James Joyce

„Dublińczycy”; wydawnictwo Oskar, 1991,zbiór opowiadań autora, bez żadnej notki, wstępu, itp.; na okładce anatomicznie „rozebrana” głowa człowieka, czarne tło – złote litery;dopiero drugie wydanie; Joyce pisał bardzo naturalistycznie, trochę jak Zola, ale z jakimś XX wiecznym błyskiem, czymś perwersyjnym w stylu; nigdy nie byłem fanem krótkich opowiadań, jeśli już to Nabokova, stąd nie pamiętam za dużo z tej książki: dużo o śmierci, Irlandii, rodzinie.
Tłumaczyła książkę Kalina Wojciechowska – nie Słomczyński, wielki miłośnik Joyca; autor zawsze przytaczany na określenie literatury dla intelektualistów a dla mnie bardzo dobry warsztatowiec i jego życie prywatne ciekawiło mnie zawsze zaraz po Ulissesie; pamiętam jaki byłem wściekły gdy ze względu na brak pieniędzy nie mogłem kupić Listów Joyca, a jak już zebrałem fundusze, książka dotąd zalegająca księgarnie, zniknęła z nich na zawsze.
Egzemplarz bardzo dobrze utrzymany mimo miękkiej okładki.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na James Joyce

  1. obecny pisze:

    Nigdy nie przebrnąłem przez nic tego autora. I nawet mnie nie rwało do niego. Rzecz jasna w liceum dorwaliśmy się z kolegami do nadłużśzego zdania świata z Ulissesa i ekscytowaliśmy się co pikantniejszymi fragmentami…

  2. robak pisze:

    Najlepsi są „Zmarli”. Istnieje podobno film na ich podstawie, zdaje się, że J. Houstona, ale może się mylę.

  3. Jankiel pisze:

    dokładnie tak – najlepsi sa „zmarli” – porazajace

  4. Jankiel pisze:

    dokładnie tak – najlepsi sa „zmarli” – porazajace

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.