„Franz Kafka” Koszmar rozumu; wydawnictwo Twój Styl, Warszawa 2003; Pamięci Ottli Kafki i Mileny Jasenskiej, duża książka, gruba i z twardą okładką, w kolorach beżowych, różowych i czarnych jak portret Kafki na stronie tytułowej.
Szukałem tej książki parę dni, dosyć nierówno trafiała do księgarń, kupiłem w EMPiK-u razem z Kleksem, który też olbrzymi, i tak z tymi dwoma cegłami chodziłem po mieście.
Fotografie – wszystkie pamiętane z dawnych czasów, ci koledzy Franza, jego siostry i on sam w garstce zdjęć, ocalałych i podrzucanych w każdym wydaniu, czy to dzienników, czy listów.
Muszę to powiedzieć – doskonale napisana książka – wstrząsający portret człowieka, który nikim innym być nie mógł i nie miał szans wydostać się z zaklętego koła swojego losu. Historia Żydów – dokładne losy bohaterów, doprowadzone do najczęściej tragicznej śmierci w czasie wojny. Ten awans społeczny Hermana – wszystko na marne…
W Kafce łatwo odnaleźć własne lęki, lubić go i podziwiać ten zimny, niemiecki styl – pod warstwą literatury, znajdujemy człowieka, którego chcielibyśmy kochać.
550 stron losów, także historia, tak zwane tło, erudycja autora, przerażające ostatnie tygodnie życia, iluminacja tej prozy, ocalonej przez Broda, poświęcenie Dory Diament, oryginalność Mileny Jasenskiej, obojętność Felice Bauer.Książka ma lekko zabrudzone grzbiety – woziłem ją w torbie i smakowałem powoli, ale narkotycznie. Nie chcę jej jeszcze chować i zamykać obok innych książek – niech Franz jeszcze chwilę popatrzy na nasz los swoim spokojnym, lekko kpiącym wzrokiem.
Nie znam.Poznam, jak tylko dokończę Świat Zofii.
zgadzam się; Kafka wspaniale wyłania się też w „Listach do Felicji” – pełen słabości, ale jednak świadomy ich