Oryginalnie „Hulemannen”, według agentów FBI „Caveman” a u nas „Jaskiniowiec”. Wyobraźnia podsuwa brodatego człowieka w skórze niedźwiedzia, najlepiej z maczugą w ręce – nic z tego; Robert Godwin (nie mylić z autorem prawa Godwina, które mówi, że w dyskusji zawsze przegranym jest ten, który zacznie przeciwnika wyzywać od nazistów) to seryjny morderca autostopowiczek, który po dokonaniu wielokrotnych morderstw w USA, przyjeżdża do Norwegii i tam „znajduje pusta jaskinię”, czyli przejmuje tożsamość i życie innego człowieka, za którym nikt nie będzie tęsknił; wypełnia tę pustkę, żyjąc w takiej samej izolacji i osamotnieniu, jak człowiek, którego miejsce zajął. Oczywiście wcześniej zabija delikwenta i realizuje dalej swoje pasje, polegające na okrutnych morderstwach kobiet. Jak by nie patrzeć karkołomna konstrukcja, ale może się udać, zwłaszcza w takim kraju jak Norwegia, gdzie ludzie mają do siebie stosunek mocno zdystansowany. Jeśli to ma być główny motyw książki, to lepiej odłożyć go na bok i skupić się na intrydze, która wydaje się być solidną i dobrze przemyślaną, z klasycznymi pułapkami dla amatorów, którzy kryminałami bawią się od święta, ale nie dla starych wyjadaczy, którzy jeszcze do tego usiłują myśleć.
Rozpędzałem się w tej książce powoli, przyznaję, początkowo nawet z pewną niechęcią, ale jak już zaczęło się dziać, to nie mogłem doczekać się końca. To jedyna zbieżność z kryminałami Nesbo, ten głód ciągu dalszego, niecierpliwość kolejnych rozdziałów i pobudzenie, które nie pozwala przerwać czytania kolejnych, krótkich rozdziałów. Zapewne Nesbo ma więcej zwolenników niż Mankell, ale nasz dzielny policjant William Wisting ma więcej cech wspólnych z Wallanderem niż Harrym Hole. Tak samo samotny, odżywia się byle czym, mało o siebie dba, życie wypełnia mu praca, a jedyną bliską osobą jest jak u Wallandera dorosła córka, dziennikarka, z którą kontakt ma sporadyczny, choć w naszej książce te relacje znacznie się ocieplą. Autor o skomplikowanym nazwisku Jorn Lier Horst opisuje śledztwo skrupulatnie niczym rasowy policjant, ale trudno się dziwić, gdyż jeszcze w 2013 roku pracował jako szef wydziału śledczego Okręgu Policji Vestfold – przyznaję, że fragmenty początkowego śledztwa, zwłaszcza nudnawą ceremonię sekcji na odległość, przeczytałem pobieżnie, jakby nasz pisarz rozpędzał się dopiero do swojego biegu. Potem jest już znacznie lepiej.
Gdyby Wisting bardziej interesował się pracą córki, zapewne byłoby łatwiej połączyć dwa równoległe wątki, przeplatające się równorzędnie przez cały kryminał – odnalezione po czterech miesiącach zwłoki sąsiada Viggo Hansena zwracają uwagę jego córki Line i skłaniają ją do napisania artykułu o samotności. Line tropiąc życie starca, spotyka się z ludźmi mu bliskimi, odkrywając epizod, który mógłby przyspieszyć rozwiązanie kryminalnej zagadki. Viggo odkrył tajemnicę zmiany tożsamości i zdemaskował jaskiniowca, ale jedynym tego skutkiem było umieszczenie go w szpitalu psychiatrycznym.
Kryminał sprawnie wciąga nas w swoje koleiny, odkrywamy zwłoki ukryte w studniach, jednocześnie Line zbliżając się do mordercy staje się jego kolejną ofiarą. Mankell pod koniec swoich kryminałów rozczarowywał finałem, zawsze banalnymi scenami konfrontacji niezdarnego Wallandera, któremu albo rozładowywała się komórka albo gubił broń w konfrontacji ze złoczyńcą i tylko zbieg okoliczności pozwalał mu wyjść bez szwanku – niestety finał „Jaskiniowca” również nie grzeszy prawdopodobieństwem, a sceny ucieczki Line, jej zmagań ze starym Godwinem, oraz cudowne ocalenie budzą raczej westchnienie rozczarowania niż trzymają w napięciu.
Tak czy siak to solidna porcja rozrywki, doskonała lektura na nudną niedzielę. Wydawnictwo rozesłało mnóstwo egzemplarzy recenzenckich jeszcze przed ukazaniem się książki, więc zanim 10 września kupicie sobie Jaskiniowca, możecie poszukać opinii innych, w większości bardzo pozytywnych. A bohaterski policjant pewnie do nas jeszcze powróci, bo otrzymaliśmy dziewiąty tom jego przygód – jeśli książka dobrze się sprzeda zapewne spotkamy się jeszcze nie raz.
A na koniec oddajmy głos wydawnictwu:
„Horst pracuje nad dziesiątą powieścią kryminalną z serii o Wistingu, która ma się ukazać w przyszłym roku. Czytelnicy – mieszkańcy Larviku często podsuwają mu pomysły na to, gdzie mogłyby zostać odnalezione zwłoki, oddają mu nawet do dyspozycji swoje domki letniskowe. Jak dotąd Horst nie skorzystał z propozycji. Akcja powieści toczy się zwykle w Larviku lub Stavern. William Wisting mieszka w Larviku na Herman Wildenveys gate 7, chociaż nie ma takiego adresu. Numery domów rozpoczynają się od 9. W dziesiątej książce wątek kryminalny będzie związany z piwnicą jednej z drewnianych willi przy Pumpeparken w Larviku. Właściciele willi jeszcze nie wiedzą, że w ich domu będzie rozgrywała się akcja powieści.”