Paradoksalnie w okresie przedświątecznym poleca nam się książki wspomnieniowe, biograficzne, gdzie opisuje się celebrację spotkań rodzinnych – wszystko w atmosferze ciepła i dobroci. Doskonale wiemy, że święta dla większości to udręka – z różnych powodów i nie miejsce tutaj na analizę przyczyny takiego stanu rzeczy czy udowadnianie, dlaczego tak nie jest, albo i jest. Napisałem paradoksalnie, ponieważ jak już pielęgnujemy tradycję, to okres świąteczny jest czasem spotkań, głównie przy stole, zazwyczaj z telewizorem a na książki nikt nawet nie spojrzy, chyba że z wyrzutem rozpakowując prezent, co notorycznie przydarza się dzieciom, obdarowywanym przez staroświeckich rodziców. Tak więc wszyscy miłośnicy czytania, którym przypadkiem wpadnie pod choinkę taki prezent, jak książka, muszą swoja niecierpliwość powściągnąć i poczekać na spokojny wieczór, kiedy sięgną po odłożoną książkę i jeśli nie zasną po pierwszej stronie, będą się cieszyć z lektury.
Mnie wpadła w ręce, nie przypadkiem, książka przygotowana przez Ewę Gil-Kołakowską, pod lekko pretensjonalnym tytułem „Opowieści bielsze niż śnieg”. Na twardej okładce twarze i już wiemy, że będzie sentymentalnie, prosto, czasem śmiesznie a czasem smutno. Na początek sięgamy do spisu treści, bo przecież nie będę czytał wspomnień świątecznych osób, których nie lubię, albo o zgrozo, których nie znam. No ale ten ostatni przypadek zdarzyć się nie powinien, bo grupa wybrana jest starannie i nie ma tam przypadkowych postaci.
Zabawę rozpoczyna, któż by inny, rozsławiony przez Trójkę pieśniarz i satyryk Artur Andrus – kto lubi ręka do góry, reszta leci dalej. Następna w kolejce jest Maria Czubaszek – no tu jest fajnie, wszyscy kochają Panią Marię, za te papierosy pewnie i specyficzne poczucie humoru. Pani Czubaszek jak cos palnie, to zaraz z grubej rury: że nie lubi w ogóle świąt ( a kto lubi?), już jako dziecko nie lubiła, a jedyne co lubiła to czas po świętach. Raz nawet zapomniała, że Wigilia, a w domu same parówki. No i dobrze, nie bardzo… Opowieści Marii Czubaszek bardzo lubię, więc żeby nie psuć zabawy potencjalnym czytelnikom tej książki, a zwłaszcza mojej mamie, która w Wigilię odpakuje ją i zamyśli się nad celowością tego prezentu, nie kontynuuję anegdot z części poświęconej słynnej autorce tekstów, choć korci mnie wspomnienie choćby o tym, że Czubaszek w sumie nie lubi ani słodyczy, ani zup, ani pieczywa, nawet owoców nie lubi, a jedynie co lubi to palić. A Karolak, jej mąż to … Dość. Kupcie sobie i przeczytajcie.
Kogo tam mamy dalej, oprócz Czubaszek Marii (Pani Mario, dziękuje za autograf dla mojej mamy również Marii)? Andrzej Grabowski, proszę bardzo, aktor o twarzy, na której po słynnej roli Goebbelsa w Pitbullu, pozostała cała ta udręka policyjnego psa i ciężko teraz Pana Andrzeja oddzielić od tego bohatera, a przecież to doskonały dowcipów opowiadacz jest. Grabowski jest z Alwerni i tam nas prowadzi, jednocześnie ukazując swoje sentymentalne zamiłowanie do filmu „Amarcord” Felliniego.
Maciej Maleńczuk rozpoczyna opowieść z grubej rury, ale największe wrażenie robią zdjęcia małego Macieja; Marek Siudym opowiada o koniach, Izabela Trojanowska o zabawkach pod choinkę, Magda Umer o tym, że nie znosi zimna i narzucania świętowania, a dalej Zamachowski, Grażyna Wolszczak, Krystian Wieczorek … zaraz, zaraz kto to jest Krystian Wieczorek? Podobno aktor. Pewnie wszyscy wiedzą, tylko nie ja.
Wydawca podpowiada: Opowieści bielsze niż śnieg”, to historie o najpiękniejszym dniu w roku, o rodzinnych tradycjach, choince, kolędach i królu Herodzie, o świętym Mikołaju, Aniołku i Dziadku Mrozie, o pierwszej gwiazdce i Gwieździe Wieczornej, czarnych dziurach i mlecznej drodze, o niegdysiejszych zimach – śnieżnych i mroźnych, o Jerozolimie, Betlejem i o Jezusku spod Nowego Targu… To nostalgiczne opowieści o dzieciństwie, dorastaniu i przemijaniu, o wielkiej Tajemnicy i poszukiwaniu Boga, niezachwianej wierze i zwątpieniu, o strachu, cierpieniu i smutku, o tęsknocie, nadziei i miłości, o wybaczaniu… to wyznania bielsze niż śnieg!
Mam tę książkę z trzema autografami, Andrusa, Czubaszek i Umer, więc jakby wzbogaconą – to mój prezent dla mamy. Jeśli nie wiesz co włożyć pod choinkę, to już wiesz, a jeśli nie obchodzisz świąt, a dostaniesz ją w prezencie urodzinowym, to przynajmniej będziesz miał czas na czytanie, bo w święta nie chodzimy do pracy. A nocny stróż nie ma nic do roboty, więc też może sobie poczytać.
myślałem o tej książce, ale wahałem się kupić. Teraz z pewnością nabędę 🙂
Cieszę się, że zachęciłem.