Poza sezonem

Reklamowany jako nowy Jo Nesbo, Jorn Lier Horst, zagościł u nas z trzecim kryminałem, który tak naprawdę stanowi siódmą część przygód komisarza Wistinga. Wydawnictwo Smak Słowa przyjęło odwrotną chronologię, ponieważ cofamy się w czasie, co tak naprawdę nikomu nie powinno przeszkadzać – plątać się jedynie mogą niezbyt zagmatwane losy osobiste bohaterów. A nie jest to przecież „W poszukiwaniu straconego czasu” Prousta.

CSC_0841

Współcześnie ukazujące się kryminały to obszerne, masywne tomy, gdzie trzysta stron druku nie jest wyzwaniem. Jeśli biorę do ręku Agathę Christi to wiem, że mogę się z nią uporać w jeden wieczór – w przypadku Horsta nie mamy na to szans. „Poza sezonem” zabierze znacznie więcej czasu, ale jeśli ktoś lubi rozsmakowywać się w szczegółach pracy norweskiej policji, to dostanie swoją porcję opisów.

Rok temu pisałem o „Jaskiniowcu”  Horsta z wyważonym entuzjazmem. Czytelnicy zapewne polubili komisarza i jego córkę Line, stąd możemy się spodziewać kolejnych tomów z opisami rzeczywistości mieszkańców Larviku lub Stavern, gdzie autor mieszka. A cóż nas czeka w książce, którą znajdziecie we wrześniu w księgarniach?

Łamigłówka opiera się na splątaniu trzech wydarzeń, które nałożyły się na siebie i zagmatwały pracę komisarza. Z jednej strony mamy litewską grupę przestępczą, która okrada domki letniskowe, z drugiej przemytników narkotyków, a z trzeciej zupełnie zwyczajnego obywatela, który wykorzystuje sytuacje. Dwa pierwsze wątki prowadzone są systematycznie i powoli odkrywamy, co mogło się wydarzyć – trzeci przypadek zaskakuje wszystkich czytelników, ale to nieuniknione, przy dosyć dużej złożoności prowadzonego śledztwa. Do tego dochodzi jeszcze planowany napad na bank i jeśli zbyt często odkładamy książkę na bok, zajęci budowaniem plażowych parawanów, norweskie nazwiska  zaczną nam się plątać niczym kable w używanej dziesięć lat temu elektronice.

Wyszukiwanie słabości w przeczytanych kryminałach nie jest być może cechą chwalebną, ale jakże ekscytującą – tak naprawdę nie da się uniknąć wpadek, jeśli pisze się tak grube książki, z tak wieloma postaciami i skomplikowaną akcją. W przypadku Horsta, co trzeba przyznać, intryga jest doskonale skonstruowana, wiarygodnie podana i dobrze poprowadzona. Przypadkowe spotkanie grup przestępczych musi doprowadzić do tragedii a na chciwość ludzką nie ma lekarstwa. Lekką irytację spowodowały drobiazgi: a to nasi inteligentni policjanci nie mogą skojarzyć , co jest przyczyną nagłych śmierci ptaków, choć rozwiązanie wisi w powietrzu niczym zwycięstwo PIS-u w najbliższych wyborach, a to podróżujący, nie wiem po co (choć w konsekwencji ta podróż wiele wyjaśni, ale tylko dzięki mało wiarygodnemu spotkaniu przestępców z komisarzem) na Litwę nasz Wisting, opisuje tę krainę tendencyjnie i złowrogo, darząc sympatią tych „biednych” ludzi, którzy muszą kraść, żeby żyć lepiej. Czarę goryczy dopełnia sytuacja, kiedy ci wschodnioeuropejscy bandyci wyjaśniają pobudki, dla których kradną, a potem oddają swoje łupy i zgłaszają się na policję. Aż się wzruszyłem…

Norweski pisarz podkreśla ten dysonans w egzystencji biednych krajów i ich bogatych sąsiadów, którzy powinni godzić się na drobne korekty w wyposażeniu mieszkań – cóż dla bogatego Norwega jest strata plazmowego telewizora – przecież zaraz kupi sobie nowy. Litwini, jeśli przetłumaczą sobie tę książkę, będą mieli o czym myśleć w deszczowe dni, spacerując pięknie odnowionymi ulicami stolicy.

Moje złośliwości niech nie przesłonią zalet tego kryminału – to się dobrze czyta, zwłaszcza w upalne dni, choć książka ukaże się dopiero 9 września, kiedy po rekordowych u nas upałach nie będzie śladu, a wszyscy będą się zastanawiać, kiedy wreszcie włączą ogrzewanie.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.