Harald Gilbers „Germania”

Jeśli interesuje cię życie w Berlinie podczas agonii Trzeciej Rzeszy to jest to książka dla ciebie. Mnie dotychczas sprawy wojenne słabo pociągały, wolałem zajmować się morderstwami osadzonymi w naszych czasach, bieżące zabójstwa zdawały mi się ciekawsze, otoczenie wymowniejsze a okoliczności przystępniejsze. Nieopatrznie dałem się wciągnąć w lekturę najnowszej biografii Hitlera, autorstwa Volkera Ullricha i był to z pewnością kamień, który pociągnął lawinę, gdyż biografia to fascynująca a moja ciekawość kolejny raz dała się nabrać i całą wiosnę żyłem niemieckim nacjonalizmem.

Propozycja przeczytania „Germanii” trafiła więc na podatny grunt, stwierdziłem, że klimat Berlina roku 1944 może uzupełnić to moje poczucie zadziwienia losami narodu, który zgodził się rzucić w przepaść, omamiony wizjami pyszałka.

Richard Oppenheimer jest byłym komisarzem policji, który z racji pochodzenia, nie pełni już swojej funkcji, za to pozwolono mu żyć w mieście, ponieważ jego żona Lisa jest czystą Aryjką. W głowie się nie mieści, że faszyści jeszcze w ostatnim roku wojny tolerowali w swojej stolicy, (którą Hitler starał się przekształcić w potężną Germanię, stolicę na miarę własnego szaleństwa i prostackiego gustu), Żydów, którzy oczywiście z naszytymi na ubranie żółtymi gwiazdami, mieszkali w specjalnych Judenhausach wraz z rodzinami. Ta społeczność oczywiście była prześladowana, grabiona (ale tylko przez Gestapo) i stopniowo eliminowana.

CSC_0057

My to znamy z powieści i filmów wojennych, ale na własnym podwórku – jak musiało wyglądać życie Żydów w bombardowanym Berlinie – to już jest folklor. Oppenheimer nosi nazwisko słynnego niemieckiego Żyda, choć urodzonego już w Nowym Jorku, ojca amerykańskiej bomby atomowej. Powieść rozpoczyna się nocnym najściem służby bezpieczeństwa, wyciagnięciem komisarza z łóżka i złożeniem propozycji nie do odrzucenia jak możecie się domyślić. I jedziemy razem z naszym bohaterem przez słynną Bramę Brandenburską oraz równie znaną ulicą Unter der Linden, czyli Pod Lipami, na miejsce zbrodni. Pomysłodawcą zatrudnienia Żyda jest esesman Vogler, który wierzy w doświadczenie Oppenheimera i liczy na jego pomoc w znalezieniu mordercy, który od jakiegoś czasu masakruje młode kobiety, stylizując i układając ich zwłoki pod pomnikami z pierwszej wojny.

Morderstw oczywiście będzie więcej. Komisarz żmudnie dedukuje, gestapowiec jest  bezradny jak Hitler pod Stalingradem, policja nieskuteczna a góra domaga się wyciszenia morderstw i odnalezienia szaleńca. Razi w książce ta niemrawość w łapaniu sprawcy, choć już gdzieś w połowie książki, nasi bohaterowie natrafiają na konkretny ślad zabójcy, ale Oppenheimer nie idzie tym tropem, w sumie do końca nie wiadomo dlaczego.

Intryga kryminalna lekko kuleje, ale to się czyta nie dla zagadki, tylko dla realiów berlińskich i zachowań ludzi w niszczonym przez naloty mieście. Gestapowiec i Żyd przeżywają  nawet traumę, będąc uwięzieni w piwnicy zbombardowanego domu – zapewne autor chciał pokazać, że w finale Niemcowi trudno będzie zlikwidować kogoś, z kim spędziło się tyle czasu w zawalonej piwnicy. Śledztwo zahacza także o takie niemieckie zwyrodnienia jak słynne Lebensborny, odzierając je lekko z tej sielskiej wizytówki, którą widzieliśmy np. w filmie „Obsługiwałem angielskiego króla” Menzla, na podstawie  prozy Hrabala; do tego słynne miejsca, znane każdemu Berlińczykowi, czyli hotel Adlon albo osiedle tylko dla wybranych hitlerowców, czyli Zehlendorf. No i tradycyjne kurewstwo tak popularne w schyłkowych czasach, tutaj konsumowane w salonach Kitty, ekskluzywnych burdelach dla dygnitarzy.

To poprawnie napisana historia, lekko niemrawa ale mocno zabarwiona smaczkami, o których nawet wam się nie śniło. Przeczytałem „Germanię” szybko i bezboleśnie, mając przed oczami tę dziwaczną atmosferę upadającego miasta, w którym obok maniakalnie wierzących w wodza, spotkać można było ludzi normalnie myślących, a nawet, o dziwo, sentymentalnego gestapowca

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.