Charles Bukowski

„Hollywood”, Noir Sur Blanc 2002r, przyjechał od Merlina razem z opisaną już wcześniej tutaj inną książką autora; mała, zgrabna, wprost wymarzona do podróży, więc wziąłem i nie żałowałem, czytając w afrykańskiej aurze, czytając z radością, przyjemnością i jeszcze z czymś, może ze świadomością, że tak od niechcenia napisana książka pokazuje styl, radość pisania, łatwość, czyli to wszystko, co określa prawdziwego pisarza.
Na okładce beżowej, ulica w stylu amerykańskich lat 50-tych, z samochodami, niskimi domkami, a poniżej kamera. Bukowski był już znanym autorem, prowadził ustabilizowane życie, miał stałą kobietę, która o niego dbała, pił jedynie wino i dużo pisał. Film „Ćma barowa” nie wydawał mi się nigdy interesujący, ale teraz moje pragnienie, żeby go zobaczyć przerasta niechęć do wypożyczalni video, stąd nieunikniona jest moja wizyta tam, no chyba że TV przypomni sobie o tej pozycji – zresztą nie widziałem jeszcze filmu „Factotum” o Bukowskim, więc będzie okazja do małego maratonu.
Charles nadaje się doskonale na mentora, można powiedzieć że byłby też dobrym ojcem, co w przypadku kolei jego życia wydaje się stwierdzeniem mocno na wyrost, ale takich ojców docenia się dopiero po śmierci, albo kiedy już się samemu musi wychowywać syna – właśnie syna, bo dla córki taki ojciec to katastrofa. Na swoim grobie Bukowski kazał napisać „Don´t try”, bo jak nikt inny wiedział rzeczy najważniejsze. Każdy z nas czeka w życiu na cud i wciąż odkłada ważne rzeczy na później lub się do nich przymierza – tymczasem kolego „Nie próbuj” tylko to rób, bo potem będzie za późno (cholera jasna muszę wreszcie zmienić sznurówki w butach)
To naprawdę doskonale napisana książka, zupełnie od niechcenia, temat sam się nasuwał, nie trzeba było kombinować, historia jest prawdziwa, film powstał a mechanizm produkcji zawiera w sobie wszystkie elementy legendy Hollywood.
Książka jeszcze pachnie drukarnią. Przypominam sobie, jak byłem już na ostatnich stronach, dzień się kończył, słońce przegrywało z cieniem a ja żałowałem, że przygoda hollywoodzka zmierza do szczęśliwego końca, a ja będę musiał się zabrać do „Zbrodni i kary”. Właśnie tak – Dostojewski po Bukowskim, tak należy czytać – musiałem wyjechać do ciepłych krajów żeby zmierzyć się z legendarną książką, której wcześniej nie potrafiłem dotknąć. I to był strzał w dziesiątkę, tak jak czytanie „Dzienników” Kafki na rozgrzanej słońcem skale w Bułgarii.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 odpowiedzi na Charles Bukowski

  1. robak pisze:

    To chyba Miłosz powiedział, że po pijanemu to można pisać tylko głupstwa. Uciekł Pan do Afryki aż? Ja jadę w Beskid Sądecki. Wziąłem ze sobą znalezione w kartonie „Eseje” Bacona. Jeden dzień, jeden esej. Miłej lektury i czekamy na recenzję „Zbrodni i Kary”

  2. arf pisze:

    Zgadzam się – bardzo fajnie się czytało tę ksiązkę – lekko i przyjemnie.
    „Factotum” -> Myślę, że film warto obejrzeć – ja widziałam i myślę, że oddaje styl Bukowskiego bez niepotrzebnej przesady. Dla samej tylko muzyki warto obejrzeć ;).
    Pozdrawiam serdecznie.

  3. buksy pisze:

    jedna rada-wracajac z wypożyczalni trzeba wstąpic do monopolowego. To jeden z tych nielcznych filmów przy których czujesz ze MUSISZ sie napic;)A muzyka rewelacyjna…

Skomentuj robak Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.