Eustachy Rylski

„Człowiek w cieniu” wydana przez Świat Książki w 2004 roku, z demonicznym zdjęciem autora na tylnej okładce, która w ogóle jest fioletowa, twarda. A przy okazji pisania teraz o tej książce, mogłem dokładnie przyjrzeć się zdjęciu na okładce, przedstawiającym człowieka z łopatą i jakimś kijem, pewnie do kruszenia lodu, wracającemu po odśnieżaniu ku niesprecyzowanemu ciepłu. W tle koszary albo więzienie, zima, bo śnieg, a całość widziana z okien pociągu. Książka dotyka Rosji, więc w powszechnym wyobrażeniu ten kraj kojarzyć nam się musi z zimnem, więzieniem i katorżniczą pracą.
Rylski ma w sobie Rosję i jego talent krąży wokół tej aury wysyłanej z mocarstwa ku krainie, którą tak bardzo chcieliby mieć u siebie Rosjanie lub chociaż podporządkować sobie ten nieznajomy im pierwiastek, którym Polacy zawsze zaskakiwali Moskali.
Zauroczył mnie „Stankiewicz. Powrót”, dyptyk, jak o tej książce piszą krytycy. Książka nieznanego dotąd autora ukazała się w czasach, kiedy tego typu literatura nie miała łatwej drogi, bo mówiła o skomplikowanych dziejach dwóch narodów, z których jeden jeszcze trzymał swój brudny but na gardle drugiego. Ja zupełnie nie wiem dlaczego kupiłem debiut Rylskiego na własność, ale widać szła już o nim opinia doskonałego pisarza. Ale nie o tym teraz, bo mamy ostatnią powieść, która ukazała się po 20 latach od debiutu i między tymi datami za wiele się w pisarstwie autora się nie zdarzyło. Rylski pisze tym ciepłym, słowiańskim klimatem a jednocześnie jest drapieżny i potrafi konstruować logicznie akcję. Wyobraźmy sobie co by powstało, gdyby wziął się za opisanie historii z Klubu Dantego?
Kupiłem tą cienką książeczkę przed zeszłorocznym wyjazdem do Turcji i tam ją czytałem. I już do końca życia kojarzyć mi się będzie z tanim hotelikiem w Kapadocji, gdzie ją skończyłem pewnego wieczora, mając w uszach nawoływania muezina. Zresztą tureckie ślady w książce to widokówka z widokiem Alanyi oraz niewiadomego pochodzenia kwit, Kaan Fotografcilik, na którym zapisałem PIN do komórki i jeden adres mailowy.
Ta książka jest jedną wielką refleksją człowieka, który podejmuję ryzykowną grę w pełni świadomy, że nie skończy się ona dla niego dobrze. Znudzony życiem postanawia zabawić się w grę pozorów i robi to z przyjemnością. Sedno tej książki jest trudne do uchwycenia ale koneserzy rosyjskiej duszy z łatwością je wychwycą. Pytanie jest takie, czy warto doprowadzić się do takiego stanu duszy, po którym już nic nie smakuje tak jak śmierć. Jeśli macie w sobie taką rysę, która do tego stale się powiększa, to i tak nic nie róbcie. Nie macie szans.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.