Ta książka przeleżała się na mojej półce dwa miesiące –niesłusznie, ponieważ jest świetnie napisana i dla zainteresowanych pracą wywiadów, a przecież tych nie brakuje, w kraju położonym między dwoma silnymi decydentami polityki światowej, a do tego kraju o określonej historii, więc dla tych wszystkich pasjonatów, „Czas nielegałów”, czyli krótki kurs kontrwywiadu dla amatorów, jest niezwykle przystępną lekturą, odsłaniającą kulisy funkcjonowania służb specjalnych.
Piotr Wroński zadedykował swoją książkę tym, „którzy codziennie walczą o nasze bezpieczeństwo, znosząc cierpliwie polityków i biurokratów”. Zawsze dziwiło mnie piętnowanie służb specjalnych oraz osób, które zdecydowały się pracować dla wywiadu własnego kraju – współpraca taka postrzegana jest jako coś haniebnego i wstydliwego, i fakt ten zawsze wywlekany jest w celu skompromitowania delikwenta – być może rzutuje tu fakt, że kiedyś praca dla PRL- owskiego aparatu, to było niejako podporządkowanie się wschodniemu interesowi. Lubimy czytać sensacyjne książki z agentami w tle, ale nie chcemy mieć z nimi nic wspólnego.
Książka poprzedzona jest wstępem Witolda Bagieńskiego, historyka IPN-u, znawcy tematu konfidentów oraz pracy wywiadu PRL. Bagiński wskazuje na cel powstania tego wydawnictwa, nie będącego opracowaniem historycznym, a jedynie popularyzatorskim – jeśli oczywiście tego typu tematykę można tak określić. We wstępie sam autor przyznaje się do swojej niewiedzy, w co można powątpiewać, domyślając się, że nie wszystko da się i można tutaj powiedzieć, oraz że czuje się niczym Stanisław Lem piszący o książkach, które nigdy nie powstały. Nikt nie jest w stanie napisać książki o kontrwywiadzie, jeśli ni dysponuje określonymi dokumentami – a tych po prostu nie ma.
Nie chciałbym się tutaj silić na przytaczanie konkretnych problemów opisanych przez Wrońskiego – każdy zainteresowany na pewno sięgnie po tę książkę – wydawać by się mogło, że otrzymamy zawiłą i poplątaną historię polskiego wywiadu, a tymczasem jest to niezwykle sprawnie i przystępnie napisana wyprawka, która jedynie przybliża nam, czyli amatorom, kulisy pracy tzw. nielegałów oraz agentów w krajach byłego bloku wschodniego. Jak dowiadujemy się od wydawcy: „Kierownictwo sowieckie zobowiązało KGB do zatrudniania na stanowiskach kierowniczych odpowiednio przeszkolonych oficerów we wszystkich swoich przedsiębiorstwach działających w branży surowców strategicznych (ropa, gaz, metale ziem rzadkich). W całej historii realnego socjalizmu to w Polsce było najwięcej niepokojów społecznych. Rosjanie nigdy nie interweniowali zbrojnie. Wszystko „załatwiali” naszymi rękami, a właściwie rękami ludzi, których wybrali lub stworzyli. W pracy operacyjnej, szczególnie w tak skomplikowanej materii, jaką jest ujawnianie działań nielegałów i agentury wpływu, należy stawiać wszelkie, nawet z pozoru nieprawdopodobne hipotezy, i wszystkie rozpatrywać równorzędnie, póki którejś nie obalimy niezaprzeczalnym dowodem. Tu nie ma dowodów za, ale również nie ma dowodów przeciw. Są wyłącznie przesłanki.”
Autor odpiera też zarzut, że ujawnia tajemnice wywiadu, gdyż o wszystkim o czym pisze, od dawna już wiadomo. O metodach pracy kontrwywiadu napisano już stosy książek, jedne lepsze inne gorsze. Ale dla amatora warte są przypomnienia takie pojęcia jak „wtórnik” czy „matrioszka. Osobiście ten temat zajmuje mnie jakąś siłą inercji – dawno temu brałem udział w szkoleniach wojskowych, które miały nas, żołnierzy rezerwy, wprowadzić w tematykę kontrwywiadowczą. Spędziłem nawet kilka tygodni w zamkniętej jednostce pod Warszawą, ale nie wiem czy mogę o tym pisać, choć zapewne nie ma to dla nikogo już żadnego znaczenia.
Książka wciąga czytelnika niczym najlepszy film o Bondzie i choć nie odsłania żadnych szczególnych przypadków i nie jest sensacyjną powieścią awanturniczą (pewnie znając przeszłość autora mogłaby taką się okazać), to jednak czyta się ją jednym tchem. Styl jest jasny a wywody przekonujące. Oto na początku mamy wykład o położeniu Polski i jej znaczeniu wywiadowczym dla Niemców i Rosjan. Pięknie napisane i choć większość faktów znamy z historii, to jednak warto sobie to wszystko uzmysłowić przy okazji zastanawiania się nad rolą naszego nadwiślańskiego kraju dla wszelkiego rodzaju służb. Wroński pisze jak postrzegają nas Rosjanie: „dla Rosjan jesteśmy małym krajem, przejezdnym w ciągu niecałej doby. Takim „kapitanem: wśród państw świata. Kapitan to najciekawszy stopień w armii. Najwięcej gwiazdek. Za dużo żeby musztrować, a za mało żeby się kłaniać w pas.”
Autorem książki jest Piotr Wroński, pułkownik Agencji Wywiadu w stanie spoczynku. W służbach specjalnych pracował od 1982 roku, w 1989 przeszedł pozytywnie weryfikację i rozpoczął służbę w Urzędzie Ochrony Państwa. Od 2002 roku był oficerem Agencji Wywiadu. Przez 6 lat przebywał na placówce w Londynie, w 2011 roku odszedł ze służby. Specjalizuje się w kontrwywiadowczej charakterystyce terenu.
Zwracam uwagę na okładkę książki: czapka czekisty z wetkniętym pawim piórem. Interpretację pozostawiam wszystkim zainteresowanym, którzy wysnują z tego przekazu szereg niesamowitych analogii.