Chciałem zakomunikować, że ostatecznie zrezygnowałem, po 246 stronach odpuściłem, zarzucilem, odłozylem na półkę, książkę, która miała byc arcydziełem, a okazała się gniotem, bełkotliwą, rozgadaną pulpą, nie wnosząca do literatury nic nowego, a nawet nic starego, grubym tomem bezładnych wynurzeń, splątanych wariacji na temat: jak zanudzić czytelnika slowotokiem, pseudoeksperymentem, humbugiem i blagą. Nic się w tej książce nie broni, oprócz okładki.
Ostrzegam więc, żebyscie nie dali się nabrać na widoczki, kolorowe miazmaty, posepną zółtość kartek i obiecującą grubość tomu. „Wyznaję” to oszustwo, w którym nie mozna odnaleźć celu, sensu, powodu, żeby to czytać, to książka udająca nową jakość literatury, dająca poczucie pływania w mętnej wodzie, odzierająca z radości czytania z przyjemności uczestniczenia w historii, to zakała zniechęcająca do czytania. Chrońcie przed nią dzieci, bo nie będą chciały więcej czytać, po zetknięciu się z tym nadmuchanym balonem.
A kto ma inne zdanie, niech se tam, niech se …
niesamowity blog 😉
zapraszam cieplutko do mnie ;D
http://mybooksmylife.blog.pl/