„W poszukiwaniu straconego czasu”
… wobec dzieł sztuki okazują więcej egzaltacji niż prawdziwi artyści, gdyż egzaltacja ta, nie ma u nich nic wspólnego z ciężkim trudem pogłębiania, znajduje upust na zewnątrz, zagrzewa ich rozmowy, rozpala rumieńcem twarz; wydaje im się, że tworzą wrzeszcząc na całe gardło: „Brawo”, kiedy ktoś wykona któreś z ich ulubionych dzieł. Lecz te demonstracje nie skłaniają ich do wyjaśnienia natury zamiłowań, którym hołdują, nie znają jej. A jednak zamiłowania te, choć zamienione w nieużytki, napływają w toku ich najspokojniejszych rozmów, zmuszając do patetycznych gestów, grymasów, potrząsań głową, ilekroć mówią o sztuce.
Miłośnicy ci bezpłodni i pełni dobrych chęci, winni nas wzruszać jak pierwsze aeroplany niezdolne oderwać się od ziemi, w których tkwiło już pragnienie lotu, lecz nie tkwił jeszcze sekret, który dopiero należało odkryć.
Pani Verdurin spytała:
– Czy pan kosztował mojej aranżady?
Wówczas pan Charlus z wdzięcznym uśmiechem, krystalicznym głosem, z tysiącem minek i krygowań się odparł:
– Nie, wolałem jej sąsiadkę, truskawkową, jak sądzę, to rozkoszne.
Osobliwe jest, że pewna grupa tajemnych aktów uzewnętrznia się w sposobie wysławiania lub gestykulacji, w których się zdradza. Jeżeli ktoś wierzy lub nie wierzy w Niepokalane Poczęcie, w niewinność Dreyfusa lub w wielość światów, i chce zamilczeć o tym, nie znajdzie się w jego głosie ani chodzie nic, co by zdradzało jego myśl. Ale słysząc pana de Charlus jak mówi dyszkantem, z tym uśmiechem i z tym gestem: „Nie, wolałem jej sąsiadkę , truskawkową”, można sobie powiedzieć: „ O ten leci na mężczyzn” z tą samą pewnością, jaka każe sędziemu skazać zbrodniarza, mimo iż się nie przyznał.
Portret Prousta oprawiony w ramki stoi na półce z książkami.
Aparat fotograficzny marki Zenith odmówił posłuszeństwa przy grobie Prousta – obok jakaś kobieta patrzyła na mnie dziwnie, kiedy tak szukałem jakiejś metafizyki w tym spotkaniu. Pospolitość miejsca zepsuła mechanizm aparatu.
Syn mój uczył się liczyć na cyfrach umieszczonych na grzbietach kolejnych tomów.
Bezgranicznie …
Zaraz skoczę do kuchni po herbatę i magdalenkę. I tak bedę sobie maczać i druga w pierwszej, jeść i może nawet doznam iluminacji?
a ja już myślałam, że Prousta nikt już nie czyta! witam w klubie ;-)))))
ależ mi radosć sprawiłeś!
a ja już myślałam, że Prousta nikt już nie czyta! witam w klubie ;-)))))
ależ mi radosć sprawiłeś!
A właściwie to, co to za ciastko ta magdalenka?
Zazdroszcze tym ktorzy zaczynaja po raz pierwszy czytac Prousta
Hmm… jak to miło że komuś się jeszcze chce czytać Marcela… miłe zaskoczenie 😉
ida27, żeby Ci odpowiedzieć na to pytanie, trzeba by zacytować wszystkie tomy i wówczas będziesz wiedziała, co to magdalenka
każdy ma swoje Combray…;)