Rok królika.

Jak już sobie zamówiłem tę książkę, prostackim odruchem zapragnąłem sprawdzić, co o najnowszej Bator pisze Internet. Ku swojemu przerażeniu odkryłem, że pisze niedobrze, źle pisze, rozczarowująco podsumowuje, wyrzeka i narzeka, odradza. W popłochu i pierwszym geście, zapragnąłem wycofać zamówienie, ale już zapłacone, poszło w kosmos, to znaczy do księgarni. Pocieszyłem się lekko tym, że książka kosztowała mnie malutko, z racji różnych tam kuponów, które otrzymałem – nieważne, w każdym razie tanio było, jakieś 15 zł. No trudno, straciłem, myślę sobie, studiując różne blogi, które jako pierwsze się wyświetlają, czytając opinie „recenzentek”, fachowo podsumowujących książkę, a potem w komentarzach odpowiednie reakcje, że nie kupię, że nie czytałam i nie znam, ale i tak nie przeczytam, że w ogóle to mi się nic nigdy nie podobało, co z Bator wyszło.

Książka w twardej oprawie z królikiem na okładce, a właściwie z kobietą o króliczej głowie, starannie wydana w Znaku, robi dobre wrażenie, zwłaszcza z tajemniczo brzmiącym wierszem Emily Dickinson na początku, gdzie już pojawia się motyw sióstr bliźniaczek. Poszukiwaniom siostry odda się bohaterka, obsesyjna zbieraczka tytułów w polskich tabloidach („Kierowca zrobił z konkubiny kotlety na wesele brata”), którą widzę jako żywą Joannę Bator, widzę ją dokładnie, umiejscawiam w książce – nie da się odlepić wizerunku Bator od Julii Mrok, w czym nie pomógł z pewnością internetowy i telewizyjny proces promocji książki, a także obejrzany przeze mnie wywiad Nogasia z autorką, gdzie można było się Bator Joannie przyjrzeć i wkleić w narrację „Roku królika”.

Studio_20170115_131153_resized

Wbrew opiniom różnorodnym i śmiem uważać powierzchownym, Bator najnowsza mnie wciągnęła, wessała mnie bezbronnego natychmiast, pociągnęła do Ząbkowic Śląskich, zabrała na przejażdżkę, którą polubiłem z miejsca. Jeśli niecierpliwię się podczas przerw w czytaniu książki, znaczy to, że jest dobrze, że bohaterka i jej dziwaczny świat jakoś tam mnie zauroczyły. To lepsze jest niż Twardoch, pomyślałem, bo mi „Król” takich wrażeń nie dostarczył.

W bardzo niepokojącym skrócie, znana pisarka pretensjonalnych romansów historycznych, żyjąca w seksualnym trójkącie z dwoma mężczyznami, zmienia tożsamość oraz wygląd, i w obawie o własne życie, ucieka do Ząbkowic, znanych również pod nazwą Frankenstein, gdzie wpada na trop siostry bliźniaczki, ale przede wszystkim spotyka na swojej drodze dziwaczne indywidua oraz perwersyjne SPA z erotyczną i eutanazyjną posługą. Przerysowane typy, każdy z jakąś skazą, a to szklane oko, a to poparzona twarz, wariactwo i zajęcza warga, stanowią świetna pożywkę dla pisanego przez zmienioną nie do poznania bohaterkę, nowego romansu historycznego.

Ten nierealny świat nijak się ma do spokojnego miasteczka na Dolnym Śląsku – zapewne „Rok królika” w Ząbkowicach sprzeda się w rekordowym nakładzie, ale zawód będzie bezmierny, ponieważ mieszkańcy miasta swojego tam nie znajdą. Oniryczna atmosfera jak z jakiegoś podrzędnego horroru, kafkowska niemożliwość dostania się do urzędu, wyludnione ulice i postaci, wsysające bohaterkę w grę, której z łatwością ulega, to otoczenie nowego wcielenia Julii Mrok, sieroty z obsesją, egoistki emocjonalnej, kobiety wyrachowanej, ale przecież sympatycznej, której kibicujemy, żeby jej się udało. Absurdalność spotkań, typy ludzkie i ich pożądliwość, oderwanie od rzeczywistości, kreują świat mityczny, gdzie zdarzenia prężą się do obnażenia bohaterki, wyssania jej w wampirycznym tańcu, a z drugiej strony przecież jej uległość nie pasuje do charakteru, więc jest to jakiś lot bezwładny Julii Mrok, zamienionej w Annę Karr, a nawiązanie do Anny Kareniny Tołstoja nasuwa się jednoznacznie.

Bator ponętnie stylizuje swój tekst, żeby czytającego wciągnąć w dowcipną grę słów, taką Masłowską nam Joanna Bator jedzie, z łatwością to robi, szpanuje wartkim potokiem zdań zgrabnych a nawet śmiesznych, czasem ją ponosi, jak w tym fragmencie o oku inspektora Gerarda Harde’go, na stronie 125. „Staliśmy naprzeciwko siebie bez słowa, jak w kadrze jednego z tych filmów, w których bohaterowie milczą uparcie, jedząc makaron, albo jadąc samochodem na ósme piętro parkingu, co ma oznaczać, że obraz jest artystyczny”.

Kiedy już wpadniemy w ten sztuczny świat wykreowany przez Joannę Bator, poznamy plejadę dziwadeł,  celnie i z jakąś perwersyjną miłością podsumowanych przez autorkę ( „… widziała w Hotelu patologicznie otyłą kobietę w średnim wieku i staruszkę wyglądającą, jakby zmartwychwstała przez czyjeś roztargnienie zamiast Chrystusa”) wydarzenia nieuchronnie zaczną zmierzać do rozwiązania, którego niestety autorka nie udźwignęła, a szkoda. Zdemaskowana Julia Mrok wpada w łapy zboczeńca i w pierwszym odruchu uległości, zdaje się, że jej nowa tożsamość  zdobędzie kolejne doświadczenia, gdy tymczasem akcja przyspiesza i wyrywając się z ząbkowickich klimatów, powieść traci swój oniryczny urok, aby sczeznąć gdzieś na manowcach. Aż szkoda tego zakończenia, ale to nie my napisaliśmy „Rok królika”, więc pozwólmy Julii Mrok robić to, na co ma ochotę Joanna Bator.

Najnowsza książka autorki „Ciemno, prawie noc”, to połączenie czarnego humoru z onirycznym kryminałem, psychologicznej rozgrywki z horrorem trzeciej kategorii, to podniecająca historia z trupami, upadłymi kobietami, psychopatycznym mordercą, grasującym mitycznym królikiem, dowcipnymi puentami i czystą przyjemnością zagłębiania się w potoczysty styl autorki.  Już zaczyna mi brakować Julii Mrok i opisów tego karnawału spotkań z degeneratami, psychopatami, dziećmi z zajęczą wargą, albo sprzedawczyń z „sekendhendów”.

Obrzydliwość serwowana nam przez Bator jest nie tylko małomiasteczkowa, siermiężna i wtórna, ale również swojska. Z łatwością przyjdzie nam odnaleźć namiastki przerysowanego zła w serwowanych codziennie obrazkach z telewizora, więc z czasem ponura dziwaczność tabloidowych tytułów, dobierze się także do nas, a przygody Julii Mrok albo Anny Karr, staną się w końcu i naszym udziałem.

Ten wpis został opublikowany w kategorii książki i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.