złoczyńca minimalnie chybiał, strzelając do policjanta. Intrygi nie fascynowały, za to tło i konstrukcja oparta na męczarniach Wallandera kusiła jakimś urokiem, godnym talentu autora, bo trzeba to oddać sprawiedliwie, pomimo narzekań, czytało się te książki z przyjemnością.

          Po perypetiach z „Włoskimi butami” z pewną obawą kupowałem w krakowskim EMPiK-u „Rękę”, zwłaszcza mając świadomość, że to tylko opowiadanie, jakby siłą dodane do zestawu, napisane okazjonalnie dla Holendrów i dopiero po adaptacji filmowej z Branaghem w roli głównej, zaakceptowane przez autora jako integralna część losów komisarza. Mankell nie rozczarowuje – to klasyczny „Wallander”, schyłkowy, pogodzony z losem i córką.

         Czytając po kolei książki z Wallanderem otrzymuje się tę smutną prawdę, że życie przechodzi obok, nie dając znaków, że historie przeżywane są szczególnie istotnymi, że to one decydują o losie, że te przypadkowe wydarzenia, to jest właśnie to, co powinieneś zapamiętać bo nic innego nie będzie i nie czekaj na przyszłość gdyż istnieje jedynie teraźniejszość a przeszłość to wspomnienia. Życie Wallandera nie usatysfakcjonowało – oddany swojej pracy stracił rodzinę, ale pewnie nie było innego wyjścia – gdyby wiedział jak jest lubiany przez czytelników, zmieniłby zdanie o sobie.

          „Ręka” podsumowuje wszystkie wątki, grupuje postaci, pojawiające się na kartach kryminałów, podpowiada i streszcza, porządkuje nasza wiedzę, gdyż od 115 strony nie ma już historii: jest „Świat Wallandera”, czyli autor wyjaśnia jak doszło do powstania pierwszego kryminału, potem mamy wymienione i krótko opisane kolejne pozycje, dalej postaci bliższe i epizodyczne, każda umiejscowiona i przydzielona do okoliczności, potem miejsca i miejscowości, straszliwie dokładnie: „Francja: tutaj produkowane są sterylnie czyste plastikowe pojemniki, które znajdowały się w samochodzie adwokata Gustafa Torstenssona”. Wreszcie rozdział „Co lubi Kurt Wallander” czyli wykaz płyt , których słuchał, oraz wzmianka, że Wallander nie był zbyt wielkim milośnikiem literatury a jego ulubioną książką była „Tajemnicza wyspa”.

           Mankell ma raka. Wallander pewnie choruje wraz z nim, ale nie mam pewności, że na tę samą chorobę. Zapewne mają szereg cech wspólnych, zapewne różnią się szczegółami, dotyczącymi np. tego, na którą partię polityczną zagłosować, ale choć oglądałem kilka odcinków seriali o Kurcie, moja wyobraźnia zawsze wydobywa postać autora i kreuje go na obraz detektywa. Nie da się obronić postaci opisywanej jako kompletnie niezależnej od autora, choć tenże autor zarzeka się, że tak nie jest.

             A więc dostaliśmy „Rękę” na dobranoc, bo jak napisał Mankell w październiku 2012 roku: „ Żadne inne opowiadanie o Kurcie Wallanderze nie istnieje”.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.