Hiszpański jest modny. A ja kupuję książki i zastanawiam się jak go ugryźć, jak napocząć, bez wysiłku sobie wtłoczyć podstawowe słówka, zapamiętać i wykorzystać potem. Ale to potem przychodzi tak rzadko, że sobie myślę: nie opłaca się. Że zostanę jak ten przysłowiowy Himilsbach, któremu kazano nauczyć się angielskiego, a on po chwili zastanowienia, odpowiedział, że co będzie jak z amerykańskiego filmu nic nie wyjdzie a on zostanie z tym angielskim jak chuj.
Więc podkradam się jedynie w stronę tej wymowy, tego szelestu podniebienia i nie odmawiam, kiedy dostaję podręcznik, bo nawet sama jego obecność sprawia mi dziwną przyjemność. Dostałem więc, na własne życzenie, podręcznik „Hiszpański nie gryzie! Innowacyjny kurs od podstaw. Aktywna nauka słownictwa i gramatyki za pomocą ćwiczeń”. Wydawnictwo Edgard mnie lubi, więc postanowiłem przetestować książkę i posłuchać z dołączonej płyty jak poprawnie wymawiać: Este mes tengo mucho trabajo.
Książka nie przeraża grubością, na każdej stronie są minisłowniczki oraz krótkie komentarze i wyjaśnienia stąd jest przyjaźnie i beztrosko. Trzeba po prostu chcieć się przysiąść, powoli przeglądać, zapamiętać, a jak ktoś się uprze, to nawet zdobyć na systematyczność.Zawsze się pisze, że dana metoda nauki jest atrakcyjna – tutaj atrakcją ma być rozwiązywanie ćwiczeń – no ale ćwiczenia to zawsze jakiś przymus, więc w przypadku takim jak ja, ulubioną formą nauki języka jest aktywne przeglądanie i słuchanie płyty. Zabieram więc płytę do auta i jak mi się znudzi najnowszy PIL, wsłuchuję się w brzmienie takich słów jak: cocinar, yo me levanto, redondo …
Nie da się nauczyć języka bez samozaparcia, konieczności lub dużej ilości wolnego czasu. Wyjazd do Ameryki Południowej jest dobrym pretekstem, powrót stamtąd może być inspiracją. Ale może też być stwierdzeniem, że już za późno. Zobaczymy. W każdym razie zabieram podręcznik Edgarda ze sobą – pewnie będzie przydatny, wykorzystywany ad hoc, przeglądany a nawet podniszczany – jakoś ostatnio lubię podniszczać książki – obiecuję, że będę na nim jadł, plamił co ważniejsze strony, a nawet, o zgrozo, będę po nim pisał, podkreślał i zaginał rogi. Może nawet wyrwę z niego kartkę.
Zastanawiałam się nad nauką hiszpańskiego, ale przy tylu obowiązkach to takie trudne.. 😉
Zapraszam na mojego bloga 😉
http://tworzeijestok.blogspot.com/
Pierwszy raz trafiłem na Twojego bloga i podoba mi się na nim 🙂 Bardzo ciekawie piszesz i na pewno będe tutaj powracał 🙂
Przy okazji zapraszam do siebie na http://aleksiazka.blogspot.com
Pozdrawiam!
Fajny blog:) Aktualnie uczę się hiszpańskiego ale o tej książce nie słyszałam. Czas odwiedzić księgarnię:) Pozdrawiam