Kotojady Joanny Bator.

         Lubię Joannę Bator. A stosunek do autora bardzo mocno określa moje zainteresowanie książką, którą napisał – jeśli lubię Witkowskiego, będę kupował jego książki, nawet jeśli będą słabe, podobnie jest z Pilchem, odwrotnie z Twardochem, którego nie chcę kupić dotąd, bo jakoś go nie polubiłem. Oczywiście to demagogia ale użyteczna.

           Lubię Bator po Nike, bo gdyby jej nie dostała, nie miałbym okazji jej polubić w telewizji, w prasie czy radiu. Jednak nagroda wiele zmienia, nawet jeśli przyznana na wyrost. Nie dałbym Bator Nike za „Ciemno, prawie noc”, ponieważ jest to książka słabsza od wielu innych, które ukazały się w ubiegłym roku, co jest rzecz jasna moja subiektywną oceną.

         Zapłaciłem naprawdę dużo, bo 39,90 za audiobook to cena wyśrubowana i kolejny efekt nagrody – książki Bator się nie przeceniają i ukazują się wznowienia starszych dokonań autorki. Wreszcie postanowiłem, nie zważając na cenę, posłuchać jak Anna Buczek czyta – a czyta dobrze. Z dobrym nastawieniem czyta/słucha się lepiej, choć zauważyłem, że książka w audiobooku narażona jest na mnóstwo niebezpieczeństw – zdania brzmią, słowa nabierają jakiegoś specyficznego znaczenia, które bardzo często gubimy czytając, leżąc na kanapie. Jak ostrze noża Gurków wbijać mi się zaczęło nadużywane gdzieś w połowie książki słowo: „znikła”. Czemy „znikła” a nie „zniknęła”, przecież lepiej brzmi, jakoś naturalnie, gdy tymczasem słowo „znikła”, kojarzy mi się z czymś prostackim, poślednim, ordynarnym nawet i wywoływało szalony dysonans, kiedy nagle, w odstępie kilku minut, zaczęło się mnożyć, powtarzać, by w końcu ustać. To użycie „znikła” zamiast „zniknęła”, wprawiało mnie w zakłopotanie, bo kibicowałem Bator mocno, wchodziłem w powieść powoli ale skutecznie, gdy tymczasem taki policzek. Ale mniejsza o to, zwłaszcza, że obie formy są dopuszczalne, a to jest książka o znikających dzieciach. No nie do końca.

            Bohaterka nazywa się Tabor, co łatwo porównać do Bator, dobrze mieć przed oczami Joannę jako Alicję, bo wiele się zgadza, nakłada i autobiograficznie plecie. Książka jest opowiadana, dostajemy relacje, opowieści, zwierzenia, wywiady czy co tam jeszcze, jedziemy równym tempem, każdy zaznacza się swoją przydługą historią, każda postać napotkana musi o sobie opowiedzieć. Nie powiem, że to nudne story są, ale jednostajne. Opowieści prostaczków są stylizowane na Dzień Świra, oni/one mówią tym żargonem filmowym, każda jedna tak samo, śmiesznie brzmieć musi, siermiężnie, głupotę swoją obnażają, obnoszą się telewizją śniadaniową, obrońcami krzyża, ciemnogrodem i prymitywnym katolicyzmem. Wałbrzych nie ma tu jasnych miejsc, tylko zamek Książ czasem wygląda ładnie, ale tylko w przeszłości.

         Wałbrzych powinien pozwać Bator/Tabor za czarną laurkę a mieszkańcy czekać na autorkę na rogatkach, niczym Rosjanie na komisję OBWE na Krymie. Nie znalazłem nic pozytywnego poza kwitnącymi rododendronami i księżniczką Daisy w tym dziwnym mieście; nasłuchałem się o molestowaniu (córki przez … matkę, dzieci przez ojca), dźganiach nożem najbliższych, obdzieraniu ze skóry kotów, sztyletowaniu źrebnych klaczy, morderstwach, nakłanianiach do aborcji, wyłupianiu sobie oczów, itd.

        Czy istnieje literatura kobieca? Daleki od takich rozróżnień, widzę jak to jest napisane – może to książka o kotach, ciągle obecnych, o kobietach kotami się opiekujących, kotojadach-demonach, a nawet o bieganiu, bo wiadomo, że Bator kiedy myśli o bieganiu, to pisze o sobie.

          Biegam z Bator już 10 dni. Przyzwyczaiłem się do historii, do bohaterki odkrywającej mroczne dzieje własnej rodziny, a nawet do myśli, że byłby z tego doskonały film, ale pod warunkiem, że nakręciłby to Jim Jarmush.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

8 odpowiedzi na Kotojady Joanny Bator.

  1. Gdzie tylko się da i kiedy się da, wyrażam zachwyt nad tą książką i uważam, że Nike jej się należało 🙂 Byłabym bardzo sceptyczna do ekranizacji tej powieści, obawiam się, że przeniesienie tego na ekran pozbawiłoby historię głębi, spłyciłoby ją… Takie sobie gdybanie.

  2. ~Asia pisze:

    Dobrze, że nie kupiłam tej książki. A miałam to w planach…

  3. ~Rybieości pisze:

    Na pewno sięgnę po tą pozycje. Na pewno przekonała mnie nagroda Nike. Chodź słyszałem już wcześniej dużo dobrego o Pani Joannie.

  4. ~Sofia pisze:

    Ja noszę się z zamiarem pożyczenia od kogoś tej książki, bo nie cce mi się kupować 😉

  5. ~Rybieości pisze:

    Będę czytał to książka następna w kolejce 🙂 jak tylko skończę Głęboki Sen 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.