Andrzej Franaszek pisał „Biografię” Milosza dziesięć lat – ja nie będę jej czytał tak długo, ale prędko z nią się nie rozstanę, nie dlatego, że tak wolno czytam, i nie dlatego, że książka gruba jak biografia Andersena, ale dlatego, że czytanie jej sprawia mi pospolitą przyjemność. Masywny tom wydany przez Znak, dostarczony mi przez bdkultura, ma już swoje lata, bo wydany został w 2011 roku, choć mój egzemplarz, noszący datę o rok późniejszą, jest zapewne dodrukiem, świadczącym o powodzeniu książki wśród kupujących czytelników.
Z Miłoszem zawsze miałem kłopot, bo nie zachwycał, co z tego, że wielki, że Nobel, że symbol, skoro nie rusza. Oczywiście ja Miłosza doceniałem i wiedziałem, że choć mi z nim nie po drodze, to jednak trzeba być z nim czujnym, ponieważ jeśli on nie dociera do mnie, to nie znaczy, że jest słaby. Nie rozumiałem Miłosza bo był trochę za trudny, trochę za wzniosły, trochę inne rejony penetrował. A przecież wszystko robiłem, żeby tego Miłosza złapać, żeby się w nim zadomowić: kupowałem w latach 80-tych dwutomowe wydanie jego poezji, nawet w dwóch egzemplarzach, cieszyłem się jak wrócił do Krakowa a nawet byłem na spotkaniu z poetą w Auli Leopoldina i dostałem autograf w „Widzeniach nad Zatoką San Francisco”, a relacje z przemarszu poety, gdy mijał ławkę, w której stałem i klaskałem, miałem nagraną na video. (już nie mam, niestety)
Z Miłoszem to ja mam podobnie jak z Iwaszkiewiczem. Obaj wielcy, obaj długowieczni, zaprzyjaźnieni ze sobą, mastodonty literatury polskiej, usadowieni w niej, pomnikowi. Czytając Listy, Dzienniki a nade wszystko biografie Iwaszkiewicza jestem pod wrażeniem, czego nie koniecznie doświadczam, obcując z jego książkami. A Miłosz był dla mnie przede wszystkim pisarzem politycznym – pierwszą jego książką, którą kupiłem, był „Zniewolony umysł” w wydaniu podziemnym. Miłosz Franaszka jest kompletny, ujęty z każdej możliwej strony, opisany i podany bez zbędnych komentarzy, może za wyjątkiem analizy wierszy.
Smakowanie tej biografii sprawia fizyczną przyjemność, podróży przez życie bogate, rozciągnięte od początku wieku XX, aż do współczesności, gdzie u zarania mamy świat należący do innej epoki a na koniec witamy pisarza u siebie w domu. Czytając, a przecież jestem dopiero w latach trzydziestych, tę przygodę z życiem poety, widać, jak na początku zdawał się być blisko z nieodległą jeszcze tradycją Mickiewicza, jak wyrastał z tego świata romantycznego, jak wchodził w życie przedwojenne, jak się szarpał, buntował i jak już widział się odrębnym, nieprzystającym, jak pisał: „uważałem, że to, co ja wiem, nie jest zarazem do tego, żeby lecieć i krzyczeć, i opowiadać ludziom. Istnieje sfera tajemnicy, sfera zakryta, w której żyje człowiek … człowiek nie powinien odsłaniać tego, co wie, i że człowiek powinien poruszać się na zewnątrz, w stosunkach z ludźmi, na powierzchownym poziomie”
Sto lat temu młodzież gimnazjalna wchodziła ze swoim myśleniem w świat dorosłych a studenci rozmawiali ze sobą na poważnie, zwłaszcza studenci kierunków humanistycznych, zrzeszając się i dyskutując, zarówno o roli poety w życiu narodu jak i o swoich debiutach literackich. I podróże, które odbywali, bez pieniędzy, w gronie przyjaciół, naznaczały na całe życie. Bałwochwalczy list do Iwaszkiewicza zaczynał się słowami: „Uwielbiam Pana”. Iwaszkiewicz dostrzegł w młodym Czesławie ciekawą osobowość, talent ale i mężczyznę, o czym później napisał: „Mogłem w maju 1936 roku chędożyć Czesia Miłosza w mickiewiczowskiej celi Konrada u Bazylianów w Wilnie. Była cudowna noc z księżycem i słowikami. Rzecz nie do pomyślenia w roku 1824 ani w 1954”.
Smakując tę biografię zanurzamy się mocno w inny świat jej początków, dostrzegamy wyjątkowość poety oraz bunt, każący mu wciąż pozostawać odrębnym. Franaszek umiejętnie nam podaje kolejne fakty, lekko je interpretując, ale nie jest nachalny w swoich sądach – potrafi sięgnąć po szczegół, żeby podpowiedzieć kontekst, wyjaśnia zgrabnie wszelkie zawiłości i prowadzi czytelnika płynnie, bez irytujących i niepotrzebnych dygresji.
Tak długo czekałem na tę książkę – miałem nadzieję, że dostanę ją przy jakiejś okazji, trochę się jej bałem, wiedząc, że rozczarowanie zabije pomysł, żeby do tego tomu dodać jeszcze jeden, z wszystkimi wierszami Miłosza. Po kilku latach tę książkę można kupić za trochę ponad czterdzieści złotych, w bdkultura bardzo dobrze wygląda na półce, ale jak wspomniałem, będzie jeszcze długi czas ze mną, pod ręką, bo to najlepsza rzecz, jaka się zdarzyła literacko w nowym roku.
A ja uwielbiam twórczość Miłosza. Jest trudna do zrozumienia, ale warto poświęcić na jej poznanie trochę więcej czasu. Również posiadam tę biografię i uważam, że jest doskonale napisana 😀