Stanisław Lem

1966rak.jpg

zdjęcie z www.lem.pl

„Szpital przemienienia” Wydawnictwo Literackie Kraków 1982; nakład 100 tys. egz.; kupiłem w antykwariacie i to nie wiem, czy czasami nie w Krakowie, w jednej z tych bocznych uliczek w okolicach rynku, gdzie ich tyle było (antykwariatów), w starych dobrych czasach, kiedy książka miała trochę inną wartość. Zielona okładka tej serii wydawnictwa, którą kolekcjonowałem, kupowałem z radością niebotyczną kolejne, kolorowe, twarde okładki. Najlepsze jest to, że cena wytłoczona na tylnej okładce, dokładnie odpowiada cenie wypisanej ołówkiem. Nakład i cena wymusiły chyba rodzaj papieru, bo kartki wyraźnie pożółkły i zszarzały, ale przydaje to jedynie książce te jej 20 lat. To już 20 lat.
Napisałem już, że Lem to dla mnie coś szczególnego, Lem to moja młodość, Lem to pisarz, który stworzył rodzaj literacki, który mi bardzo odpowiadał. Czytanie Lema to przygoda dla chłopców pragnących poczuć że świat czeka na ich dorosłość, a literacko to droga przez zagadkowość świata. Są pisarze, których kocha się za ich styl, zdania, za historię, za uczucia. Ja nie wiem za co kocham Lema, tak jak nie wie tego wielu – po prostu te książki muszę co jakiś czas czytać. Dramatycznie odczułem odejście autora od fabuły, bo uważam, ze miał niezwykłą umiejętność opowiadania historii. I warsztat choć nie najlepszy w ogóle mi nie przeszkadzał, za to wciągała mnie historia, wciągała tajemnica i prowadzenie czytelnika w te najlepsze regiony świadomości, kiedy to można się przeciągnąć na kanapie z uczuciem dobrze spędzonych chwil.
Szpital przemienienia przeczytałem już po obejrzeniu dosyć niesamowitego i chyba niedocenionego filmu Żebrowskiego z końca lat 70-tych. Myśląc o tej książce widzę bohaterów filmu i pamiętam jak silnie ta historia zagłady szpitala psychiatrycznego utkwiła mi w duszy. Napisał ją prawie 60 lat temu, w przeciągu jednego miesiąca – zawsze lubiłem te jego zamykające książkę adnotacje: Kraków, wrzesień 1948; czy później coraz częściej: Zakopane, lipiec – sierpień 19..;
Seria powieści Lema stoi zawsze na najlepszym miejscu półek z książkami i to się nigdy nie zmieni. I tak naprawdę zastanawiając się którą z nich dzisiaj wyciągnąć, postanowiłem zrobić to na chybił trafił – a więc nie Eden, nie Niezwyciężony i nie Katar.
Zastanawiając się co napisać o moim czytaniu Lema, pogubiłem się i zmęczyłem tym ciągłym przypominaniem sobie chwil spędzonych przy lekturze jego książek. Z drugiej strony nie mogę o tym napisać, bo to rzeczy zbyt cenne i raczej trudne do oddania. Lem jest przecież od dawna we mnie i nawet śmierć go nie odbierze.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na Stanisław Lem

  1. obecny pisze:

    A ja nigdy jeszcze nie przeczytałem nic Lema. A próbowałem wiele razy. Jakaś organiczna niechęć do jego pisarstwa. Kilka dni temu obejrzałem w tv właśnie Szpital przemienienia i kolejny raz postanowiłem spróbować się z tą książką.

  2. Ada pisze:

    Nieczęsto zdarza mi się czytać recenzje (słowo recenzja zresztą nie pasuje tu najlepiej), pod którymi mogłabym się bez zastanowienia i bez zastrzeżeń podpisać. O Lemie nie mogłabym pisać inaczej niż subiektywnie i bezkrytycznie, to już prawie czytelniczy fanatyzm ;)Niedawno – odkryty na nowo „Głos Pana”.

    z pozdrowieniami 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.