Matthew Pearl

„Klub Dantego” Wydawnictwo Literackie 2005, miękka oprawa, interesująca okładka z wytłoczonymi czarnymi literami i plamami krwi, co ma skusić żadnego zbrodni czytelnika; ładny grzbiet co docenią miłośnicy ustawiania książek na półkach, do których się na szczęście zaliczam, bo estetyka w życiu jest sprawą ważniejszą nawet niż treść (tylko mnie tutaj nie linczujcie). Do księgarń trafia teraz tak wiele bestsellerów, że wyłowienie z tego sitowia złotej kaczki graniczy z cudem. Trzeba to wszystko czytać, albo i nie. Można trafić jak ślepa kura ziarno, ale broń Boże nie szukajcie uzasadnienia swojego zakupu w treści notki na tylnej okładce lub skrzydełkach obwoluty. Tutaj mamy rekomendację samego Dana Browna i kilku poważnych gazet amerykańskich ale jaki jest Brown sami wiecie a te gazety piszą jak Wyborcza, czyli przypadkowo i nierówno. Autor studiował Boską Komedię, miał trochę zapału, dużo czasu i pomysł. Nie miał warsztatu, za mało talentu i złych doradców. Ale co tam – na wakacjach można się trochę ponudzić, zwłaszcza że zawsze należy mieć na plaży nudną książkę, żeby móc ją odłożyć i popatrzeć na fajne tyłki.
Kupiłem książkę w księgarni obok, gdzie zawsze witają mnie jak starego znajomego a raz nawet pomylili mnie z jakimś pasjonatem zakupów, który ma złotą kartę na specjalne zniżki. No ale dzięki tej lekturze przeczytałem ponownie Boską Komedię, oczywiście fragmentami i wybiórczo, ale z przyjemnym uczuciem.
Intryga wyraźnie zawodzi, wydarzenia są skąpo wydzielane i wciąż się czeka na coś, co się ma stać. Od połowy jesteśmy zniecierpliwieni a potem się nudzimy. Ale jeśli ta książka przywiodła mnie do Dantego, to nie żałuję że ją mam. Dobrze wygląda w ręku, daje poczucie literatury wyższej, ma nawet plan Bostonu, choć nie wiem po co. Najciekawsze jest to, że występują tam autentyczne postaci, żyjące w mieście pod koniec XIX wieku, słynni poeci i obywatele Bostonu. Zapłaciłem 32 złote i chętnie pożyczam. Jeśli ktoś mi nie odda, to nie będę tak rozpaczał jak po stracie reżyserskiej wersji Czasu Apokalipsy Coppoli.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 odpowiedzi na Matthew Pearl

  1. lamerka pisze:

    Oj, coś czuję, że będzie to samo z „Cieniem wiatru”, strasznie się napaliłam w księgarni po przeczytaniu zajawki na okładce 😉 a zwłaszcza po obejrzeniu zdjęć, a tymczasem kiepsko się o niej wyrażają… Przeczytamy, zobaczymy. Ale dzięki za „Klub Dantego”, bo już już miałam szukać w bibliotekach. Teraz sobie daruję.

  2. Matylda pisze:

    Ja bardzo lubię czytać książki z atlasem. Czytając Eneidę, zaglądałam do tego atlasu co chwila. Nie było w nim jednak planu Bostonu, może to błąd?

  3. vanin pisze:

    Oj, „Klub Dantego” to ogromna porażka Wydawnictwa Literackiego. Rozumiem, że to firma nastawiona na zysk, ale źle napisanej i nudnej książki to im nie wybaczę.

    A rekomendacja Browna na okładce i porównanie do Eco stają się dla mnie wyróżnikiem książek, które należy unikać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.