Vladimir Nabokov

„Feralna trzynastka” – opowiadania w przekładzie Engelkinga i Siemaszkiewicz, wydana przez Wydawnictwo ATEXT w 1995, w serii z okiem, zapłaciłem jak podaje cena pisana ołówkiem 88.000 lub 8,80 zł; patrząc na cenę zastanawiam się czy było tak tanio, bo inflacja, czy też tyle się wtedy płaciło za książkę.
13 opowiadań mistrza, którego sam odkryłem i chciałem strzec tajemnicy jego wielkości, ale jakoś się przebił i szereg wydań jego książek można już znaleźć nawet w taniej księgarni.
Na stronie piątej plamy po kawie – sięgają aż do zawiązania się akcji.
Nostalgiczna, rosyjska proza tego amerykańskiego pisarza, niesłusznie podziwianego za „Lolitę”, bo napisał tyle rzeczy lepszych, że nieprzyzwoitością jest mu ciągle wypominać skandal, który tylko ułatwił mu życie. Ta proza, z łatwością nadająca cechy ożywione przedmiotom, cieniom i mglistym marzeniom, nieraz i dwa wprawiała mnie w ten dziwny, rosyjski nastrój, rodem z okrutnych powieści Dostojewskiego lub łagodnych opowiadań Czechowa. To jedna linia zachwytu, którą nie przecinają żadne autostrady nachalnych dokonań światowego komunizmu.
Żywe przedmioty, ludzie wracający wciąż do wspomnień dzieciństwa, dawne miłości…

„Ulica, wyprowadzając w bok jedną z linii tramwajowych, zaczynała się od rogu rojnej alei, długo ciągnęła się w ciemnościach, bez okien wystawowych, bez żadnych uciech i jak gdyby zdecydowawszy się rozpocząć nowe życie, zmieniała nazwę, a minąwszy okrągły skwer, który tramwaj objeżdżał z karcącym zgrzytem, dalej bardzo się ożywiała: po prawej pojawiała się owocarnia z piramidami jasno oświetlonych pomarańcz, trafika z figurą Murzynka w zawoju, wędliniarnia pełna tłustych, brązowych boa dusicieli, apteka, sklep z farbami i nagle – sklep z motylami.”
Te motyle – to dzięki temu grubemu facetowi, kupiłem parę albumów z kolorowymi obrazkami, na których fantazyjne skrzydła, przypominały wszystko, tylko nie realny świat.

Na okładce, zgadnijcie co? Motyl ze skrzydłami, które wypełnia czerwona twarz, a gdzieś tam w dolnym rogu wyłania się domek z czerwoną dachówką. Nostagia…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź do Vladimir Nabokov

  1. blackest-eyes.blog.pl pisze:

    „Cloud Castle Lake” i „Spring in Fialta” to chyba moje ulubione.
    Ja też myślałam, że Nabokov jest tylko mój. Każdy natychmiast kojarzy go „z tym pedofilem od Lolity”, nawet jeśli przyznaje, że kiedyś kazano mu przeczytać „Blady ogień”.
    A ja i tak najbardziej kocham „Adę”.

Skomentuj blackest-eyes.blog.pl Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.