Georges Simenon

„Maigret i trup w kanale”, „Maigret i tajemniczy konfident”, „Maigret i widmo”, Maigret zastawia sidła”, „Maigret i samotny włóczęga”, wydane przez Czytelnika w 1993 roku, w kolorowej oprawie okładek – takie nowoczesne potraktowanie kryminałów może razić, wszystkich przyzwyczajonych do czarnych pozycji kryminalnych Czytelnika, słynnej serii „Klubu srebrnego klucza”, ale mamy nowe czasy, nowe pokolenie, wszystko nowe…
W nieistniejącej już Składnicy Harcerskiej chodziło się pomiędzy wyłożonymi na niskich stolikach książkami i wyłapywało perełki w śmiesznej cenie – Maigrety w cenie 10 tys. zł, albo po złotówce jak kto woli – kupiłem od razu pięć, żałując, że tylko tyle. I dzisiaj spotykam na wyprzedażach kolejne Maigrety ale nigdy nie pamiętam, które mam, więc najczęściej nie kupuję. A w domu jeszcze kilka starych, naddartych, zaczytanych z dawnych czasów. Wyraziste postaci policjantów, detektywów z powieści Chandlera, Christie czy Gardnera to marzenie każdego początkującego grafomana – takie silne typy jak u Chandlera, czy nietuzinkowe jak Poirot, ustawiają książkę, determinują serię, tylko żeby stworzyć podobny typ bohatera trzeba mieć na niego pomysł. Taki pomysł miał na pewno Słomczyński, stwarzając Joe Alexa, jedynego z prawdziwego zdarzenia bohatera „polskich” kryminałów, ale o naszym kraju w nich nie ma ani słowa. Kryminał napisać trzeba umieć, to czasem trudniejsze niż najpoważniejsza literatura, choć jak napisał Jacek Podsiadło „Uwieść samą fabułą można tylko najprymitywniejszego czytelnika, to potrafił już Jerzy Edigey. Pełniejszej przyjemności czytania doświadcza się, kiedy wciąga także język.” Edigey, ten polski Tatar pisał modne w latach 70-tych kryminały, na podstawie których nakręcono między innymi serial „07 zgłoś się”.
Co tkwi w komisarzu Maigrecie? Raczej gburowaty osobnik, pracujący głową, ślęczący nad papierami, mozolnie wczuwa się w rolę mordercy i rozwiązuje zagadki, ponieważ rozumie motywy – swoista empatia komisarza przynosi mu zawsze sukces, bo człowiek jest zdolny do najgorszego kiedy staje pod ścianą. Simenon pisał podobno 60 stron dziennie i kiedyś założył się ze swoim wydawcą, że napisze powieść zamknięty w szklanej klatce, na oczach ludzi.
Te ładne, cienkie książeczki odkurzane są regularnie, kiedy nie ma nic do czytania pod ręką, trzymają się dzielnie, schowane za grzbietami Szekspira i Nabokova. Czasem można wpaść w swoisty ciąg kryminalny i przeczytać kilka kryminałów na raz, aż do pewnego przesytu, po którym łatwiej sięgnąć po coś innego, nie zawsze lepszego. A Paryż tamtych czasów był smutny i siermiężny, nie to co dziś. Można go zobaczyć w filmach z Gabinem, który był chyba najlepszym Maigretem.
A po szczegóły przygód Maigreta odsyłam do koleżanki Fefone, która zapewne opowie nie tylko o porach roku w książkach Simenona.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na Georges Simenon

  1. e. pisze:

    moim zdaniem pani Murple nic nie przzebije 😉

  2. fefone pisze:

    Pycha, pycha! Kryminał po prostu jest literaturą, nie niższą, lub wyższą, a po prostu dobrą lub złą, jak Szekspir, lub Edigey:)

  3. lamerka pisze:

    Któryś Maigret [już ja wiem, który :)] był moją pierwszą książką przeczytaną po francusku. Toteż pozostał moją wielką miłością – ale tylko czytany w oryginale. Czegoś mi brakuje po polsku 🙂

  4. Bruixa pisze:

    Lubię Simenona za jego opisy środowiska, mieszczańskiego na ogół, i lubię Maigreta, choć niewiele o nim wiadomo – skryty gość.
    Co do „Joe Alexa, jedynego z prawdziwego zdarzenia bohatera „polskich” kryminałów” – trudno mi się zgodzić. Alex jest dość sztampowy, w typie Bonda; Mock wydaje mi się ciekawszy. A jednym z moich ulubionych detektywów jest gliniarz z Ystad Kurt Wallander, bohater powieści Henninga Mankella. To nie papierowy twór, ale człowiek z krwi i kości.

    http://molksiazkowy.blogspot.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.