„Mistrz i Małgorzata”Czytelnik 1987;
Bardzo proszę zinterpretować motto książki:
„…Więc kimże w końcu jesteś?
– Jam częścią tej siły,
która wiecznie zła pragnąc,
wiecznie czyni dobro.”
Książka wydana w nakładzie 100 tys. egzemplarzy,wydanie VI, dla wielu kultowa; na okładce oko, w którym zamiast tęczówki jest wycięta ze zdjęcia głowa mężczyzny z demoniczną bródką – diabeł?
Kiedy przeczytałem po raz pierwszy? Nie pamiętam, pewnie w liceum, ale przecież w „tamtych czasach” nie była to książka poprawna politycznie, więc może później, już na studiach?
Książka wydana dopiero w 1973 roku (wcześniej opublikowana w gazecie) dawno po śmierci autora, który umarł na nerczycę, tracąc wzrok i w męczarniach.
Podziwiałem zawsze Wolanda i z niecierpliwością czekałem na fragmenty dotyczące Piłata. To gruba książka i zawsze się zastanawiam czy wszyscy doczytują ją do końca. Kartki lekko żółkną od góry – słońce nie lubi papieru. Czuję jeszcze atmosferę Moskwy, dziwaczne lata 30-te, ten zatrzymany klimat pierwszych lat komunizmu:
„-Panowie jesteście ateistami?!
– Tak, jesteśmy ateistami – uśmiechając się odpowiedział Berlioz, a Bezdomny rozeźlił się i pomyślał:”Ale się przyczepił, zagraniczny osioł!”
– Och! Jakie to cudowne! – wykrzyknął zdumiewajacy cudzoziemiec i pokręcił głową wpatrując się to w jednego, to w drugiego literata.
– W naszym kraju ateizm nikogo nie dziwi – z uprzejmością dyplomaty powiedział Berlioz – znakomita większość ludności naszego kraju dawno już świadomie przestała wierzyć w bajeczki o Bogu.”
Co by nie mówić rosyjska literatura przemawia do mnie czymś trudnym do zdefiniowania – być może jest to jej skłonność do wywoływania łez.
Bulhakowa polecam „Psie serce”. Wlasnie koncze…i wroce do niej na pewno, choc ksiazek nigdy dwa razy nie czytam.
Pozdrawiam !
„mistrz …” baaardzo długo leżał na półce w dużym pokoju i nie sięgałam po niego, bo przerażał właśnie ową grubością i demoniczną dość okładką, sięgnęłam jednak, także w przymusu (te lektury szkolne to czasme jednak niezła myśl) i się zachwyciłam, i od tamtego czasu leży w moim pokoju, czeka na kolejne czytanie 🙂
A ja jakoś tak, odwrotnie. przy pierwszym czytaniu – zachwyt. Przy ponownej lekturze – całkiem niedawno, uczucia mocno mieszane. I swego rodzaju zdumienie – co mi się przedtem w tej książce tak podobało? Piłat, nadal, scena balu – przejmująca, ale to ganianie się po Moskwie i obłęd kolejnych pracowników teatru Varietes tym razem raczej mnie irytował.
ja mam sentyment zupełnie inny
dostałam książkę od moich wychowanków z ViII d kiedy i ja i oni żegnaliśmy się z tą szkołą. „Moje dzieciaki” po trzech latach zmagań w szkole – bo klasa była lekko z piekła rodem – ale i wspólnych wakacji, wycieczek i wymarszów w „teren” wiedziały, że ich „Pani” nie kupuje się kompletu filiżanek, lampy stołowej czy porcelanoweych figurek.
Przyszłi do mnie z dwoma ksiązkami. Z dedykacją. I święte są te ksiązki od tamtej pory, choć „dzieci moje” porosły w międzyczasie i już dorosłe są.
„Mistrz i Małgorzata”, to moja ulubiona lektura. Przeczytana już dwa lub trzy razy. Wracam do niej z majowym sentymentem i stale towarzyszy mi ten sam zachwyt oraz niedosyt gdy umykają ostatnie linijki.
miałyście „zinterpretować motto książki”! Czy ktoś tu w ogóle słucha Autora? 🙂
tak to jest z kobietami …
Mysle,ze to jest ksiazka obowiazkowa dla kazdego.. po prstu piekna literatura
Dobra literatura rosyjska nie wywoluje lez; chyba, ze lzy z zachwytu?
Gogol, Nabokov, Tolstoy… nie pisali lzawych powiesci.
nie piszę, że są to łzawe powieści, ale że gdzieś jest w nich ta „rosyjska dusza”, ta ogromna namiętność, typowa dla wielkiej literatury rosyjskiej – bo czyż taka „Maszeńka” Nabokova nie jest tragicznie-wzruszająca.
dobra, z ta lzawoscia to byla moja nadinterpretacja. „wywolywanie lez” nieszczesliwie mi sie skojarzylo z harlequinami i hmm powisciami fantasy, „czytelnicy” ktorych, uprawiajac pewien rodzaj pasywnego RPG, wczuwaja sie w role bohaterow glownych… no i istotnie moga sie czasem poplakac z nadmiaru sztucznych emocji.
btw kazda dobra powiesc jest wzruszajaca(co niekoniecznie musi miec cos wspolnego ze lzami) jak sztuka w ogole, i nie wydaje mi sie, ze rosyjska literatura w jakis szczegolny sposob sie wyrozniala pod tym wzgledem. Ale to IMHO.
Zawsze gdy mam nieodparte wrażenie, że trybiki jakiejś maszyny już zaskoczyły, że coś nieuniknionego nadchodzi… po glowie kolebie mi się jedno zdanie, które proroctwem może być
: „Anuszka wylała już olej”
Odwrotu nie ma.
Literatura rosyjska wciąga ale i niepokoi, coś w niej jest. To nie tylko sprawa wrażliwości, duszy słowiańskiej, itd. To coś o czym trafnie powiedział Miłosz: Mesjanizm narodowy tej literatury o wiele bardziej silny niż polskiej, o wiele bardziej też widoczny u Dostojewskiego niż u Bułchakowa. Był czas, że czytałem na zmianę obydwu – cudowny czas. A fragmenty dotyczące Piłata były dla mnie najtrudniejsze. Nie do końca rozumiem , nie mam pewności.
a mój egzemplarz z ołówkowym rysunkiem wiadomego kota wykonanym przez pewną Martę chadza gdzieś teraz własnymi ścieżkami, mam nadzieję że kiedyś do mnie przyleci znów…
Jedna z moich ulubionych, do której uwielbiam wracac…
Jedna z moich ulubionych, do której uwielbiam wracac…