Nędza, nędza nad nędzami, tak wygląda świat Paula Raisona, doradcy ministra, o popularnym w utworach Huellebecqa imieniu Bruno. Bohater odpręża się jedynie podczas oglądania przyrodniczego kanału Animals, a filmy o samotnych tapirach i społecznych szczurach, inspirują go do niewesołych refleksji na temat ludzkości, do której nie czuje żadnego sentymentu. Tak więc 66 letni Francuz kontynuuje swoją tradycyjną śpiewkę na temat parszywości2 ludzkiej egzystencji. Zdaje się, że konsekwentnie kolejne jego powieści odzwierciedlają nastroje społeczne kumulujące się w analitycznym umyśle pisarza, bo choć rzucił palenie i posiadł 30 lat młodszą Chinkę, to jednak nadal świat zdaje mu się beczką frustracji i szukając wybawienia w najnowszej książce pokazuje jak Paul, przytłoczony chorobą ojca oraz sytuacją polityczną zwraca się w kierunku rodziny oraz odtrąconej kiedyś żony.
„Unicestwianie” pełznie na kilku płaszczyznach, z których ta polityczna, związana z wyborami we Francji jest najnudniejsza i najmniej obchodzi czytelnika spoza Francji. Dywagacje oraz mechanizmy kampanii prezydenckiej, to zapełniacz, w którym pisarz niestety zawsze się lubował wykorzystując sytuację, żeby dowalić politycznym idiotom oraz ich teoriom.
Dalej mamy Paula i jego żonę Prudence, do której bohater usilnie próbuje wrócić po latach zimnej obojętności. Starzenie się Paula nieubłaganie skłania go do niewesołych dywagacji na temat samotności i wyobcowania, zwłaszcza w obliczu choroby ojca i zbliżeniu się z rodziną.
Po lekturze najnowszego Houellebecqa odechciało mi się czytania i planowania przeczytania czegokolwiek. Jeśli w antologii „Niepogodzony”, czytelnik mógłby pogrążyć się w zadumanej depresji, która minie po wieczornym seansie na Netfixie, to po „Unicestwianiu” zapadnie w wielodniową traumę, czytając realistyczne kawałki o umieraniu w XXI wieku, w bogatym europejskim kraju, którego rzeczywistość ma się do rodzimej jak kościoły Rzymu do świątyń etiopskich.
Brzydka książka ze świetną, zieloną okładką zniechęca do Francji, stąd niespodziewany Nobel dla krajanki, czyli Annie Ernaux, zdawała się metodą na przywrócenie równowagi. Wybory szwedzkie nie są żadną miarą przy oddawaniu się lekturze, stąd zrazu niechętnie przekonałem sam siebie, że jeśli nie wydam tych kilku groszy na papier, to dzięki Audiotece.pl poznam zasługi dopieszczonej laureatki. Niestety jakby autobiograficzne „Lata” zderzają się z oczekiwaniem na coś wyjątkowego, zgrabnie intelektualnego w tym francuskim stylu jak z filmów nowej fali i Godarda chociażby.
Tymczasem pani Ernaux raczy nas wysublimowanym produktem pozlepianych na szybko reminiscencji, wyszarpanych ze świata pamięci, co może być interesujące a nawet nostalgiczne, ale niestety nie dla nas z kraju przekwitłej gruszy i rozpłakanej wierzby, bo to wszystko jest wyłącznie francuskie i dla nich zrozumiałe, reklamy, nazwiska, szkoły, książki, dojrzewanie i polityka. Wszystko w kupie i pani Marta Wągrocka czyta to, leci od deski do deski, a polski entuzjasta i czytelnik blogusiów z opisami kolejnych Sapkowskich czy też Mrozów i Bond, nie zachwyci się niczym bohater Gombrowicza Sienkiewiczem. Nobel 2022 jest pospolicie nieprzystający do naszych oczekiwań i niechby już nasz kochany Michael go dostał, to wybrzydzając na „Unicestwianie”, wiedzielibyśmy chociaż, że ironista przestraszył się w końcu, że może umrzeć i jak to się może odbyć.