Kłopot z Myśliwskim.

 

            Kłopot mam z książką Myśliwskiego ostatnią; bezpiecznie byłoby się odsunąć i nie zauważyć, że jest, ale jak już gdzieś o niej wspomniałem, to się niejako naznaczyłem i poczułem w obowiązku, dwukrotnego laureata Nike zrecenzować, albo żeby nie nadużywać tego słowa: skomentować. A tu papierosy rzucone, bo wiadomo – New years resolutions, niedzielny wieczór, koszule na cały tydzień niewyprasowane, zdecydować się trzeba przed północą, czy autora Widnokręgu dopaść.

           Poszukiwania „Kamienia na kamieniu”, jedynej do tej pory książki Myśliwskiego, którą przeczytałem, zaraz po jej ukazaniu się w latach 80-tch, spełzły na niczym – książkę miałem na własność z pewnością, książki znaleźć nie potrafię; zapewne pożyczyłem nieopatrznie – zawsze tak wychodzi, że oddajemy z ufnością książki osobom, które dobrze znamy, z którymi  chodzimy na piwo od lat, a potem nagle te osoby znikają albo znika pamięć o fakcie pożyczenia i dopiero po latach budzimy się nieoczekiwanie ze świadomością, że książkę na pewno mieliśmy ale co się z nią stało – nie wiemy.

             Jak widać dygresję będą stanowić nieodłączny element dzisiejszego pisania o „Ostatnim rozdaniu”, choć wolałbym napisać o „Kamieniu na kamieniu”, która to książka podobała mi się wyjątkowo, trochę przez sugestywne aluzje towarzystwa, w którym się wówczas obracałem a trochę przez naprawdę klasę książki i rozczytywanie się w tym czasie w polskiej prozie Krzysztonia, Dygata, Hłaski.

          Przeczytałem kilka recenzji i są to oględnie mówiąc recenzje wyważone, niekonfliktowe, doceniające kunszt, ale wyczuwa się jednak zawód, bo nie sztuką jest uwierzyć w wielkość książki – sztuką jest docenić przez umiłowanie, radość z czytania, chęć powrotu. Mnie ta książka nie poruszyła, czytanie jej dłużyło się, było nudno i siermiężnie. Próbowałem uchwycić coś charakterystycznego, jakiś motyw, może styl, ale grzęzłem, gubiłem się, odkładałem. To książka pęknięta, z niejasnym narratorem, ni to malarzem, ni karciarzem, opisuje swoje życie na podstawie kalendarza z nazwiskami – chwyt tani, motywacja nieprzekonywująca, nazwisk co nie miara. Jest też miłość, kobieta pisząca do bohatera listy przez cale swoje życie, kobieta, którą zostawił, której nigdy nie odpisał.

     Robienie z tej poprawnej prozy wydarzenia literackiego tylko dlatego, że napisał ją Myśliwski jest czynnością wielce pochopną – to co zrobił Nogaś w Trójce zakrawało na parodię, ale spuśćmy na egzaltację redaktora zasłonę – ta książka poprzez swój powolny rytm i brak konsekwentnej akcji jest nudna w dobrym tego słowa znaczeniu, można ją czytać smakując sobie dywagacje i wspomnienia narratora, ale jak zmierzyć się z nią i zachwycić? Nie wiem.

        Cieszyć może sukces wydawniczy, bo Myśliwski snobistycznie sam się już sprzedaje, sam uległem tej magii i drogą, choć ładnie wydaną, z obwolutą książkę kupiłem. Ale czy ją mieć chcę na dłużej? Czy ktoś z moich bliskich ją przeczyta, przerzuci kartki z zainteresowaniem, a może kiedyś użyje jako podkładka pod mebel wyjątkowo krzywo stojący?

           Wracam do recenzji innych, podpieram się nimi, właściwie gram na tę sama modłę: nie mogę napisać, że ta książka jest beznadziejna, prędzej napiszę, że jest niepotrzebna, ale to też demagogia, znajdą się tacy, co mi udowodnią, jak bardzo ta książka jest dla nich znacząca – a więc co?

Istnieją zapewne bardziej zasadnicze powody, dla których dzieła tego pisarza tak chętnie nazywamy arcydziełami. Znam jeden z nich: to wielka tęsknota za arcydziełem. Tak wielka, że aż sprawcza.” (Gazeta Wyborcza)

Nowa powieść Myśliwskiego została już opisana jako nudna i nie sposób się z tym nie zgodzić. Jest nudna, ale nie mniej nudna niż większość powieści polskich ostatniego dziesięciolecia, do tego nudna nudnością własną, wsobną, w której można się rozsmakować, podobnie jak w potrawach, które chciałaby serwować matka narratora w swoim pensjonaciku.” (Adam Wiedemann).

No tak, ta książka jest po prostu nudna.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.