„Czarna trasa” Antonio Manzini

Rocco Schavione ma wszelkie zadatki na to, żeby zdobyć serca czytelników, choć niektórzy oburzą się na jego chamskie odzywki, snobizm, bezczelność, nałogi i lewe interesy. Pierwszy kryminał z Rocco ukaże się u nas 22 lutego i na szczęście jest też pierwszym z serii, więc nie ma niebezpieczeństwa, że kolejne książki będą pojawiały się w „wymieszanej” kolejności, jak to się dzieje na przykład z Horstem.

A więc Rocco jest skurwysynem, niewątpliwym, chamowatym gburem, któremu nawet nie chce się zmienić swoich ulubionych butów, wybierając się w góry, żeby obejrzeć trupa zmasakrowanego przez pług śnieżny.  Na złość wszystkim, w przemoczonych butach, zmarznięty i wściekły, musi się zmierzyć z wiejskimi ignorantami pracującymi w policji, upokorzyć ich i wyśmiać a następnie finezyjnie, ku uciesze swojego nowego szefa oraz prokuratora, rozwiązać błyskawicznie zagadkę morderstwa. Rocco pali skręty oraz dorabia na lewo kradnąc nielegalny towar bandytom,  a trafiając „za karę” do górskiej wioski, wyrzucony z Rzymu, gdzie wiódł wygodne życie, stara się zmierzyć z traumą, o której w tym tomie za dużo się nie dowiemy. Pisane kursywą kawałki z jego żoną Mariną w roli głównej, mają za zadanie uwieść czytelnika, ale co bystrzejsi domyślą się w czym rzecz, co uzasadni obecność w życiu Rocca dojrzałej kochanki oraz szowinistyczne klasyfikowanie kobiet, kręcących się wokół niego.

Czarna_trasa_okladka

Zagadka kryminalna jest średnio skomplikowana, a krąg podejrzanych wąski, wiec czytelnik z łatwością namierzy winnego, choć sposób dedukcji komisarza może budzić podziw. Zresztą nie przeceniajmy jego inteligencji – celuje głównie w chamskich odzywkach i epatuje terrorem psychicznym, ale  jest zdecydowany i myśli logicznie, zwracając uwagę na drobiazgi: w tym przypadku do sedna doprowadzą go papierosy oraz rękawiczki.

Śmiejemy się z upokarzanych wiejskich policjantów, ale jednocześnie staramy się polubić Rocca, miłośnika skrętów i dobrych ciuchów, który prawdziwe życie zostawił w Rzymie, a marzenia o życiu w Prowansji chce zrealizować przy pomocy nielegalnych przekrętów. Jednocześnie w tym cynicznym snobie drzemie jakiś imperatyw przyzwoitości, a walka z przestępcami jest dla niego męką, ponieważ przez to jest cały unurzany w błocie i smrodzie ludzkich namiętności i grzechów.

Manzini to także autor licznych scenariuszy filmowych oraz aktor. Porównywalny we Włoszech  do takich tuzów jak Camillieri czy Donna Leon, pisze szybko i od wydanej w 2013 roku „Czarnej trasy”, wyprodukował już pięć odcinków przygód Rocca, które miejmy nadzieję szybko trafią na nasze półki.

Ten kryminał uwodzi również stylem. Nie atakuje nas opisami przyrody, tylko zwięźle informuje, przemycając oczywiście między słowami zgryźliwe uwagi na temat wyglądu postaci oraz stanów pogody – a zgryźliwość jest rzec jasna atutem głównego bohatera. Gdzieś w głębi dostrzegamy jednak pulsujące problemy współczesnego świata, bo te włoskie średnio nas obchodzą – już w 2013 roku Manzini zahaczył o problem uchodźców, a sceny z kontrabandą Syngalezów, wskazują na to, że w następnych powieściach autor zaserwuje  nam jeszcze więcej nawiązań do aktualnych spraw.

Przygoda z kryminałem Manziniego trwała krótko, ponieważ ciężko się od niego oderwać, a to przecież jedynie 285 stron. Sugeruję wydawnictwu Muza kuć żelazo póki gorące i szybko przełożyć pozostałe kryminały z Rocco, choćby po to, żeby wreszcie wyjaśnić tajemnicę związaną z jego żoną Mariną. Bo jak konstatuje Rocco: przeszłość to zmarły, którego zwłoki ciągle cię nawiedzają, a jeśli przestaną przychodzić to znaczy, że do niej dołączyłeś.

Ten wpis został opublikowany w kategorii książki i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.