Czytanie książek podróżniczych może budzić w nas dwojakie uczucia: tęsknoty za opisywanymi miejscami, ponieważ to, o czym czytamy, widzieliśmy na własne oczy i lektura wzbudza w nas nostalgię, albo zazdrość, że jeszcze nie udało nam się dotrzeć w prezentowane regiony świata. W przypadku nowej książki Przemysława Skokowskiego, targały mną jedne i drugie. Targały to może za duże słowo, ponieważ książka jest relacją dosyć mechaniczną, a uczucia, niestety, musimy sobie wyobrażać sami.
Zaglądam na bloga www.autostopem-przez-zycie.pl prowadzonego przez autora i czytam ostatnie teksty. W podsumowaniu swojej podróży pojawia się niepokojąca nuta, jakieś wypalenie, znużenie wynikające zapewne z samotności oraz powtarzalności świata. Każdą podróż charakteryzuje osobowość podróżnika – samotność wytrzymują najtwardsi lub charakterologicznie przystosowani do bycia wyłącznie ze sobą. Tych ostatnich jest niewielu i z doświadczenia wiem, jak bardzo samotność może obrzydzić pobyt w najatrakcyjniejszych miejscach świata.
Przemek porwał się na wyprawę niezwykłą, z której można wydzielić trzy główne etapy: tysiąc kilometrów pielgrzymki Camino de Santiago, czyli szlakiem św. Jakuba, następnie przepłynięcie Atlantyku oraz ostatni, żmudny etap, czyli zwiedzanie Ameryki Południowej. Każdy fragment podróży mógłby stanowić odrębną całość – połączenie ich w jedną drogę, bez przerw na oddech i przetrawienie przeżyć, spowodowało właśnie tę końcową pustkę.
Czego szukamy w książkach opisujących podróże innych? Dawno już zrozumiałem, że nie warto czytać relacji i przygód z miejsc, w których jeszcze nie byliśmy, a nawet do których planujemy się wybrać w niedalekiej przyszłości. Czym innym jest zabieranie takiej literatury ze sobą i czytanie na bieżąco refleksji innych, patrząc na opisywane miejsca – to najlepsza przygoda z książką podróżniczą. Książka Skokowskiego sprawdza się najlepiej u tych, którzy widzieli już na własne oczy opisywane przez niego miejsca, choć mnogość odwiedzanych krajów i regionów nie pozwalały autorowi na szerszy opis. Na najwyższej półce książek z podróży, są refleksyjne pozycje, gdzie włącza się jakaś mistyka przeplatana talentem pisarskim, egzotyczną przygodą, najlepiej jeszcze odległą w czasie. Takie wydają mi się książki Thubrona, a najlepsze co czytałem, to relacje Bruce’ a Chatwina, choćby te z Patagonii.
W książce Skokowskiego podziwiam determinację autora, żeby wszystko co zaplanował zrealizować, podziwiam upór, wdzięk z jakim udawało mu się łapać stopa, entuzjazm, łatwość wchodzenia w relacje z ludźmi i tę pogodę ducha, dzięki której przetrwał. Jego relacja nosi piętno powierzchowności, nadmiaru odwiedzanych miejsc i nieumiejętności opisania czegoś więcej poza czystym sprawozdaniem i niepotrzebnymi wstawkami historycznymi, jak ta o podboju Peru. Zapewne winę za to ponosi młody wiek autora i fakt, że nie jest doświadczonym pisarzem.
Nie żądajmy jednak od Przemka zbyt wiele. Książkę czyta się z przyjemną fascynacją, zwłaszcza podróż jachtostopem przez Atlantyk budzi zazdrość i pokazuje jak charakter podróżnika potrafi ułatwić przemierzanie świata. Z książki wyłania się dosyć bezproblemowa formuła na zwiedzanie i ci wszyscy, którzy jeżdżą, przyznają autorowi rację – to naprawdę jest łatwe i możliwe. Doświadczeni podróżnicy dodadzą jeszcze kilka sarkastycznych słów na temat tych nieopisywanych w książkach momentów, kiedy ma się wszystkiego dosyć, ale doprawdy, o tych szybko się zapomina i na pewno nie relacjonuje, bo są mdłe i gorzkie jak piołun.
Na końcu polecam przeczytać Epilog, podsumowanie autora, gdzie na gorąco podzielił się refleksją na temat całej podróży i gdzie widać jak bardzo sama podróż potrafi zmienić autora, jak i podejście do podróżowania. Jak już będziecie mieć tę książkę, obejrzyjcie krótkie filmiki, nakręcone przez Przemka, obrazujące kolejne etapy – to naprawdę duża frajda, połączyć relację z obrazem – kody QR na niektórych stronach odsyłają do filmów.
Pielgrzymka do Santiago de Compostela podszyta była jeszcze jakimś duchowym zaangażowaniem autora, ale w drodze jakby utracił chęć mistycyzowania podróży i dobrze się stało, bo wolę jak Skokowski idzie z ludźmi na piwo niż usiłuje się modlić. Celem podróży oprócz dojrzewania autora była charytatywna zbiórka pieniędzy dla Fundacji Hospicyjnej.
Autor pisze nadal bloga, nie wiem czy już wrócił z Singapuru a może już się ożenił z Pauliną. Ostatnia notka na blogu jest z 31 sierpnia. Autorze – Twoja książka od 21 października jest już w księgarniach – czas cos o niej napisać.