Michael Gregorio

„Krytyka zbrodniczego rozumu”, podoba mi się okładka, ale dlaczego musze mieć wybór, między twardą a miękką, taki wybór między mieć 10 zł, a mieć czym zabić muchę – na okładce miękkiej, rycina Royal Opera House – to chyba New Jork oraz portret Immanuela z podpisem „Zagadka”. Wydawnictwo Literackie 2007. To czysta przyjemność trzymać w ręku grubą, miękką książkę ze skondensowaną historią w środku, wleźć w nią i zaczytać, pozaginać rogi i zaślinić kartki. Ach jeszcze na okładce krople krwi – czy ktoś je zauważył?
Przyszła moda na kryminały, zresztą to chyba gatunek uwielbiany przez wszystkich, zwłaszcza jeśli powiązany jest z miejscem, czasem lub konkretną osobą. Sterta wykształconych doktorów zabrała się za najpoczytniejszą formę kryminału i rzuciła nam na półki sporo mięsiwa. To warto czytać zwłaszcza jeśli autor ma choć trochę talentu literackiego, bo o wiedzę historyczną i skrupulatność nie trzeba się martwić. Ta książka ma więcej dobrego niż grafomańskiego, więc nie będę się czepiał, nie wywlekę załamań i mielizn, bo kto ich nie ma poza Dostojewskim?
Sam pomysł żeby wielkiego filozofa wkręcić w zbrodnię oryginalny i wart porcji budyniu waniliowego. Gdzieś od dwusetnej strony wiemy już o co chodzi, choć autor kluczy i jak zawsze w średnim kryminale główny bohater nie robi nic żeby znaleźć zbrodniarza, jest bezradny i nie przypomina detektywa ze słynnych filmowych adaptacji. Historia toczy się sama, a główny bohater ją jedynie komentuje – jego bezradność wobec geniuszu zbrodniarza pozwala mu jedynie iść za nim, o krok za lepszym, mądrzejszym, sprytniejszym.
Kant spędził całe życie w Królewcu, wybaczcie mi to zdanie, bo wszyscy o tym wiedzą, a może nie, więc ten syn siodlarza o nazwisku Cant czy też Kandt, sam sobie wybrał pisownię nazwiska, podporządkował swoje życie silnej woli i nie wiemy czy był szczęśliwy. Historia zawarta w książce i trochę naciągnięte jej uzasadnienie zamyka się śmiercią filozofa, który stwierdził istnienie Boga jednym zdaniem, więc tutaj jakby się ktoś chciał uczepić, jest ta rysa, którą trudno ścierpieć, ale można ją zignorować. Napisane jest to językiem w ogóle nie przypominającym „Krytyki czystego rozumu”, więc tu macie łatwiej, co nie znaczy lepiej.
Chodziłem za tą książką, której tytułu nie potrafiłem zapamiętać, o której słyszałem dobrze i jedynie mówiąc sprzedawczyniom w księgarni, że autor ma włoskie nazwisko a w akcję wplątuje się słynny filozof. Bo zawsze tak jest, że coś się chce, o czymś się słyszy i już nie ma odwrotu, poluje się na książkę, muzykę i to przypomina te czasy dawne, kiedy polowanie było sensem życia zbieracza literatury. Za 32 zł spełniłem swe marzenie choć przecież nie wszystko da się poznać do końca, a rzecz sama w sobie jest absolutnie niepoznawalna. Transcendencja tej książki tkwi w tym wszystkim czego nie doczytałem i nie doczytam chyba nigdy – tak więc poznałem jedynie zjawisko, fenomen tej książki, i on mnie uwiódł, lecz gdzie jest jej noumen?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.