Michał Bułhakow

„Mistrz i Małgorzata”Czytelnik 1987;
Bardzo proszę zinterpretować motto książki:
„…Więc kimże w końcu jesteś?

– Jam częścią tej siły,
która wiecznie zła pragnąc,
wiecznie czyni dobro.”

Książka wydana w nakładzie 100 tys. egzemplarzy,wydanie VI, dla wielu kultowa; na okładce oko, w którym zamiast tęczówki jest wycięta ze zdjęcia głowa mężczyzny z demoniczną bródką – diabeł?

Kiedy przeczytałem po raz pierwszy? Nie pamiętam, pewnie w liceum, ale przecież w „tamtych czasach” nie była to książka poprawna politycznie, więc może później, już na studiach?
Książka wydana dopiero w 1973 roku (wcześniej opublikowana w gazecie) dawno po śmierci autora, który umarł na nerczycę, tracąc wzrok i w męczarniach.

Podziwiałem zawsze Wolanda i z niecierpliwością czekałem na fragmenty dotyczące Piłata. To gruba książka i zawsze się zastanawiam czy wszyscy doczytują ją do końca. Kartki lekko żółkną od góry – słońce nie lubi papieru. Czuję jeszcze atmosferę Moskwy, dziwaczne lata 30-te, ten zatrzymany klimat pierwszych lat komunizmu:
„-Panowie jesteście ateistami?!
– Tak, jesteśmy ateistami – uśmiechając się odpowiedział Berlioz, a Bezdomny rozeźlił się i pomyślał:”Ale się przyczepił, zagraniczny osioł!”
– Och! Jakie to cudowne! – wykrzyknął zdumiewajacy cudzoziemiec i pokręcił głową wpatrując się to w jednego, to w drugiego literata.
– W naszym kraju ateizm nikogo nie dziwi – z uprzejmością dyplomaty powiedział Berlioz – znakomita większość ludności naszego kraju dawno już świadomie przestała wierzyć w bajeczki o Bogu.”

Co by nie mówić rosyjska literatura przemawia do mnie czymś trudnym do zdefiniowania – być może jest to jej skłonność do wywoływania łez.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

16 odpowiedzi na Michał Bułhakow

  1. yukomai.blog.pl pisze:

    Bulhakowa polecam „Psie serce”. Wlasnie koncze…i wroce do niej na pewno, choc ksiazek nigdy dwa razy nie czytam.

    Pozdrawiam !

  2. blacksherry pisze:

    „mistrz …” baaardzo długo leżał na półce w dużym pokoju i nie sięgałam po niego, bo przerażał właśnie ową grubością i demoniczną dość okładką, sięgnęłam jednak, także w przymusu (te lektury szkolne to czasme jednak niezła myśl) i się zachwyciłam, i od tamtego czasu leży w moim pokoju, czeka na kolejne czytanie 🙂

  3. Ścieżka pisze:

    A ja jakoś tak, odwrotnie. przy pierwszym czytaniu – zachwyt. Przy ponownej lekturze – całkiem niedawno, uczucia mocno mieszane. I swego rodzaju zdumienie – co mi się przedtem w tej książce tak podobało? Piłat, nadal, scena balu – przejmująca, ale to ganianie się po Moskwie i obłęd kolejnych pracowników teatru Varietes tym razem raczej mnie irytował.

  4. ktoto pisze:

    ja mam sentyment zupełnie inny

    dostałam książkę od moich wychowanków z ViII d kiedy i ja i oni żegnaliśmy się z tą szkołą. „Moje dzieciaki” po trzech latach zmagań w szkole – bo klasa była lekko z piekła rodem – ale i wspólnych wakacji, wycieczek i wymarszów w „teren” wiedziały, że ich „Pani” nie kupuje się kompletu filiżanek, lampy stołowej czy porcelanoweych figurek.
    Przyszłi do mnie z dwoma ksiązkami. Z dedykacją. I święte są te ksiązki od tamtej pory, choć „dzieci moje” porosły w międzyczasie i już dorosłe są.

  5. Marianka pisze:

    „Mistrz i Małgorzata”, to moja ulubiona lektura. Przeczytana już dwa lub trzy razy. Wracam do niej z majowym sentymentem i stale towarzyszy mi ten sam zachwyt oraz niedosyt gdy umykają ostatnie linijki.

  6. ireo pisze:

    miałyście „zinterpretować motto książki”! Czy ktoś tu w ogóle słucha Autora? 🙂

  7. mojeksiazki pisze:

    tak to jest z kobietami …

  8. aneta pisze:

    Mysle,ze to jest ksiazka obowiazkowa dla kazdego.. po prstu piekna literatura

  9. Abreu pisze:

    Dobra literatura rosyjska nie wywoluje lez; chyba, ze lzy z zachwytu?
    Gogol, Nabokov, Tolstoy… nie pisali lzawych powiesci.

  10. mojeksiazki pisze:

    nie piszę, że są to łzawe powieści, ale że gdzieś jest w nich ta „rosyjska dusza”, ta ogromna namiętność, typowa dla wielkiej literatury rosyjskiej – bo czyż taka „Maszeńka” Nabokova nie jest tragicznie-wzruszająca.

  11. Abreu pisze:

    dobra, z ta lzawoscia to byla moja nadinterpretacja. „wywolywanie lez” nieszczesliwie mi sie skojarzylo z harlequinami i hmm powisciami fantasy, „czytelnicy” ktorych, uprawiajac pewien rodzaj pasywnego RPG, wczuwaja sie w role bohaterow glownych… no i istotnie moga sie czasem poplakac z nadmiaru sztucznych emocji.

    btw kazda dobra powiesc jest wzruszajaca(co niekoniecznie musi miec cos wspolnego ze lzami) jak sztuka w ogole, i nie wydaje mi sie, ze rosyjska literatura w jakis szczegolny sposob sie wyrozniala pod tym wzgledem. Ale to IMHO.

  12. nietta pisze:

    Zawsze gdy mam nieodparte wrażenie, że trybiki jakiejś maszyny już zaskoczyły, że coś nieuniknionego nadchodzi… po glowie kolebie mi się jedno zdanie, które proroctwem może być
    : „Anuszka wylała już olej”
    Odwrotu nie ma.

  13. Marco-Polo pisze:

    Literatura rosyjska wciąga ale i niepokoi, coś w niej jest. To nie tylko sprawa wrażliwości, duszy słowiańskiej, itd. To coś o czym trafnie powiedział Miłosz: Mesjanizm narodowy tej literatury o wiele bardziej silny niż polskiej, o wiele bardziej też widoczny u Dostojewskiego niż u Bułchakowa. Był czas, że czytałem na zmianę obydwu – cudowny czas. A fragmenty dotyczące Piłata były dla mnie najtrudniejsze. Nie do końca rozumiem , nie mam pewności.

  14. pepegi pisze:

    a mój egzemplarz z ołówkowym rysunkiem wiadomego kota wykonanym przez pewną Martę chadza gdzieś teraz własnymi ścieżkami, mam nadzieję że kiedyś do mnie przyleci znów…

  15. Lilith pisze:

    Jedna z moich ulubionych, do której uwielbiam wracac…

  16. Lilith pisze:

    Jedna z moich ulubionych, do której uwielbiam wracac…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.