Potrójne przyjemności.

 

Przyjemności przychodzą potrójnie – czyż te trzy słowa na „p” nie brzmią zachęcająco? Najlepsze zakupy powinny obejmować przynajmniej (znów na „p”) trzy produkty, bo liczba 3 ma w sobie posmak świętości, Trójka jest radiem ulubionym i do trzech razy sztuka. Psychologicznie również daje nam to zadowolenie, bo jeśli zakupy są udane, to czuje się ten dreszczyk emocji, za co się najpierw wziąć – wybierać spośród dwóch to pestka, ale z trzech to niemal perwersja. (Nie zalecane w przypadku wyboru kobiety).

„Polityka” wydała Historię Arabów i od razu wiedziałem, że to kupię. Bo ładnie wydane, na błyszczącym papierze, bo jeżdżąc do krajów arabskich zawsze podobała mi się ta egzotyka, inność, bo wciąż tak mało wiem o cywilizacji, która dała nam tak wiele. No dobrze, poleciałem na zewnętrzny blichtr wydawnictwa, niech będzie, ale właśnie tę pozycję przejrzałem ze smakiem jako pierwszą. Oczywiście nie powinno się tego czytać „na raz”, nie zmuszać się do zaliczania kolejnych artykułów, raczej smakować niż studiować.

Wybór Samsary raczej spontaniczny, bo nie przepadam za tego rodzaju literaturą podróżniczą, gdzie więcej zdjęć i powierzchniowych ślizgań niż zapadających w pamięć przeżyć, w czym celują te wszystkie kolorowe książki polskich podróżników od Cejrowskiego po Pawlikowską. Zaryzykowałem, bo jeśli Michniewicz mnie „chwyci” to kupie jego drugą książkę. Jeszcze stoi na półce i czeka, nie wiadomo jak długo.

„Suka” to wydawało by się pokątna literatura erotyczna; wrażenie zaściankowości i taniej sensacji wzmaga jeszcze fakt, że autorka podpisała się pseudonimem Goodgirl, ale po lekturze pierwszych stron widziałem, że to dobrze przemyślana pozycja, bez tego żałosnego stylu Markiza de Sade, lub pretensjonalnych opisów – to raczej porządny przewodnik po BDSM, dla miłośników uporządkowanie, dla amatorów wycieczka w nieznane. No i jeszcze te socjologiczne porównania z jakże nam zawsze imponującą Ameryką, mitycznym krajem wolności i wyuzdania, a jednocześnie tak purytańsko zaściankowym – ten wątek akurat mnie nie przekonuje. Właściwie całą książkę można znaleźć na stronie internetowej autorki i tylko można się zastanawiać, czy Goodgirl obecna jest na tych stronach naprawdę czy też kompiluje swobodnie wątki swoje i cudze. Ale czy to tak naprawdę ma jakieś znaczenie, zwłaszcza kiedy kajdanki są zbyt mocno zaciśnięte na przegubach?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.