Henning Mankell

„Mężczyzna, który się uśmiechał”, no nie, znowu Mankell, ale co ja zrobię, że polubiłem? Zanosi się na tekst w stylu tych idiotek z „Lejdis”, które o ile są błyskotliwe, to przecież głupie. Każdy przecież ma swój własny świat i te światy czasami na siebie zachodzą, wówczas ja wykrzykuję „co za idiotki”, a one „kurwa, co za nuda”. Zresztą wszystko to pozy, moja poza, ich pozy, nasze pozy. Świat to jedna wielka poza – dobry tytuł na powieść z kluczem. Nie dałem 15 zł, bo już wziąłem się na sposób i kupuję te książki wówczas, kiedy trochę poleżą, więc zapłaciłem jedynie złotych 5. Co ciekawe wydaje to WAB, ale pod patronatem Polityki i to już piąta część kolekcji, składającej się głównie z Mankelli właśnie.
 
Co decyduje o tym, że czytam te książki z przyjemnością? Na pewno nie jest to kryminalna intryga, bardzo często zbyt wydumana, a postępy w śledztwie wynikają raczej ze żmudnej pracy grupy policjantów – o wiele ciekawsze jest powiązanie tego wszystkiego z życiem naszego komisarza. Z kolejnych tomów dowiadujemy się stopniowo coraz więcej o jego życiu, w moim przypadku jest to raczej skakanie po jego losach, w zależności od tego, na który tom akurat trafię. Bohater jest typowym loserem, oczywiście w skali europejskiej, bo gdzież tam naszym europejskim do tych amerykańskich Marlowów czy innych – tam rzecz jasna wszystko nabierało takich podkolorowanych odcieni, błyskotliwe dialogi wymieniały się z pięknymi kobietami, które same oddawały się w ręce dzielnych, ale często bitych detektywów, by w końcu zostawić naszego amerykańskiego przyjaciela, który miał przecież wpisaną w kod genetyczny samotność i może jeszcze pijaństwo, zostawić, uciec, zdradzić czy zginąć, co było najlepsza opcją dramatyczną. Kobiety Wallandera są po prostu zwyczajne, tak jak i on jest raczej pospolity, porzucony przez żonę zdobywa się zazwyczaj w finale opowieści na jakieś dramatyczne uczynki, o czym autor pisze z jakąś taką niechęcią i widać, ze nie za bardzo stawia na bohaterstwo policjanta. Nie ukrywam, że dałem się wciągnąć w ten świat szwedzkiej policji, że z ochotą kolekcjonuję te kryminały, że warto mieć na półce już cztery Wallandery, a jest ich w sumie, z tego co wiem, chyba dziewięć.

Nie był to tekst w stylu panienek z „Lejdis”, bo pisałem go na raty, z tygodniową przerwą,  na rozmowę telefoniczną, która nie trwała aż tak długo, choć jeśli miałbym wybierać, to zamieniłbym to pisanie na rozmowę, choćby przez telefon.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

17 odpowiedzi na Henning Mankell

  1. outremer pisze:

    tez przytrafilo mi sie go polubic, chociaz wcale nei zakladalem. ale gdy przeczytalem pierwsza ksiazke, potem druga, to potem przeczytalem wszystkie pozostale.

  2. quaga pisze:

    Bardzo lubię Wallandera i otaczajace go ponuro-mroczne skandynawskie klimaty. A kiedy sie nimi znużę sięgam po książki Iana Rankina. Jego bohater inspektor Rebus potrafi powiedzieć czasami coś dowcipnego i interesuje się muzyką rockową w odróżnieniu od Wallandera który słucha muzyki poważnej.

  3. chris pisze:

    Przykro mi, ale dla mnie Mankell jest potwornie przereklamowany. Kryminaly pary Sjoewall-Wahloo (z Beckiem, Kollbergiem, Larssonem itp.) dawaly o niebo lepszy obraz zycia w Szwecji. A z wspolczesnych Rankin, Robinson, Dibdin, Leon czy Camilleri pisza o wiele lepiej i ciekawiej. Zabawa z komisarzem, który jest kompletnym nieudacznikiem, jest dobra na jedna książkę, ale nie dziesięć.

  4. Wojson pisze:

    Ja też bardzo lubię książki o Wallanderze i też nie czytam ich dla wątku kryminalnego:) Hälsningar!

  5. Zibek pisze:

    A ja b. lubię „wallandery”; przeczytałem chyba 6. Wprawdzie Mankell „powiela w nich ciagle pewne schematy, zwłaszcza stylistyczne, top podobi mi się własnie ta przaśność lub – jak wolicie – nieudolność samego Wallandera jak i jego kolegów. Opwieści są czasem nie co wydumane, ale intrygujace i bliższe naszej codzienności niz te amerykanski bzdety.

  6. Barroso pisze:

    Przeczytałem chya wszystkie i wzrusza mnie bohater z zadyszką, zwykłymi kłopotami itd. Może dlatego, że jest realny, a mało amerykański

  7. kalevala pisze:

    też lubię tę normalność Wallandera. i te opisy zimnej i wilgotnej Szwecji. „Mężczyzna, który się uśmiechał” to moja ulubiona książka z tego cyklu, natomiast „Psy z Rygi” zdecydowanie mnie zmęczyła :/

  8. bedvel pisze:

    Ogólnie lubie skandynawskie klimaty, literacko zwłaszcza kryminały. Włąśnie ta zwyczajność, 'ponurowatość’, autentyzm bohaterów mnie ujmuje. Jak dobrze że dardzo to dalekie od przesłodzonego amerykańskiego bełkotu. Mankell też jakiś czas temu trafił do szczególnie lubianych przeze mnie autorów. Jest jeszcze i Karin Fossum i Anne Holt, świetnie piszą.

  9. dominika pisze:

    Przeczytałam wszystkie książki Mankella o Walanderze i jestem zachwycona! Teraz czytam „Białą lwicę”! Wg mnie najlepsza część to „O krok” a najsłabsza – „Psy z Rygi”!

  10. stoo pisze:

    przeczytałem wszystkie wallandery oprócz „człowieka, który…” – leży na półce i czeka. Przyjaźnię się z kilkoma szwedami i stąd między innymi zacząłem to czytać – fascynują mnie opisy psychologiczne poszczególnych postaci, relację między ludżmi (bardzo trafne) i ten szczególny szwedzki klimacik. Poczytajcie Kerstin Ekman, dzwon smierci – mistrzostwo świata z utrzymaniem szwoedzkiego pierwiastka:)

  11. metaxa_33 pisze:

    Jak ktoś lubi Mankella, to z pewnością polubi Marininę 🙂 Polecam!

  12. k.k pisze:

    Nigdy nie lubilem czytać!! W szkole lektury omijalem z daleka. A dzięki tym książką poznalem fazcynujący świat literatury… Te książki są znakomite 🙂 polecam każdemu a szczegolnie ludzią co nie lubią czytać ksiażek 🙂

  13. Korowiow pisze:

    Jak ktoś lubi Mankella i Maryninę, na pewno spodoba mu się Borys Akunin 😉 polecam gorąco

  14. piotrek pisze:

    Nagle, Wallander zorientował się, że coś jest nie tak… – zagadka: w której powieści Mankella, takie zdanie, lub podobne nie wystąpiło przynajmniej pięć razy :)))
    Czasami podczas lektury mam ochotę krzyknąć do Wallandera: Dziadzino, ruszaj się! Już połowa książki, a ty jeszcze nic nie wiesz i tylko zastanawiasz się jak bardzo Szwecja zeszła na psy…

  15. mojeksiazki pisze:

    2 stycznia mam nalot – ktoś mi to wytłumaczy?

  16. stoo pisze:

    aaaaaa i nie zapomnijcie o Zmierzchu, Johana Theorina – polecam gorąco – bije na głowę Mankella

  17. piotrek pisze:

    Drugiego stycznia byłeś/był Pan przez większość dnia na „jedynce” Onetu, w sekcji Onet poleca, ze zdjęciem z Lejdis :))) Poza wszystkim, nazwisko Mankell ostatnio rzuca się w oczy…

Skomentuj dominika Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.