Levi Henriksen „Śnieg przykryje śnieg”.

„Śnieg przykryje śnieg” to lekko przewrotny tytuł książki – w języku norweskim brzmi to lepiej: „Snø vill falle over snø som har fal”. W tej zagadkowej frazie ciężko odnaleźć odniesienie do treści, (jeszcze bardziej zagadkowo brzmi tłumaczenie z norweskiego: śnieg, spadnie na śnieg, który spadł), ale doskonale wwierca nam w głowę krajobraz, wzmocniony rzecz jasna okładką.

DSC_2276

Skandynawowie szturmują nasz rynek wydawniczy, przekonani, że taka dobra passa nie może trwać wiecznie. Póki co, podsuwają nam pod czytelniczy nos już nie tylko klasyczne kryminały, ale i książki, które zdobyły w tych skutych nieustającą zimą krainach rozgłos, sławę bądź inne laury.

Levi Henriksen wykuwał swą sławę powoli, bo urodził się pięćdziesiąt lat temu i do tego czasu nagrał kilka płyt jako basista rockowy. Zadebiutował w roku 2002, a już w 2004 napisał książkę, za którą otrzymał trochę nagród oraz sławę, pozwalającą mu otrzymać pieniądze za tłumaczenie „Śnieg przykryje śnieg” na język polski. To jego pierwsza książka wydana u nas i jeśli się spodoba, zapewne otrzymamy kolejne, rozgrywające się w tej zmyślonej przez autora wiosce Skogli, która tak naprawdę nie istnieje, a autor opisuje życie w Granli, wsi położonej kilka kilometrów od miasta Kongsvinger, gdzie pisarz mieszka.

14 stycznia Henriksen trafi do polskich księgarń i należałoby wszystkich uprzedzić, że stawianie książki na półkach z kryminałami jest nie do końca odpowiednim wyborem. Nie dostajemy klasycznej intrygi, a śmierć dopada jedynie złych ludzi. Ale co to za śmierć – przypadkowa i nieprzewidziana, forsująca dobre zakończenie, którego i tak oczekiwaliśmy. Streszczając powieść nie ustrzeżemy się schematów: skazany na dwa lata odsiadki, za przemyt narkotyków, Dan Kaspersen wraca do rodzinnej wioski i musi się zmierzyć ze stratą brata, nieufnością policji oraz bandą nikczemników, którzy na swój prosty sposób, starają się go sprowokować i wplątać w niezawinione grzechy. Nie smućcie się, jest też kobieta, jak zwykle cierpliwa, wyrozumiała, piękna – taka, jakiej wszyscy oczekujemy, śniąc i marząc, że wyciągnie nas zawsze z najciemniejszego lasu upokorzeń.

Jeśli pojawia się kobieta idealna, to wiemy już na pewno, że wszystko dobrze się skończy. Nasz bohater wraca do czasów dzieciństwa, przetrawia swoje życie, stając na rozdrożu, zastanawiając się, który wariant losu wybrać, a wszystko to na tle norweskiego folkloru, czyli nieustającej zimy, śniegów, mrozów i pękających rur. Jakby na to nie patrzeć, wolimy słoneczne łąki i zapach lasu na wiosnę, a jednak ciągnie nas do czytania o tym, jak ludzie marzną albo gubią rękawiczki w śniegu. Zapewne jest to perwersyjna przyjemność ze świadomości, że inni mają gorzej.

Dla miłośników motoryzacji ważną rolę w powieści odgrywa kultowy ponoć volvo Amazon, a dla fanów słynnych skórzanych kurtek, jest uwielbienie dla grupy Ramones.

To szybka lektura dla miłośników skandynawskich klimatów, dobrze napisana i wciągająca – kłopoty bohatera lekko nas irytują, jakby sam chciał sprowokować los do wymierzenia sobie kary za zmarnowanie życie, ale jak to bywa w tego typu książkach – nie lękajcie się – sprawiedliwość zawsze triumfuje, choćby temperatura spadała poniżej  minus 25 stopni.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.