Paul Celan.

Z Celanem żartów nie ma. W kwestii tożsamości można się łatwo zagubić; zacznijmy od końca: pochowany jest w Paryżu na cmentarzu Thiais. Wikipedia wymienia Józefa Rotha i Zamiatina, którzy tam także leżą – ani słowa o Celanie. W 1955 otrzymuje francuskie obywatelstwo. Urodził się w Czerniowcach na Bukowinie, wtedy Rumunia dziś Ukraina, w rodzinie żydowskiej, niemieckojęzycznej. W czasie II wojny tereny te zostały zajęte przez ZSRR,  potem wkroczyły wojska rumuńsko-niemieckie i cała rodzina trafiła do getta. A potem znowu Armia Czerwona i ucieczka. Nazwisko Celan też znikąd: po hebrajsku Antschel, po rumuńsku Ancel – przestawcie sobie litery. Matkę zastrzelono strzałem w tył głowy, gdy stała się niezdolna do pracy, ojciec zginął w obozie.

Te wiersze to zlepek słów – zdaje się, że można je pisać kierując się przypadkowym wyborem, wystarczy tylko zebrać kilka nieprzystających do siebie wyrazów, ustawić je w dzikiej kolejności i czekać na efekt. Ale przecież za tym stoi cała przeszłość autora – Białoszewski także łapał ten ciąg znaczeniowy, ale jemu wychodziło co innego, ponieważ był gdzie indziej.

„JAK TY  wymierasz się we mnie:

jeszcze w ostatnim

porozrywanym

suple oddechu

tkwisz jednym

odłamkiem

życia”

Ryszard Krynicki zmierzył się z tą przygodą życia, ale tak trudno powiedzieć czy wygrał – musiałbym znać niemiecki, żeby uwierzyć. Z Celanem jest dobrze, bo można sobie dośpiewać co komu wygodnie pasuje. Chyba tylko zawzięci krytycy oraz rzecz jasna tłumacze, muszą próbować dostać się do sedna tych łamigłówek. My prości czytelnicy opieramy się na własnym życiu, interpretacyjnie lepimy sobie własne znaczenia; i tak rozumiem funkcję poezji – odnaleźć w sobie poprzez słowa znaczenia, których autor nie mógł się nawet domyślać, bo przecież nas nie znał. I z Celanem właśnie tak jest, z Celanem jest tak szczególnie. Tłumacz daje nam jedynie słowa, wybiera znaczenia – my tworzymy po swojemu wrażenie. Bo jeśli Brodski płynie śpiewnie wersami, to zgubić się tam trudno – jeśli Celan pisze:

„SFUSZERUJ, bólu

nie bij jej w twarz

sknoć

guz piasku w

białym opodal”

to kto mi powie co miał na myśli? Może Krynicki wie, może dotarł do dnia, w którym wiersz powstał i czego dotyczył, ale my? My co mamy? „Sfuszeruj bólu” mamy – ładną zbitkę dwóch słów, która dalej prowadzi nas do słowa „sknoć”. W wierszach Celana dużo takich słów: „przegłębieni”, „ciecze”, ”obmilczającymi”, czy też moje ulubione: „wywachaj” (wywachaj to z siebie).

Celan dobrze pasuje do dzisiejszych czasów – jest niezrozumiały, jego wiersze są krótkie, zwięzłe, zbite, można je przyporządkować łatwo do każdej chwili. Nie szukam w nich matki zastrzelonej bestialsko, nie szukam Auschwitz ani mieniącej się trupio Sekwany z jego zwłokami wyłowionymi po wielu dniach. A tak łatwo znaleźć w nich ostateczność, próg, a nawet miłość, doprowadzoną do kresu wytrzymałości.

„Przytulony do ciebie,

znalezione kikutem ręki

życie”

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.