Jak często dane jest nam usłyszeć: „nie mam czasu”, gorzej, jeśli padnie: „nie mam dla Ciebie czasu” (to już jest wystarczający powód, żeby nie pytać więcej), czy też: „ jeśli znajdę chwilkę czasu…”. Powodów zasłaniania się „czasem” jest nieskończenie wiele, ale wytrawny degustator zawsze wie, jak interpretować obwinianie biednego „czasu” własnymi problemami.
Wydawnictwo Samo Sedno przysłało mi egzemplarz książki Mike’a Claytona „Zarządzanie czasem. Jak efektywnie planować i realizować zadania”. Mam określone zdanie na temat tego typu wydawnictw, wychodząc z założenia, jak wielu mi podobnych, że sam najlepiej wiem jak żyć i nikt nie będzie mi wciskał sztucznych prawd. Zresztą mamy świadomość, że tego typu poradniki niosą ze sobą wzorce i przykłady nijak mające się do naszej zwykłej codzienności, są zbyt wydumane, zbyt profesjonalnie mechaniczne oraz po prostu nudne. I jeśli wydawca dodatkowo umieszcza na okładce slogan: ”Dołącz do grona ludzi sukcesu”, to popełnia podstawowy błąd – trafi do tych, którzy wyobrażają sobie, że ta książka da im sukces, tymczasem tak naprawdę ta książka jest dla ludzi sukcesu, dla tych, którzy wiedzą jak to zrobić, a jedynie brak im jakiegoś małego trybika, żeby uświadomić sobie, że ten sukces odnieśli.
Jak w tego typu poradnikach, autor podchodzi do tematu klasycznie, czyli zachęca we wprowadzeniu prostym przykładem z własnego życia (jak to przestając się golić, można znaleźć tydzień), potem mamy krótkie streszczenie rozdziałów, a w końcu z pewnością siebie, informuje nas ,co nam da przeczytanie tej książki. I od razu dziękuje innym, jakby bał się, że podziękowania na końcu nie trafią do czytelnika, który być może zechce zaoszczędzić trochę czasu. Uwielbiamy anegdoty, przypowieści, prawdy objawione oraz zdania ładnie brzmiące, typu: „Jeśli chcesz, żeby cos zostało zrobione, poproś o to kogoś, kto jest zajęty” – i tak właśnie jest z tą książką – czytając ją dostrzegamy jak pięknie możemy nasze życie uporządkować, a w praktyce okazuje się, że to praca mozolna i wymagająca tyle samo samozaparcia i siły woli, co przekonanie kogoś bardzo zajętego, żeby nam zrobił herbaty. (moim zdaniem należy użyć podstępu, ale to już temat na inny podręcznik).
Wyobraźmy sobie, że mamy w życiu jakiś cel, (kto ma niech podniesie palec do góry) stawiamy sobie zadania, określamy przedział czasowy, np. 3 lata. Co zrobić, żeby się nie okazało, że po upływie tego czasu, stoimy nadal w tym samym punkcie co dziś, że tak naprawdę nie zrobiliśmy nic, że wyobrażaliśmy sobie, że cel sam nam z nieba spadnie, w nagrodę za cierpliwe czekanie. Autor dzieli nas na osoby z orientacją na przeszłość, teraźniejszość bądź przyszłość, do tego w każdej orientacji wyróżnia podejście negatywne lub pozytywne. Dla przykładu osoby zorientowane na przeszłość spędzają dużo czasu na rozpamiętywaniu tego co było, co ma wpływ na ich teraźniejszość, ale sposób rozpamiętywania przeszłości wpływa na aktualne wybory. Autor zaleca nam zrównoważone podejście do czasu, czyli wyciągnięcie pozytywów z wszystkich orientacji a zminimalizowaniu negatywnych elementów. Należy po prostu uzdrowić przeszłość – jak to zrobić? sięgnij kotku po książkę – następnie skup się na teraźniejszości ,a w końcu zdefiniuj wreszcie konkretnie cel i go zobacz.
W człowieku podobno toczy się walka miedzy dwoma wilkami – jeden jest złem, gniewem, zawiścią, poczuciem niższości a drugi jest dobrem, radością, spokojem, empatią, dobrą wolą. Który wilk wygra? Otóż ten, którego będziesz karmił.Powróćmy do naszego celu – tego za 3 lata. O co w tym wszystkim chodzi? W celu chodzi generalnie o optymizm – nie o ślepą wiarę, że na koniec będzie dobrze, tylko o przeświadczenie, że wiem, czego chcę, że mam szanse i skorzystam z nich kiedy nadejdą. Bo jeśli do celu mam 3 lata, to po drodze mam jeszcze małe cele, które powinienem realizować równie skutecznie – nie da się zostawiać wszystkiego na sam koniec, potrzebne są małe kroczki, które przybliżają do finału – bez nich za 3 lata staniesz przed ścianą, która będzie zbyt trudna do przeskoczenia.
Rozdział o efektywnym wykonywaniu zadań dzieli ludzi na typy osobowości, porównując ich do słoni lub ośmiornic. Spójrz, czy nie jesteś tym, który: wie, że nie może się spóźniać, często się niecierpliwi, robi wiele rzeczy na raz, wyrabia się z pracą „na styk”, czuje się winny kiedy odpoczywa, wciąż się spieszy. I tutaj naprawdę dobre rady jak sobie z tym poradzić – to fragment dla gorliwych, którzy konsekwentnie wyciągną wnioski z własnego podejścia do pracy.Przyjęcie na siebie zbyt wielu obowiązków wywołuje stres – ciągłe poirytowanie, bezsenność i skłonność do popełniania błędów, brak kontroli nad czasem. Zacytujmy autora, bo choć wszystko to wiemy, to jednak wiedzieć, nie znaczy uświadamiać to sobie: „ W chwilach stresu myśli nas zwodzą, wszystko widzimy w czarnych barwach – należy zapanować nad tymi myślami, które mówią, jacy jesteśmy beznadziejni – skierować myśli tam, gdzie czujemy się mocni – zawsze jest cos pozytywnego, coś małego, czego można się przytrzymać”. I teraz zdanie najważniejsze: „Duża ilość stresu generowana jest przez fakt, ze przyjmujemy nastawienia, które w naszym odczuciu, powinniśmy mieć, zamiast tych, które nam po prostu odpowiadają”. Tak więc co zawsze powtarzam – myśl bardziej o sobie, a nie o tym co ludzie powiedzą.
Spędziłem przedpołudnie z tą książką i spokojnie mogę ją polecić tym, którzy walczą – walczą o siebie, chcą być jak Indiana Jones lub inny Steve Jobs. I nie ma w tym ironii, bo czasem uświadomienie sobie kilku prawd, które i tak obok krążą, jest cenniejsze od bolesnego kopa w dupę, kiedy za 3 lata staniemy przed sobą bezradni, nerwowo zasłaniając się sloganem: „potrzebujemy jeszcze więcej czasu…”