Stawka większa niż kłamstwo

Maciej Replewicz, autor wydanej kilka lat temu biografii kultowego reżysera Stanisława Barei, tym razem zmierzył się z mitem najpopularniejszego serialu w dziejach Polski, nie tylko ludowej, (obok rzecz jasna „Czterech pancernych”), czyli „Stawką większą niż życie”. Już z okładki wnioskujemy, że będzie ostro, niekonwencjonalnie, że sięgniemy tam, gdzie nikt inny nie zajrzał, że uporządkujemy wszystko, co wokół Klossa się nagromadziło, co było inspiracją a co zmyśleniem.

„Brunner istniał naprawdę!. Kulisy powstania serialu. Prawdziwe historie bohaterów. Odtajnione dokumenty.” Okładka rzeczywiście zapowiada lekturę ciekawostek, które miłośnicy serialu z pewnością chcieliby poznać. Już na wstępie czytamy słowa scenarzysty Zbigniewa Safjana: „Chyba bardzo często podkreślaliśmy, ze przygody Klossa są bajką, że są one nieprawdopodobne, a tymczasem to wszystko co widzimy w poszczególnych odcinkach, jest oparte na elementach autentycznych”. Replewicz skleja nasze wyobrażenia o prawdzie przedstawionej w filmie z autentycznymi historiami, wygrzebanymi z archiwów. Powstaje jakiś irracjonalny związek z faktami, które się wydarzyły, a tym wszystkim, co beztrosko śledziliśmy na ekranie.

Czy warto tak bardzo angażować się w wyjaśnienia, co kierowało autorami scenariusza, jak dochodzili do portretu Hansa, jak kreowali Brunnera, Geibela czy Staedke? Pospolity oglądacz filmu chce w tym przypadku rozrywki i cieszą go raczej smaczki w rodzaju fantastycznej sceny popijawy, w czasie której agent Wolf, chciałby zdemaskować Klossa przed Brunnerem, ale dostaje w mordę, co wywołuje słynną refleksję Brunnera, że nie lubi jak biją, no chyba że sam to robi. Albo te powiedzonka typu „zdradziła Trzecią Rzeszę” lub „odłóż tę pukawkę durniu”.

Autor książki zabiera nas w zupełnie inne rejony. Dostajemy szczegółową opowieść o pierwowzorach Klossa, poczynając od oberlejtnanta Heinricha von Goldringa z powieści Jurija Dold-Mychajłyka, z której to powieści wyciągnięto szereg smaczków wykorzystanych podczas pisania scenariusza, poczynając od motywu cygar, które uwielbiał palić Brunner. Pierwowzorem Klossa był Nikołaj Iwanowicz Kuzniecow, przystojny blondyn, informator działający początkowo jako agent wśród … tancerzy baletu moskiewskiego. W 1941 rozpoczął szkolenie kandydata do działań dywersyjnych na tyłach wroga i wkrótce jako Paul Siebert trafił do Równego, gdzie wykonywał akcje dywersyjne. Sowiecka propaganda zbudował wokół Kuzniecowa legendę, żeby stworzyć mit superszpiega. Zdjęcie, przedstawiające Kuzniecowa, znajdujemy w książce i niestety nie przypomina on przystojnego Hansa i całe szczęście.

Niebagatelną rolę w kreowaniu superszpiega odegrały pierwsze filmy o Jamesie Bondzie, które scenarzyści oglądali, oczywiście nie w naszej telewizji. Bond, zakazany agent bez możliwości wstępu do naszej siermiężnej rzeczywistości, był zapewne oglądany z wypiekami na twarzy przez ludzi, którym udało się w tamtych czasach wyjechać Zachód.

Ciekawostką jest historia człowieka, który uporczywie twierdził, że jest pierwowzorem Hansa Klossa. Artur Albert Ritter, a po wojnie generał brygady Artur Jastrzębski opublikował nawet swoje wspomnienia w zbiorze „Życie na krawędzi”, a Krzysztof Kąkolewski pisał o nim, że jest jedynym godnym człowiekiem, żeby zostać pierwowzorem najbardziej lansowanej przez komunistów postaci.

Książka Replewicza to zbiór faktów, ciekawostek i przypuszczeń. Rozdział trzeci skupia się na poszczególnych odcinkach serialu, analizuje niektóre sceny pod względem ich prawdopodobieństwa i realiów tamtych czasów. Polecam czytać te opisy jednocześnie oglądając serial – nagle otrzymujemy kompletnie inne spojrzenie na historie rozgrywające się na ekranie, zaczynamy zwracać uwagę na szczegóły, o których nie mieliśmy dotąd pojęcia.

Dla wielu słowo „kolaudacja” jest słowem bez określonego znaczenia – dla filmowców, często stanowiło przekleństwo. Jak kolaudowano odcinki Stawki możemy przeczytać w kolejnym rozdziale, gdzie opublikowano stenogram z oceny odcinka „Kuzynka Edyta”. To również doskonała lekcja historii i wgląd w mentalność ludzi, decydujących o rzeczywistości PRL-u.

W książce nie mogło zabraknąć oczywiście medialnego szumu wokół serialu, jego wpływu na całe pokolenia Polaków, mitu oglądanego najpierw z przyjemną fascynacją a potem jako produktu kultowego, o którym słynny Kisiel pisał: „bzdur historycznych jest tam całe masy, nieprawdopodobieństw otchłanie, ale rzecz chwyta ogromnie, cała Polska to ogląda …”

Mój syn nie znosi Stawki, ale ma 18 lat i obejrzanych setki innych odcinków, o niebo lepiej napisanych i zrealizowanych filmów o przygodach, strzelaniu i ucieczkach. Jedyne co go przyciąga, oczywiście bez śledzenia całego odcinka, bo nie jest w stanie na nim wysiedzieć do końca, są powiedzonka bohaterów i absurdalność niektórych scen, które kojarzą się raczej z Monty Pythonem. Książka Replewicza dodaje do tych absurdów drugie dno, co przecież nie przekreśla naszych wspomnień, gdy na czarno-białym ekranie Kloss palił papierosa a Brunner cudownie się krzywił.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.