Mankell/Marinina

„Gra na cudzym boisku”, „Morderca bez twarzy” WAB w Mrocznej serii, odpowiednio 24,90 i 29,90 zł, na pewno w EMPIK-u kupione, w jakiś niedzielny wieczór, bo niedziela to najlepszy czas na kupowanie książek, niedziela wieczór, kiedy jest już tak źle, bo weekend się kończy i okleja nas ta lepka świadomość rannego wstawania, choć co mają powiedzieć ci, co wstają na szóstą do pracy, gdy ja wstaję na dziewiątą, a czasem dziewiątą trzydzieści? Więc dziś dwa kryminałki na koniec wakacji – w ogóle jakoś kryminalnie się zrobiło tu, a gdzie panie te klasyki, te dzieła wielkie, te pisarze i te pisarki mądre? Są, ale się przykurzyły, trzeba je odkurzyć. Wybrałem najtańszą Marininę i pierwszego Mankella, żeby posmakować i ewentualnie kupować kolejne tomy ich książek, jeśliby się spodobały i porwały mnie swym urokiem – nie porwały. Co nie znaczy, że to złe książki są, otóż są niezłe w swej średniości, ale czytałem lepsze, mam lepsze i nic takiego nie przekonało mnie do kupowania kolejnych, choć przeczytałbym coś więcej z chęcią – rozumiecie ten dystans, między możliwością przeczytania a koniecznością kupienia? No właśnie.
Menkell dosyć zgrabnie się porusza w intrydze, ale tak naprawdę nie polubiłem Kurta Wallandera, trochę mnie rozczarowało rozwiązanie zagadki morderstwa, coś tam pękło jednak po drodze, a zagadka sama w sobie wymagała jedynie żmudnej pracy policji a nie wynikała z atrakcyjności historii. Podoba mi się okładka książki – fragment obrazu Louisa Janota, starcy z maskami w wykuszach (jakież piękne słowo), podoba mi się tonacja kolorów i wybór fragmentu. W książce bilet na tegoroczny koncert Rolling Stonesów oraz wycinek z Dziennika z listą książek Mankella, wyrwany na wypadek kontynuacji zakupów autora – lubię czytać we właściwej kolejności, a kolejny tom to „Psy z Rygi”.Marinina za to zaczęła się dobrze, nawet bardzo. Polubiłem kobietę, uwierzyłem, że jej nieatrakcyjność wynika jedynie z braku chęci do mizdrzenia się, podobały mi się jej rozważania o własnym charakterze, jej zimne kalkulacje na temat uczuć. Odkryłem w niej coś bliskiego i naturalnego, stąd to wszystko co przeżywała zdawało się prawdziwe. Ale gdzieś od połowy zacząłem się nudzić – odkryłem szybko kto jest mózgiem bandy, autorka nie ukryła tego zbyt umiejętnie, potem podkładała nam rozwiązanie jak na talerzu i w końcu wiedząc już wszystko, ciekawiły mnie jedynie psychologiczne meandry jej kobiecości. Jeśli miałbym wybierać między dwojgiem dzisiejszych autorów to wybrałbym raczej słowiańską duszę niż skandynawski chłód. A przecież jest tyle równie dobrych kryminałów polskich, więc po co sięgać po zagraniczne? Chyba jedynie dla folkloru i łyku czegoś nowego – ciekawe czy polscy autorzy powieści kryminalnych są tak promowani za granicą?
Zresztą nie warto się czepiać – jak ktoś jedzie jeszcze na wakacje to spokojnie może sobie wziąć obie książki pod pachę. Tylko okładka Marininy nie tak piękna jak Mankella – kobieta na smyczy nie budzi estetycznych uczuć. Brakuje mi do „kolekcji” Mrocznej serii jednego Włocha – zacząłem już go nawet czytać w księgarni, ale nie zachwyca pierwszymi zdaniami, więc co? „Total Cheops” Izzo – czytał ktoś? Kupić, nie kupić?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

5 odpowiedzi na Mankell/Marinina

  1. mo pisze:

    Właśnie skończyłam lekturę Mankella i niestety też uderzyła mnie średniość, czasem nawet powiało nudą.Raczej wieje z książki monotonią niż napięciem.No cóż już dawno nie czytałam żadnego dobrego kryminału.Świetny pomysł z tym kupowaniem książek w niedziele wieczorem.

  2. malenka pisze:

    Hej widzę, że lubisz czytać książki, więc zapraszam na świezutkie forum http://www.krainaksiazek.fora.pl z góry dziekuje i pozdrawiam

  3. buksy pisze:

    kryminały to takie 'wstydliwe ’ ksiązki-tzn nie wypada sie czasem przyznać, że sprawiają przyjemnośc. daltego wybrałam zasadę, że mają słuzyć jeszcze jakiemuś celowi. I z satysfkacją zaczęłam czytać A.Christe w oryginale-tylko dla wprawek językowych, oczywiście;)

  4. robak pisze:

    A propos „mądrych”i zakurzonych. Widzę, że nabył Pan Ksiązkę o Norze Joyce. Może by tak przy tej okazji pogwarzyć o jej mężu?

  5. Bruixa pisze:

    Mnie się Izzo podobał – ma swój melancholijny klimat, opisy Marsylii działają na wyobraźnię, no i wyjaśnił mi co nieco na temat imigrantów i nie tak dawnych rozruchów we Francji.
    Ale zdaje się, że mamy różne gusta – ja tam wolę Mankella od Marininy. A przy okazji, Izzo nie był Włochem, tylko Francuzem włoskiego pochodzenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.